Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naturyzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naturyzm. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 stycznia 2014

ADO END

Ophelion szczęśliwie dopłynął do celu!
365 dni - 365 zdjęć
Dużo wspomnień, anegdot, poznanych ludzi, dodatkowych zdjęć, kontuzji oraz urazów.
Przyznaję się bez bicia, że jestem bardzo zadowolony z finalnego efektu.
Najbardziej dumny jestem z wystawy "AlterEgo", gdzie wykonałem pierwszy w życiu performance, a zgodnie z tym co obiecałem, do końca roku wytrwałem bez strzyżenia włosów na głowie.

STATYSTYKI:
Łączna ilość wyświetleń zamyka się w około 18400 kliknięć, czyli jakieś 1500 na miesiąc. Pierwsze 3 miesiące się nie liczą, bo o projekcie nie wiedział pies z kulawą nogą, natomiast tylko w grudniu zajrzeliście ponad 3000 razy!

Ulubione zdjęcia:
07.12.2013. - 206
05.09.2013. - 131
17.11.2013. - 127
03.05.2013. - 97
20.12.2013. - 82
21.03.2013. - 72
03.12.2013. - 66
27.11.2013. - 61
13.12.2013. - 60

Zakładki:
Naked month by month - 938
Narcyz oraz About Ophelion - po 814

Kraje:
Polska, Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Niemcy, Ukraina, Holandia, Szwecja, Serbia, Norwegia.

Blog ma dwoje oficjalnych obserwatorów, którym chciałbym bardzo serdecznie podziękować!
Tym cichym podglądaczom również dziękuję.
Zdjęcia skomentowano 109 razy.

PODZIĘKOWANIA:
Muzeum Erotyzmu oraz Under the Thach za reklamę.
Znajomym, rodzinie, koleżankom z pracy, a w szczególności Michałowi Buddabarowi za robienie zdjęć.
Stachowi Swobodzie za Topika.
JIM za udostępnienie aparatu.


poniedziałek, 2 września 2013

2/3 ADO

06.07.2013.
Niesamowite jak czas zapierdziela, gdy człowiek sumiennie dzień w dzień realizuje założenia ofelionowego projektu!
Szast-prask!!! I zostało mi ostatnie 4 miesiące udawania nagiego topielca.
Niestety najlepszy okres na tego typu igraszki właśnie mija, bo znów nadchodzą deszcze, wiatry, śnieg i mróz. Dałem radę na początku, to czemu teraz nie mam dać, choć muszę z przykrością stwierdzić, że częste przebywanie w wilgotnym środowisku delikatnie zaczyna odbijać się na kondycji organizmu.

W połowie drogi w spektakularny sposób miałem możliwość pozbycia się zarostu twarzy.
Z jednej strony bardzo się cieszę, bo w żaden sposób tego nie pielęgnowałem, zatem stawało się to coraz bardziej uciążliwe, szczególnie podczas posiłków. Z drugiej strony trochę szkoda tych sześciu miesięcy hodowania sierści, bo mógłbym w grudniu spokojnie dorobić jako Święty Mikołaj.
Przy okazji mogłem znów wygolić resztę ciała, pozostawiając w spokoju włosy na głowie, jako jedyny znak mijającego czasu.
16.08.2013.
Statystyki podam tylko częściowo, a całościowe podsumowanie znajdzie się na koniec roku.
Najczęściej otwieranymi dniami są obecnie:
- dynamiczne święto trzeciego maja - 92 kliknięcia;
- mroźny pierwszy dzień wiosny - 68 kliknięć;
- zeszłomiesięczny wpis informacyjno-urlopowy - 67 kliknięć.

Otwieranie zakładek prezentuje się następująco:
- comiesięczna golizna - 394;
- performance - 377;
- info o projekcie - 368.

Kraje, z których zaglądacie na bloga, to oprócz oczywistej Polski, Rosja, Stany Zjednoczone i Niemcy.
Tak wysforowały się do przodu, że raczej nie przewiduję zmian w tej kwestii.

Łącznie kliknięto w bloga nieco ponad osiem tysięcy!
Moim zdaniem całkiem sporo, jak na stronę tak właściwie o niczym.

O źródłach ruchu póki co jeszcze pomilczę, a tylko wspomnę o jednym intrygującym zdaniu kluczu - "i live all day naked blog".
No niby staram się codziennie latać na golasa jak najdłużej, ale bloga o tym interesującym aspekcie swojego życia jeszcze nie prowadzę.
W lipcu ponownie projekt dostał rekomendację od Muzeum Sztuki Erotycznej, a dokładniej narcystyczny występ na kimonkowym wernisażu, za co serdecznie dziękuję.

Na ten ostatni kwartał odrobinę przeprojektowałem stronę, dodając etykietową statystykę.

niedziela, 12 maja 2013

1/3 ADO

Minęły już ponad 4 miesiące od rozpoczęcia projektu Ophelion.
Po takim czasie mogę już pokusić się o jakieś przemyślenia, spostrzeżenia czy anegdoty.
2013.01.14.
Przez pierwszy miesiąc (styczeń) robiłem go praktycznie dla siebie, nie mówiąc o nim nikomu. Szlifowałem layout, opis oraz wprawiałem się w samodzielnym pstrykaniu zdjęć, bo na pomoc innych mogę liczyć sporadycznie.
Z tymi samojebkami nie jest tak łatwo, bo na rzucenie się do wody albo w śnieg mam całe 10 sekund opóźnienia migawki, więc muszę się nieźle nastarać aby dobiec do miejsca pozowania i przekonująco udawać trupa vel topielca.
2013.04.08.
Dlatego przepraszam wszystkich malkontentów za to, że są one tak podobne i robione najczęściej w padzie na twarz lub bok. Dzieje się tak głównie z oszczędności czasu (szybciej się pada na ryj) i bezpieczeństwa (widzi się w co upada). Samemu też nie jestem zadowolony z tych zdjęć, głównie z powodu rozchodzących się kręgów na wodzie (ale jak się nie ma co się lubi...), bo gdyby nie one, fotki byłyby zajebiaszcze, a tak są tylko fajne :)

