piątek, 27 maja 2011

Pink Friday 6


Jak wiadomo z ostatnich news’ów, jak na moim i HaDesowym poletku, trwają ciągłe prace nad cyklem obrazów z Freak’iem w roli głównej, który użyczył swej facjaty w swoim wolnym czasie i to zupełnie bezinteresownie ( nawet romans nie wchodził w grę), bym mógł zrobić krok do przodu i przygotować się przed egzaminami na Akademie Pięknych Sztuk oraz przed swoją pierwszą, autorską wystawą ;] od spontana do spontana, wyszło co wyszło ;]

Praca ciągle wrze, moje spanie ograniczyło się do minimum ( dziś nawet oka nie kładłem), a HaDeSowe oblicze coraz bardziej ujawnia się na forum publicznym, które można obserwować w tym wpisie ( oraz poprzednich HaDeSowych) i moim poletku…

Nie od dziś wiadomo, że Freak łapie się dla zabawy różnych przedsięwzięć artystycznych- sesyjki, pozowania, akty, reklama- o czym ochoczo wspominał niejednokrotnie na swoim poletku, łechtając się niemiłosiernie- bo zimny narcyz to… zimny narcyz- i to bez dwóch zadań- a sam obmawiany otwarcie o tym powiada katując się na siłcę, by móc w lustrze patrzeć jak jego masa mięśniowa ciągle jest w rozkwicie- nie daj Bóg by zauważył zbędny tłuszczyk ;]

ciiiiiiii- to temat tabu ;] nigdy nie powiadać w jego towarzystwie o wadze ;] jeśli temat zostanie podjęty- rozmawiać o pogodzie udając że tematu nie ma ;] polecam i… ostrzegam :P

;] tak to jest dziecięciu z zakamarków wsi pokazać duże miasto i jego możliwości ;] no i z pokornego dziecięcia, któro wiecznie w książkach siedziało, wyrosło zimne, sarkastyczne draństwo, niejednokrotnie szpilkę wbijając ;] ale chyba za to się Go kocha?

Ale wcale się nie dziwię- z takimi gabarytami, można robić to i owo ;] i udzielać się w szerokim zakresie działania ;] cieszy mnie fakt, że mogę być pierwszym z pod którego powstaną obrazy- i to w temacie akuratnie takim ;] ale może naturystom łatwiej jest ,,bawić” się w takie rzeczy? woah ;]

Nie będę komentował minionego tygodnia, bo Freak dogłębnie go skwitował w jednym z wpisów- cieszę się, że nie próżnuje ( widzę jak kwitnie i dobry humor udziela mu się na różnym poziomie egzystencjalnym- i oby tak dalej) a swoje brudne stopy wkłada w pożyteczną pracę, która nie zamyka się na leżeniu ptaszorem do góry, nad jeziorem z komiksem w dłoni ;]

Zatem zapraszam częściej do oględzin mego bloga jeśli chcecie oglądać HaDeSa w jego całej okazałości ;] a jeśli chcecie się bardziej napajać pozytywną wibracją pozostańcie tu :)

Miłego weekendu

K.I.M.


na zakończenie pozytywny pląs z podtekstem dedykacyjnym ;]
przy tej piosence wraz z mą Maszką nie jedną imprezę obskoczyliśmy ;P

Hasający Dialekt Sarkastyczny 8


Jak co piątek, witam w cyklicznym odcinku HDS'a.
Na wstępnie bardzo, ale to baaardzo dziękuję Wam (czytelnikom) za to, że swoimi kliknięciami, udowodniliście niecnemu Kimonowi wyższość (w rankingach czytelniczych), moich fantastycznie zredagowanych wpisów, od Kimoniej bezładnej paplaniny ;D
Tym samym ciągle potwierdzacie fakt, że ludzie jeżeli już cokolwiek czytują, wolą krótką, konkretną, zabawną nowelkę, od nudnego, rozwlekłego, niestrawnego strumienia świadomości a'la JJ.

Tak właściwie po zeszłotygodniowym faux pas popełnionym przez K., zacząłem się zastanawiać, czy jest sens dalszych gościnnych występów tutaj.
Staram się jak mogę, żeby zaspokoić Wasze niewybredne gusta, a właściciel bloga chwilę po mojej publikacji, wrzuca własną pisząc w uzasadnieniu:

"Miałem dziś nic nie wrzucać, pozostawiając piątkowe wibracje komuś innemu, ale po ostatnim wpisie, nie miałem wyboru- by nie wyskakiwał jako pierwszy na stronie głównej".