W lutym wtajemniczyłem już w pomysł dosłownie kilka osób, tak na zasadzie testera wrażeń, dlatego w marcu oficjalnie wypłynąłem na szerokie wody... internetu.
Pomalutku, powolutku zaczęły się jakieś skromne linki i podglądania z innych stron świata czy internetowych.
O ile reklama u Kimonka raczej nie dziwi, to wejścia z jakiś egzotycznych miejsc, których nie będę przytaczał już bardzo. Są to jakieś nieznane mi wcześniej portale społecznościowe, do których dostępu nie posiadam, a nawet strony pornograficzne, co jest dość smutne, bo potwierdza się konkluzja, że jak goła dupa i chuj, to od razu musi być porno i duszno. Z drugiej strony wychodzę z dość znanego założenia, iż nieważne jak o Tobie mówią, grunt żeby to robili.
W miniony czwartek blogasek otrzymał pozytywnego internetowego kopa w dupę, gdyż został zareklamowany przez Muzeum Sztuki Erotycznej, które realnej siedziby jeszcze nie posiada (podobno niektóre środowiska ostro protestują), jednak prężnie działa bez stałego miejsca zamieszkania, wynajmując na wystawy różne miejsca oraz intensywnie udziela się na fejsbuku.
DZIĘKI ;DDD

Statystyki "lekko" mi zaszalały, ale po paru dniach wracają do pewnej stabilizacji.
Dość nieśmiało pokazują się poszukiwania bloga w googlu przez wpisywanie fraz "all day opelion" (łącznie lub osobno). Zabijcie mnie jednak, ale nie jestem w stanie wymóżdżyć, jak komuś udało się wleźć na bloga przez wpisanie słowotworu "nustyfuckingporn" o_O
Kraje z jakich ludziska trafiają to podstawowa czwórka, czyli: Polska, Rosja, Stany Zjednoczone oraz Niemcy. Później figurują: Wielka Brytania, Szwecja, Kanada, Francja, Holandia, Dania. Do tego kilkukrotne kliki ze Szwajcarii, Bułgarii, Austrii, Belgii, Hiszpanii, a także perły w postaci Białorusi, Malezji, Iraku, Kazachstanu, Hongkongu, Tajwanu, Turcji czy Chin.

Generalnie pozowanie do samych zdjęć wbrew pozorom sprawiają mi sporo radochy ;D
2013.04.07.
Choć woda czasem zimna jak diabli.
Kilka osób pytało się, czy trudne jest glebnięcie w zaspę?
Już o niebo wolę bardziej śnieg, niż lodowatą wodę, a muszę przyznać, że w białym puchu zdarza się bardzo przytulnie leżeć (gdy temperatura jest bliska zeru, mała wilgotność powietrza i brak wiatru).
Chyba najtrudniejsze było wchodzenie do rzeki przed wielkanocnym świtem.
2013.03.31.
Organizm jeszcze zaspany, wokoło mrok, śnieg, mróz, lekki wiaterek oraz para wydobywająca się z ust modela i fotografa... brrrrrrrrrr...
Czasem muszę się odrobinę zmusić i zmotywować, żeby zapozować w jakimś miejscu,
2013.05.07.
bo dno wyjątkowo błotniste i brudzi na maksa lub sama woda śmierdzi i zarasta glonami.
Jak ma się fotografa i dużo czasu, to można wcisnąć się w ciasny kącik i pozować bezstresowo, bo tenże pilnuje też okolicy przez niechcianymi gapiami.
2013.05.10.
Przypadkowi ludzie są dla mnie źródłem największego stresu, bo wbrew pozorom nie jestem typowym ekshibicjonistą, czyli nie czerpię przyjemności z obnażania się przed obcymi osobami. Podczas zdjęć najpierw robię rekonesans terenu i długą przyczajkę, zanim zdejmę ciuchy i szybko wyskoczę przed aparat.
Jeszcze jak się robi zdjęcia we dwoje, to można jakoś ściemniać, że jakaś szkoła plastyczna albo artysta-fotograf i jego muza, a samemu...?
Najdłuższe czekanie na zdjęcie miałem na zalanym przez Wisłę warszawskim placu zabaw, bo non stop ktoś się kręcił. Ledwo ktoś sobie poszedł, to jak wychodziłem z wody, szedł już następny "obserwator". Chyba godzina zeszła.
Na szczęście nie miałem jeszcze wątpliwej "przyjemności" z Policją lub Strażą Miejską, choć zdaję sobie sprawę, że jest to wielce prawdopodobne w tym "fachu".

W przypadku innego warszawskiego zdjęcia mam do opowiedzenia zabawną anegdotę.
Tego dnia rano wyjeżdżałem z Bydgoszczy, gdzie jeszcze trwała chwilowa wiosna i nie wpadłem na to, że zima może wrócić (w końcu to początek lutego) albo czyha już w stolicy. Ubrany w typowo wiosenne, ładne buty wsiadłem w pociąg i na miejscu zastałem piękną, śnieżną zimę. Udałem się do punktu informacyjnego gdzie zadałem dość dziwne pytanie, zważywszy na strój i pogodę:
- Gdzie znajdę naturystyczną plażę z najładniejszym widokiem na miasto?
Pani dość nieufnie na mnie spojrzała i mówi:
- Yyyyyy... O tej porze to raczej wszystkie plaże są dość... bezludne.
Wskazała mi plażę przy Parku Praskim, naprzeciwko Starego Miasta.
Jadę w to miejsce w tych nieszczęsnych butach, śniegu po kolana i lekko mrozi, a na brzegu stoi dziadek z wnuczką i pstryka miastu fotki. Dziewczę przestępuje z nogi na nogę, chucha w dłonie, a dziadek twardo wali zdjęcia. Myślę sobie zaraz skończy więc poczekam, również dreptając z zimna w miejscu. Czas mija, dziadzio fotografuje, ja nie wytrzymuję i idę do niego:
- Przepraszam. Długo będą Państwo na tej plaży?
- Wnuczka chciałaby już iść bo jej zimno (- Kurwa. Przecież widzę, że trzęsie się jak osika.), ale są takie piękne chmury dzisiaj (- To prawda. Wyjątkowo ładne.), że jeszcze parę zdjęć chciałbym zrobić.
No to walę prosto z mostu:
- Wie Pan, mam taki projekt fotograficzny. Codziennie robię sobie nagi akt w wodzie i właśnie teraz chciałbym go tutaj wykonać. Mnie osobiście Państwa obecność nie przeszkadza, bo jestem naturystą, ale zdaję sobie sprawę, że dla innych może to być widok niezbyt przyjemny.
Starszy Pan spojrzał się na mnie zdegustowany odpowiadając:
- To my jednak sobie już pójdziemy, bo nie bawią mnie takie dewiacje.
Z jednej strony było mi strasznie głupio, z drugiej odczuwałem ulgę i lekko śmiałem się wewnętrznie, bo już dawno nie słyszałem tego słowa.

Jak już pisałem w założeniach projektu, zdjęcia sporadycznie i dość luźno będą nawiązywać do aktualnych wydarzeń, rocznic lub postaci. Wszystkich tropów Wam nie zdradzę (niech się odrobinę Państwo pomęczą), ale kilka mogę podać:
- Sralentynki

(data, serducho na piersi i Chełmno, czyli miejsce przechowywania relikwii świętego Walentego, w tle);
- topienie Marzanny na pierwszy dzień wiosny;
- Święto 3 Maja,
czyli ostatni zryw niepodległościowy naszego kraju (jedyne dynamiczne foto w kolekcji, z ledwo widoczną biało-czerwoną flagą w prawicy), przed całkowitym zniewoleniem pod butem Rosji (czerwone gacie - tak wiem, że wtedy jeszcze nie była tego koloru) i reszty zaborców;
- Wielka Sobota i tradycyjne odwiedzanie instalacji Grobów Chrystusowych (podobno fotka ta wzbudziła kontrowersje);
- Anna Karenina tuż przed tragiczną, samobójczą śmiercią pod kołami pociągu.

Jest jedna rzecz, która od samego początku sprawia mi najwięcej problemów i dyskomfortu.
Futrzenie!!!
Broda sama w sobie jest nawet OK, ale wąsy... Najeść się przez nie normalnie nie mogę, bo wszędzie włażą i ciągle je przeżuwam. Włosy w nosie - masakra. Krzaczaste brwi - szpecą. Włosy pod pachami - zaczynają nieprzyjemnie pachnieć, pomimo intensywnych kąpieli. Łoniacze - prawie całe życie goliłem lub depilowałem, więc ciężko się przyzwyczaić. Kłaki na dupie - zużywam masakryczne ilości papieru toaletowego, nie wspominając o ciągle brudnych slipach. Włosy na nogach i klacie - jedyna rzecz, która kręci większość ludzi.
Sprawy nie ułatwiają rodzina ze znajomymi, mówiąc na każdym kroku jak fatalnie oraz obrzydliwie wyglądam.
- HELOŁ!!! Jeszcze na oczy mi nie padło i lustro posiadam, choć to już zaczyna trzeszczeć, więc pewnie niebawem pęknie na mój widok.
Jest też jeden mały plusik zarastania. Skończył się problem z zaczepiającymi, żebrającymi bezdomnymi. Wcześniej chcieli kasę tak po prostu (nie dawałem) albo na żarcie (jak miałem czas to kupowałem, jak nie to dawałem jakiś wdowi grosz). Obecnie traktują mnie jak swojego, a czasami zagadują jak kumpla, na zasadzie "Co słychać Stary?".

Obecnie nadchodzi najprzyjemniejszy kwartał zdjęć: ciepła woda, słońce, kwiaty kwitną, ptaszki ćwierkają, tylko wędkarzy i ogólnie ludzi nad wodą jakby więcej, no i w pizdu komarów.
Zatem ulubionych w niektórych kręgach "kurczaków w brytfannie" będzie zdecydowanie mniej (trafią się jak będę miał czasu mało, albo pogoda za oknem beznadziejna), natomiast częściej będę wyginał śmiało ciało w plenerze.
2013.05.08.

poniedziałek, 4 marca 2013

Trzylatek Huncwot

Huncwot ma już trzy latka!!!
Od narodzin, poprzez roczek oraz dwulatkę stał się wyszczekanym szczeniakiem po przejściach.
Dwa miesiące przed jego urodzinami, dostał w prezencie braciszka Opheliona, zatem teraz chciałby radośnie przedstawić tego rozkosznego niemowlaczka.
Pewne nieśmiałe sygnały, że coś jest na rzeczy, były wysyłane od samego początku, a można było doszukiwać się ich w postach oznaczonych enigmatycznym tagiem - ADO.