Nawet sobie nie wyobrażacie jak przykro mi się zrobiło, pomimo tego że jestem zimny jak góra lodowa.
Kim przeliczył się jednak odrobinę, bo mimo wszystko mój wpis, przez kolejny tydzień (aż do wczoraj), okupował pierwsze miejsce Top 10!!!
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI!!!
JESTEŚCIE KOCHANI ;-*
Dzięki Wam wiem, że jednak warto orać to poletko.

Przechodząc do konkretów.
Nasz umiłowany dzieciuch, wrócił do osobistego nadzorowania bloga i przez ostatni tydzień raczył nas swoimi chrabąszczami ;D
Największe poruszenie wywołały jego szkice do dyptyku - "Descent Into... Hades..." ;)
Z których absolutnym hiciorem, zupełnie niezasłużenie, stał się niedopracowany rysunek dupy, uuups chciałem napisać pupci ;]
Te cztery litery, wspięły się w tempie expresowym na pierwsze, czytelnicze miejsce, potwierdzając kolejną starą prawdę, że nic nie przyciąga tak ludzi, jak golizna.
Zaczynam się mocno obawiać, co to będzie, gdy Kimonek odważy się opublikować akt z widocznymi narządami płciowymi...
Jedynka kimonkowej Babci na liście wszechczasów, może być poważnie zagrożona ;]

Dlatego przez pamięć owej babci, apeluję do Ciebie Kimonie!
Nie podążaj tą ciężką, trudną i zdradliwą drogą taniej golizny!!!
Może się wydawać, że jest ona lekka i przyjemna.
Pochlebcy ze wszystkich stron, będą mówili jakże piękne i wspaniałe te akty, lecz nie zapominaj - óny chcom ino hleba, ygrzysk, krfi oraz tits&bóbs.

Najpierw wytrenuj "nudne" portrety, martwą naturę i pejzaże.
Na artystyczne akty przyjdzie czas ;)))

Tyle w kwestii, mojego (hds'owego) sprowadzania niewinnej, kimoniej duszyczki, na ciernistą drogę, wprost do czeluści Tartaru.

Na zakończenie będzie jeszcze kilka zdań o kimonkowych przyjaciołach, którzy z racji wieku i doświadczenia starają się prowadzić małpiątko przez życie.

Mowa o HTFach, którym autor poświęcił wczorajszy wpis.
Wspaniale mieć przy boku takich kumpli.
Gdyby tylko Kimonek odrobinę łatwiej przyswajał wiedzę, bo niby twierdzi że tak jest, a bez przerwy udowadnia, że inaczej jest ;>

Mówią, że ptaki nie mają węchu.
Zobaczcie jak szybko, złapany w kadrze gołąb, oddala się od brudnych nibynóżek, odzianych w oldschoolowy sandał ;D

Pełna fotorelacja ze zdarzenia na wiedźminim blogu ;)))

środa, 25 maja 2011

,,Descent Into Hades... Dyptyk


,,Descent Into Hades..."
dyptyk

ołówek na kartonie + czarny akryl
2 x 100x70
(całość 100x140)

więc wstępny szkic do obrazu mam już za sobą... który ukazuje pierwiastek czego można spodziewać się dalej... sam dyptyk na płótnie niewiele różnic się będzie od układu na szkicach, zamieniając kontrastowe tło na zlanie się dwóch przestrzeni- równoległych światów...
zstąpienie do piekieł...
czyli drugi obraz z serii ,,Passion Of The K.I.M."...
więcej na temat stylistyki, pytań i odpowiedzi ,,dlaczego", obrony emocjonalnej obrazu pojawi się gdy wrzucę ukończoną prace...