Myśl o powołaniu go na świat, zabłysła jakieś 1,5 roku wstecz.
Można o nim powiedzieć Baby Queer ponieważ posiada dwóch ojców oraz nic nieświadomą surogatkę, a na to nakłada się niesprecyzowana płciowość, gdyż pierwotnie był kobietą.
Dość szybko przeszliśmy do czynu, pstrykając aparacikami tu
i tam.
W tej drugiej lokalizacji trafiłem dosłownie w gówno... ale przynajmniej wyszedł z niego dobry materiał wyjściowy. Zatem da się rzeźbić w tym materiale, choć w tym przypadku raczej kwasić ;DDD

Często myślami wracam do tamtych szalonych letnich dni, gdy wśród ogólnej biegunki zwariowanych pomysłów i projektów, poczęliśmy właśnie Opheliona, który u Kimona przyjął formę graficznego poliptyku, natomiast u mnie fotograficzną kontynuację, a dokładniej restart.
To był magiczny czas...

Jeden projekt, a łączy praktycznie wszystkie moje pasje i zainteresowania (fotografia, podróże, naturyzm i natura, akt, queerowy wydźwięk oraz kontestacja Śtuki).
Woda to mój żywioł. Symbolika jest raczej znana. Towarzyszy całemu cyklowi życiowemu, od poczęcia po śmierć.

Od razu chciałbym uprzedzić, że nie będę aż tak się poświęcał, żeby codziennie publikować zdjęcie. Wystarczy sam fakt, że codzienne będę je robił, szukając wody lub jej namiastki wszędzie tam gdzie aktualnie będę się znajdował.
Mijający czas obrazuje powoli zarastające włosiem ciało, które w Sylwestra dokumentnie ogoliłem. Wstępnie chciałbym wytrwać w tym futrzeniu przez pół roku, a później zobaczy się jak mocno uciążliwe będą upały ;)
Niestety googlowa mapa jest niezbyt dokładna, stąd czasem zdarzają się niewielkie nieścisłości w lokalizacji.

Z nieukrywaną radością chciałbym Państwu bardzo serdecznie przedstawić tego brzdąca!



* Filmik stworzyła frontmenka Domowych melodii czyli Justyna Chowaniak

P.s. Częste odwiedziny, lubienie, reklamowanie, polecanie, linkowanie itp. są jak najbardziej wskazane i mile widziane ;DDD
P.s.2 Maupie dziękuję za udostępnienie grafik do upiększenia strony.

niedziela, 24 lutego 2013

After Shame

ROK.
Tyle minęło od publikacji posta, który przez ten czas stał się niekwestionowanym hitem bloga.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę słowo wstyd, przełączyć się na obrazy, a tam wita poszukiwaczy sterczący wac.
Dla przypomnienia wszystko zaczęło się od nietypowego zamówienia na obraz, który został upubliczniony wraz z premierą filmu pod tym samym tytułem.
Filmu, który stał się przysłowiowym, niewielkim pchnięciem w otchłań.
Filmu, który pokazał mi beznadzieję własnego istnienia.
Od momentu jego obejrzenia moje życie zaczęło się sypać, stając się zupełnie bezcelowe.
Oczywiście to nie wynik samego seansu! Jak wspomniałem był on tylko niewielkim kamieniem poruszającym lawinę nietykanych wcześniej problemów.
Dzień po dniu staczałem się coraz bardziej. Przestałem spać, jeść (schudłem jakieś 10 kg), zacząłem pić (bynajmniej nie wodę). Gdzieś w okolicach września byłem psychicznym i fizycznym wrakiem. Miałem problemy z koncentracją, wpadałem w skrajne stany emocjonalne, przestałem biegać na siłkę, z wizytą zjawiła się ciocia impotencja, dobiegła końca moja stołeczna kariera, spora część włosów wyemigrowała z czoła na kark
Pod koniec października wyjechałem na urlop w tropiki, gdzie towarzyszyła mi muzyka, która również w tropikach powstała. I choć w słowach jest "Jezus Maria nie ogarniam", to pomogła mi samemu się ogarnąć (tak przy okazji kompletnie nie rozumiem, dlaczego żydzi się komuś babrania w bagnie na tajskiej plaży).

Po roku znów stoję nagi.
Różnica polega na tym, że już się nie napinam, bo teraz wisi mi to ;DDD
Wiosna przyjdzie i tak ;P

Coś się kończy...
Coś się zaczęło ;)

piątek, 6 lipca 2012

HaDeSetny SZF

Wreszcie jest!!!
Setny odcinek cyklu Saturday Zbok Fever.
Zgodnie z obietnicą złożoną w pięćdziesiątej odsłonie, dzisiaj zaprezentuję się Państwu w pełnej krasie, ale zanim to nastąpi, będziecie skazani na garść statystyk i podsumowań oraz intymnych wyn(at)urzeń ;)
Jak napisałem we wspomnianym wpisie, pierwsze 10 odcinków nie było związanych z pokazywaniem piękna ludzkiego ciała, tylko z rzeczami, które nie wiedzieć czemu ;> kojarzą mi się erotycznie ;D
Później poszły naprzemienne akty kobiet i mężczyzn (wszak wielbić trzeba po równo obydwie płcie).
Posty do cyklu redagowali również współtwórcy tego bloga: jeden zezwierzęcony odcinek napisał Fafik, natomiast dwa następujące po sobie - Kimonek (odpowiednio numery 65 oraz 66).
Zatrzymajmy się chwilę przy tym drugim, szatańskim odcinku, ponieważ wiążą się z nim dość ciekawe spostrzeżenia ;> Otóż na chwilę obecną został on skomentowany 66 razy, a ilość odsłon właśnie oscyluje w okolicach liczby 666, co klasyfikuje ten wpis na pierwszym miejscu (nie licząc kilku odosobnionych przypadków, o czym za chwilę) kliknięć w całej serii.
Przechodząc do tych wyjątków... Wynikają one z nieograniczonych możliwość Google'a, gdzie ludzie ciekawi świata wpisują w wyszukiwarkę hasło ZBOK i w grafikach na pierwszych i dalszych miejscach ukazują się zdjęcia z mojego cyklu, dlatego ilość odsłon pięciu odcinków plasuje się powyżej 1000, a rekordowy odcinek 14 ma ich 2455.
Najczęściej komentowanym odcinkiem był numer 46 i dochapał się 134 komentarzy.
Kończąc nudne podsumowania statystyczne, wspomnę, że wszystkie odcinki razem wzięte kliknięto około 17800 razy, pozostawiając 850 komentarzy.
Jest jeszcze jeden mały powód do świętowania, ponieważ ten wpis jest sześćsetnym (600) postem tego bloga

Ufffff....

Myśleliście, że już będziecie mogli patrzeć na moje nagie zdjęcia ;>
Nic z tych rzeczy ;DDD
Proszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość albo użyć scrolla ;P

No właśnie. Jeżeli komuś spieszno do moich aktów lub prezentacji fragmentów ciauka, to prawdopodobnie zbyt mało uważnie obserwował bloga albo ma obsesję na moim punkcie ;) W samym zbiorze poświęconym naturyzmowi pokazałem się około 20 razy.
Uważam, że nagość należy odczarować. Jest dla mnie czymś niepojętym, że na przemoc, krew i makabrę w mediach jest społeczne przyzwolenie, a - wydawałoby się - naturalna dla człowieka (zwierzęcia) golizna wzbudza niezdrowe emocje i fascynacje.

Mógłbym tak jeszcze trochę popisać, ale nie mam sumienia trzymać Was tak długo w tłumionym napięciu (pamiętajcie, że to się łatwo rozładowuje - przynajmniej chwilowo).
Obiecałem - zamiast jednego - zaprezentować trzy zdjęcia.
Chociaż chwilę, chwilę...
Okazuje się, że dwie prezentacje w tym cyklu mam już za sobą ;DDD
Pierwsza odbyła się przy okazji Bożego Narodzenia i pokazywania okładek okolicznościowych płyt dla najbliższych ;)
Kolejna odbyła się w Sylwestra, razem z życzeniami na kolejny rok ;))
Jeśli jeszcze zdradzę, że tak naprawdę dzisiejszy odcinek nie jest setny, bo po drodze wkradł się jeden dodatkowy odcinek, to już chyba jestem zwolniony z obietnicy ;P

Dobra, dobra... Już przestaję się droczyć ;)
Tak siebie postrzegam.
Wszyscy wokół pukają się w czoło, gdy wspominam o obrastających mnie zwałach tłuszczu, ale nic na to nie poradzę ;(
Dodatkowo stan ten jeszcze się pogłębił w związku z niedawno prezentowanym zdjęciem pewnego gościa, którego celowo nie podlinkuję, bo mnie zazdrość zżera, że taki boski i tyle ludzi już wlazło na wpis z jego występem ;D
Wystarczy, że wspomnę o pewnym incydencie z pracy, gdy odmawiając słodycza, tłumacząc się drakońską dietą, pokazałem wspomniane zdjęcie w kontekście zapowiedzianej ankiety. Koleżanki spojrzały na mnie z politowaniem, wręcz z pogardą oraz obrzydzeniem i dalej zaczęły ubóstwiająco wgapiać się w ekran monitora, a kisiel aż im w majtach chlupotał hahaha

Pierwsze zdjęcie, jakie pokażę, było zaplanowane od momentu, gdy zapowiedziałem swój występ.
Pochodzi z nadmorskiej sesji wykonanej przez Ryśka Łucyszyna. Tej samej, z której jest mój ulubiony portret.
Kompletując wszystkie trzy foty, w ostatniej chwili zdałem sobie sprawę, że nie mogę go pokazać, gdyż - w kontekście tej recenzji - w prezentację (jako całość) wkradłby się fałsz, bo na żadnym z nich nie byłoby widać "przerażającego" prącia ;] Pozwolę sobie przytoczyć mały cytat:
"...jako stuprocentowy naturysta, szczycący się średnią europejską, cały czas zachodzę w głowę, po chuj chować chuj, kiedy epatuje się całą resztą???"
Nastąpiła korekta zdjęcia i zamiast aktu ze skrzyżowanymi nogami zasłaniającymi strategiczne partie, będzie wizerunek z rozłożonym podwoziem ;D
Jest lipiec 2003 roku. Mam 27 lat. Plaża naturystyczna w Chałupach. Miesiąc wcześniej wreszcie straciłem dziewictwo z kobietą moich marzeń (od czasów I Komunii Świętej), więc dopiero odkrywam własną płciowość (wcześniej była ona kompletnie uśpiona, bo byłem maksymalnie skupiony na nauce). Jestem strasznie nieśmiałym, zamkniętym w sobie mężczyzną (skutek wychowania i wiejskiego pochodzenia - w LO byłem jedynym wieśniakiem w klasie [+ 6 wieśniaczek] na 30 uczniów). Dopiero teraz odważyłem się bojaźliwie wyfrunąć z rodzinnego gniazda, ale przyświecały mi dwie podstawowe zasady - "Nic co ludzkie, nie jest mi obce" oraz "Kosztuj wszystko, co napotkasz, dopóki nie krzywdzisz innych i nie szkodzisz sobie".
Ten akt jest ważny z wielu powodów. Wystarczy przyjrzeć się twarzy, z której można wyczytać całą gamę skrajnych emocji. Jest zdziwienie (co ja robię, pozując nago zupełnie obcemu facetowi), obawa (co ten człowiek później zrobi z tymi zdjęciami), zakłopotanie (nie mogę powstrzymać erekcji wywołanej nagością własną i innych plażowiczów), radość (zdołałem przełamać kolejną barierę), odrobina złości (na co mi to) i podniecenia (dobrze że wiał wiatr, bo cały się telepałem).
Foto by Ryszard Łucyszyn
Najlepszym uzupełnieniem tego foto i uczuć z nim związanych jest ta piosenka.
... jesteśmy piękni niezależnie od tego co mówią
Tak, słowa nie potrafią nas poniżyć
Jesteśmy piękni, każdy na swój sposób
...

Minęły całe trzy lata. Zainwestowałem w ciało, wyeliminowałem lub ukryłem głęboko sporo kompleksów, zacząłem poznawać swoje atuty i nauczyłem się je wykorzystywać, zatrudniłem się nawet w charakterze modela, pracując codziennie jako pielęgniarz.
Uwielbiam słońce! Niczym Superman gasnę bez energii słonecznej. Późna jesień, zima, a szczególnie przedwiośnie są dla mnie katorgą. Odżywam gdzieś w okolicy kwietnia i przez całe lato ładuję się bez umiaru. Później jestem niczym króliczek Duracella ;) Tylko najbliżsi wiedzą, jaki robię się marudny w pochmurne dni. To będzie prawdziwy cud, gdy kiedyś nie zachoruję na czerniaka, a to przecież taki sam nałóg jak alkoholizm lub nikotynizm. Opamiętam się, jak będzie za późno, ale wychodzę z założenia, że na coś umrzeć trzeba ;]
Kolejne foto jest tego dowodem. Skóra już boleśnie poparzona, ale twardo spiekam ją dalej, a na twarzy odmalowana ekstaza.
Samo zdjęcie pod względem technicznym jest kiepskie (ucięte włosy, brak kończyn dolnych), jednak bardzo je lubię, bo pokazuje moją naturę w letnie dni (pozytywny pląs, chill oraz odrobina szaleństwa). Cały ja ;DDD
Foto by Krystupas
W takich chwilach w głowie na okrągło gra mi jedna melodia. Nawet w momencie robienia tego zdjęcia grała. Pewnie dlatego przybrałem taką pozę hahaha

Ryszarda odwiedzałem regularnie przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi. Miał malutkie mieszkanko na poddaszu ogromnego "mrówkowca" z wielkiej płyty, w którym zdołał jeszcze wygospodarować studio fotograficzne. Zrobił mi tam trzy sesje, z których jedna była wyjątkowo udana. Świetnie się przy niej bawiłem, choć fizycznie była dość wyczerpująca (mozolne ustawianie światła, nienaturalne, powykręcane pozy, a nawet stawanie na głowie). Kilka z tych zdjęć, zostało później wybranych do retrospektywnej wystawy Ryśka w 2008 roku (dla przypomnienia relacje przeczytacie tutaj oraz tutaj).
Foto by Ryszard Łucyszyn
Wspomniany osobnik zachwycił wszystkich swoim sześciopakiem, ale ja również posiadam własną WunderWaffe ;DDD
Foto by Ryszard Łucyszyn
Komentarz jest zbędny ;D
"Przez moje serce przechodzą dreszcze
Postawiłeś moje życie na głowie
Masz najpiękniejszą dupę na świecie
"
Nie ma to jak skromność buahahahahaha
Niestety z powodu wieku i nieubłaganej grawitacji już tak nie sterczy jak dawniej ;)

Ciekawe, czy ktoś cierpliwie dobrnął do samego końca bez przewijania tekstu ;>
Jeżeli znaleźli się tacy wytrwali, to mieli okazję przeczytać trzeci (obok tego oraz tego wpisu), najbardziej szczery, intymny i osobisty post w historii bloga
Prawdopodobnie spodziewaliście się, że w podsumowaniu mojego występu pojawi się ta piosenka. Być może w wykonaniu Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki lub wersję niezawodnego Jasia Fasoli ;DDD
Nic z tych rzeczy!
Skoro na początku napisałem, jak siebie postrzegam, zatem na koniec zapraszam na krótki seans filmowy hahaha

BUCKET!!!
;DDD

wtorek, 20 marca 2012

Żabia perspektywa

Hibernuje czy martwa?
Obstawiałem to drugie, ale godzinę po zrobieniu zdjęcia już jej tam nie było ;)

Wiosna tuż, tuż i niedługo opadną rzekotki z drzew.
Tymczasem po zmroku, nadal trzeba się dogrzewać zieloną herbatą, z ulubionego kubeczka.
Żabcie to ogólnie bardzo fajowiutkie stworzonka ;DDD
Warte naśladowania, szczególnie gdy trzeba utrzymać się na powierzchni cuchnącego bajorka, dzielnie pozując do grafiki, która przeszła moje najśmielsze wyobrażenia.
Poniższe zdjęcie jest dowodem jak malownicze jest to miejsce, jak ciemna jest tam woda, oraz jaki syf osiada po kąpieli w niej.
Tatuaż prześwitujący wśród brudu, potwierdza moją tożsamość ;)

piątek, 24 lutego 2012

Wstyd / Shame


Znalazłam sny z dziecięcych lat przewiązane białą wstążką
Nie taki w nich zmyśliłam świat, nie tak miałam żyć
Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Sprzedałam swoje "ja", by tylko kochaną być
Jest mnie coraz mniej i mniej co dnia
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi...

Ludzie wciąż pytają mnie, czego jeszcze chcę
Oni zawsze wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre, a co złe
Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Sprzedałam swoje "ja", sprzedałam im
Już prawie nie ma mnie, już nie mam nic
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi...

I coraz bardziej lubię niebieskie sukienki
Coraz szybciej jeżdżę samochodem
Coraz częściej jest mi wszystko jedno
I milczę coraz częściej!

Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Przed sobą z tamtych lat, gdy miałam sny
Codziennie uczę się nowych kłamstw
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi... 
Varius Manx


Słowa powyższej piosenki (pomijając żeński podmiot literacki) są głównym kluczem do interpretacji obrazu, w który z premedytacją został wmanipulowany Kimonek
Generalnie temat WSTYD, przewałkowano przez różnych malarzy i fotografów doszczętnie. Jednakże wszystko co znam, zrobione jest na jedno kopyto - zawstydzona persona, z opuszczoną głową, trwożliwie zakrywa swoje łono.
Booooooooooring...
A gdyby tak zrobić coś w totalnej kontrze?
Krocze to organ, jak każdy inny (ręka, noga, wątroba), z niewiadomych przyczyn, napiętnowany mianem "zakazanego owocu". Opowiastka o zjadaniu jabłek z drzewa, to wielka bujda, w świetle jeszcze istniejących plemion, gdzie nagość jest absolutnie naturalnym stanem.
Czego tu się wstydzić?
Wstydliwe są emocje wypisane na twarzy (grymasy, barwa skóry, łzy)!
Koncepcja takiego wizerunku, chodziła mi po głowie od paru lat.
Dodatkową (późniejszą) inspiracją, stał się cykl numerowanych aktów Wojciecha Ćwiertniewicza, na których nagość przedstawiona jest zupełnie naturalnie, wręcz obojętnie.
Przy okazji prezentacji obrazu "Manipulation" (swoją drogą dość okropnego), z właściwą sobie subtelnością, zaoferowałem Marianowi modelingowe usługi, widząc z jednej strony spory potencjał do wyzwolenia, z drugiej niezrozumiały wstyd w operowaniu nagością na obrazach.
Dalszą historię z grubsza znacie: wygrane Candy, konkurs związany z obrazem itd.
Gdzieś po drodze, przy okazji planowania zabawy, odbywaliśmy długie rozmowy na gg, podczas których "mimowolnie" drążyłem temat aktów i lęku przed pokazywaniem pełnej (genitalnej) nagości. Najczęstszymi odpowiedziami w tej delikatnej polemice, były jakieś śmieszne, pensjonarskie, małomiasteczkowe, zahukane, pseudoartystyczne wywody, w rodzaju piękna niedopowiedzeń.

Pewnej nocki rzuciłem rękawicę, która dopiero niedawno została podjęta.
Poniżej zapis fragmentu rozmowy, dotyczącej tematu:

hds
2011-03-27 03:14:53 wymyśliłem sobie kiedys baaardzo odważną pozycję do aktu
Kimonek
2011-03-27 03:15:05 czyli :D
hds
2011-03-27 03:15:21 pt Wstyd 
Kimonek
2011-03-27 03:15:34 ???
hds
2011-03-27 03:16:21 stoję dosłownie i w przenośni, z twarzą ukrytą w dłoniach 
Kimonek
2011-03-27 03:16:38 do 2011-03-27 03:16:47 ŚMIECH
hds
2011-03-27 03:18:02 mam dużo durnych pomysłów ;]

O filmowym "Wstydzie", pierwszy raz usłyszałem przy okazji zeszłorocznego (przełom sierpnia i września) Festiwalu w Wenecji, gdzie wzbudził skrajne emocje. Okazało się, że porusza problematykę osobiście mi bliską. Gdzie człowiek staje się niewolnikiem własnych zachcianek, ogólnodostępnego konsumpcjonizmu. Bojąc się emocjonalności, buduje gruby, "lodowy" pancerz, a największym wstydem jest uczuciowe odsłonięcie "miękkiego podbrzusza". 
Paradoksalne jest to, iż omawiany akt, porusza w jednym ujęciu te same kwestie.
"Wstyd / Shame"
by Kimonek
akryl + olej na płótnie
wielkość 250 x 200

Nie mam najmniejszego zamiaru, wyflaczać się przed Wami z własnych słabości, skąd się wzięły, jak wpływają na najbliższych. Ciekawskich zapraszam do obejrzenia filmu, przeczytania tejże recenzji, wsłuchania się w treść piosenki, popytania odpowiednich specjalistów, przejrzenia moich lutowych wpisów (poukrywałem w nich sporo tropów) oraz oględzin obrazu.
Pytanie, dlaczego on taki maluśki?
Bynajmniej nie wynika to z nagłego zawstydzenia własną nagością ;p
Po pierwsze, chodzi o zwykły, złośliwy pstryczek w kimoni nochal, który bez wcześniejszego uzgodnienia, w kilku zapowiadających wpisach i zamieszczonych w nich dość szczegółowych zdjęciach oraz szkicach, zdradził koncepcję całego obrazu, przez co czar niespodzianki prysł, niczym bańka mydlana.
Zatem po detale zapraszam tutaj, tutaj, tutaj oraz tutaj.
Nie potrafię zrozumieć, jak świadomie można, tak rozwadniać, wręcz niszczyć efekt końcowego zaskoczenia finalnym produktem.
Zamiast subtelnego rozpalania ciekawości czytelników, serwuje się drobiazgowe raporty z placu boju.
To jest coś, czego mimo moich usilnych starań, Kimon nigdy nie załapał i również z tego powodu jest mi wstyd.
Po drugie, jakość zamieszczonych zdjęć jest żałosna. Spowodowane jest to wielgachnymi rozmiarami płótna, na którym moja sylwetka przedstawiona jest w skali 1:1. Przez tą wielkość, ciężko go było rozwiesić tak, aby nie zaginał się, a także wystawić do naturalnego światła. Zatem zdjęcia są nieostre, z zaburzoną paletą barw. Jest to wielka plama na honorze malarza, za co kazał widzów serdecznie przeprosić, obiecując poprawę.

Wiem, że już nie miało być piątkowych wpisów. Ten jeden raz, dałem sobie dyspensę.

UPDATE 27.02.2012.
Odrobinę lepsze jakościowo zdjęcia obrazu, można obecnie podejrzeć here.

czwartek, 19 stycznia 2012

Malinowy sputnik

Czy ktoś jeszcze pamięta kimonkowy, październikowy wpis na tym blogu, gdzie dzielnie mnie zastępując, połączył dwa cykle: Pink Friday oraz Saturday Zbok Fever?
Opublikował wtedy cykl kontrowersyjnych szkiców, na których odgrywałem rolę perwersyjnego Szatana (Hadesa).

Wrzutka stała się na tyle poczytna (oglądalna), że starczył jej zaledwie miesiąc, aby wskoczyć na ostatnie miejsce TOP 10 odsłon, z całego okresu działania bloga.
Wywiązała się też wtedy dość ciekawa dyskusja, którą w znacznym skrócie, przytoczę tutaj:
Adept Sztuki pisze...
Ja bym tylko kulturalnie wytknął anatomiczną niezgodność - żołądź od tej strony wygląda inaczej.
Green pisze...
Kimon, to nie ptak, to to ruska rakieta, idź na korki z anatomii, do Adepta.
Kimonek pisze...
No niestety kooperacja Ham&Kid zgubna jest czasem wprowadzając mnie w... maliny.
Green pisze...
W maliny z sowiecką rakietą.
Kimonek pisze...
Ide sobie... z przytupem... będę dopiero w piątek w ,,Pinku"... z ukończonym szkicem.
Green pisze...
...do piątku, rakieta zamieni się w sputnik.
lafle pisze...
A potem ze sputnika powstała Droga Mleczna, po której podróżował Ijon Tichy...
Kimonek pisze...
Zastanawiam się za który ster się złapać w tym malinowym sputniku!
hds pisze...
"Malinowy sputnik"? Czyżby pomysł na kolejny obrazek.
Od słowa do słowa, nakręcając się nawzajem jak króliczki duracela, zrodziła się idea kolejnego obrazka, który z czasem i całą masą kolejnych pomysłów, kiełkujących z poprzednich, stał się całym projektem, będącym kwintesencją kooperacji Ham&Kid.
Dość mocno przypominała ona zależność rysownik/scenarzysta, podczas tworzenia komiksów.

Żeby Kimonek, nie czuł się osamotniony w realizowaniu rysunkowej wizji "Malinowego sputnika", postanowiłem osobno stworzyć swoją interpretację tematu, a gdzieś po drodze powstała również część wspólna.

Jeśli uważacie, że "szatańskie szkice" były drastyczne, to lojalnie ostrzegam iż poniższy materiał, może obrażać uczucia religijne oraz boleśnie ranić zmysł estetyczny wrażliwych jednostek.
Z okazji drugiej rocznicy jego działania na Bloggerze, serdecznie zapraszam do podziwiania całości, natomiast w kimonkowym wpisie rocznicowym, można podziwiać wstępne szkice.
Ciekawe ile popkulturowych odniesień, zdołacie odnaleźć w poniższym malunku?

"Malinowy sputnik" by Kimonek
fragmenty (hds, Fafik, Kimonek, tło) zrobione na osobnych dyktach w akrylu na formatach 50x70
+ corel (sputnik i podkręcenie kolorów i ostateczna podmalówka i faktury)

"Malinowy sputnik" by Ham&Kid
zdjęcia wykonane aparatem cyfrowym, z podkręconym kontrastem w Photoshopie

"Malinowy sputnik" by hds
zdjęcie wykonane telefonem komórkowym, z podkręconym kontrastem i zredukowaną paletą barw w Photoshopie

Na zakończenie jeszcze maleńka ciekawostka.
Stali czytelnicy wiedzą, że odsłona "Malinowego sputnika" miała nastąpić wcześniej.
Okazało się, że nasze oczekiwania względem malunku były odmienne, a jego kontrola w trakcie powstawania, z racji zakończonej współpracy była żadna.
Ku przestrodze, aby pokazać jak kończą się projekty, gdy nie ma stałego kontaktu na linii scenarzysta/rysownik ;]
Mam nadzieję, że Kimon mnie nie zabije za pokazanie tego czegoś, ale zrobiłem to w dobrej intencji ;D

poniedziałek, 26 września 2011

Pornostar

Kto pamięta wiosenną zabawę (ankietę) - Odwłochuj hds'a???

Dla przypomnienia.
Fun polegał na wybraniu najkorzystniejszejszego, najzabawniejszejszego, najbardziej zwałowego zarostu twarzowego, w jakim miałem prezentować się jesienią.

Po dwóch tygodniach intensywnego głosowania, w imponującym stylu, wygrał pornoaktor.
Żeby nie być gołosłownym, a właściwie to być GOŁO oraz SŁOWNYM.
Oto ON!!!
W pełnej okazałości i gotowości!
PORNOOOOOOOOAKTOR ;DDD
Korzystając z ostatnich, ciepłych promieni słońca w tym roku, obserwowałem majestatycznie sunący po niebie, olbrzymi (około 70-80 sztuk) klucz żurawi.
UPDATE 27.09.2011. godzina 00:10
Właśnie wilq'owy kalendarz wyświetlił, że dziś jest "Dzień bez porno w internecie".
hahahahahahahahahaha
Nie wiem jak zniese tą niedogodność ;DDD