Doro wczoraj zapaliła mi kolejną lampkę, by jak w przypadku ,,Verdict", nie popełnić tego samego błędu i nie zostawić wrzuconej pracy na forum publiczne przed jej osobistym wywleczeniem, rozkładając na czynnik pierwszy treści zawartej...
odbiór osobisty jest tak różny, indywidualny, więc bez osobistej riposty się nie obejdzie...
choć nie ukrywam, ze posłuchanie tego jak postrzegać ją może odbiorca bez mojej refleksji bardzo mnie ciekawi...
jednak człowiek uczy się na błędach, niekontrolowanych upadkach...
a świadomość twórcza i tego co chce powiedzieć, krzyknąć w stronę Niebios, w końcu nabiera wyrazu i kształtu...
to czego nie rozumiem, to co jest niedopowiedziane, to co gniecie wewnętrznie...
dojrzewam, trawie i nabieram odwagi by móc w końcu szczerze wyrazić siebie i tego co chce powiedzieć poprzez malarską formę... zawalczyć i przełamać bariery, które czas zacząć dekonstruować...
a to dopiero początek drogi, która mimowolnie nie będzie usłana różami i niekoniecznie spotka się z aprobatą...

mimo, że dzieje się to tylko i wyłącznie w gronie mojej autonomii, jest to dla mnie przełom wewnętrzny- a ostatni rok, który z perspektywy czasu uważam za błogosławiony, a tak się go bałem, przyniósł owoce- nie malarskie, ale życiowo- funkcjonalne...


tak oto sobą można podnosić drugiego... swoim doświadczeniem, bliskością, dobrym szczerym słowem płynącym z najskrytszych zakamarków pochowanych po katach serca podnosić... podnosić i dodając wiary we własne możliwości... wystarczy powiedzieć ,,chce", wystarczy złapać dłoń, popatrzeć, zerknąć i promieniować uśmiechem, sobą całym...
to nie jest utopia... to nie jest inny świat- to rzeczywistość, która ciągle jest obok- wystarczy zmienić sposób patrzenia, postrzegania i czucia...
bycie obok, nawet nieświadomie może być niesamowitym fundamentem i siłą...
zejście niżej... uniżenie... wyciągniecie ręki... oddanie się nagiego swymi emocjami...
to jest zejście do piekieł! To jest zejście do smutku!
smutku, który w niewyobrażalny sposób ciągle jest obecny... człowiek ma moc zmieniania rzeczywistości... rzeczywistości w miłości...

;] nagadałem się- mogę iść pracować ;]

dziś w twórczy amok swym spokojem na ustach porywa piękny głos- nie pytajcie czego dotyka i łechta jej głos z przepony w mym organizmie:



keep calm and carry on...

wtorek, 24 maja 2011

,,Descent Into Hades... part 2


,,Descent Into Hades"
part 2

ołówek + czarny akryl na kartonie
100x70

czyli druga odsłona rysunkowego dyptyku ;]
sam pomysł malarskiego przedstawienia przyszedł zupełnie przypadkiem, podczas kładzenia głowy na poduszkę ;] obraz (obrazy) jako pierwszy z całej serii aktowych pozowań HaDeSa pokazuje już swoje oblicze- jeszcze tylko kilka ostatnich machnięć pędzlem i będzie można kończyć kolejny... więc niebawem pojawi się malarska odsłona...

ale żeby zachować cały bagaż rysunkowego etapu, chronologii i doświadczenia, najpierw monochromy pokażą na co je stać- więc jeszcze przez najbliższych kilka dni, pokarmie bloga rysunkami ;]

miał być majowy powrót- więc i jest- choć co niektórzy zarzucali mi, że jednak zaniedbałem blogaska... staram się...


Nie będę ukrywał, że ogarnięcie proporcji HaDeSa nie należało do łatwych... dlatego efekt jest mizerny w rysunku, albo przynajmniej niezadowalający... tym bardziej, że czas też uciekał i gonił... cieniowanie tych wszystkich zakamarków w pewnym momencie zaczęło mnie nudzić- bo nie jest to studium, tym bardziej że to tylko szkic przed obrazem- by łatwiej mi było działać na płótnie...
dlatego pupa została niedopracowana...
tym bardziej, że to dopiero moje początki w akcie, kiedy ze świadomością podchodzę do tematu- zaliczając mimowolnie wpadki i upadki...
a jego nadmierna ilość mięśni sprawia o zawrót głowy...
wybór ( czy to był wybór?) ,,idealnej" sylwetki ciała, nie pozwoliła na działanie wyobraźni jesli chodzi o plastyczność formy- dlatego może w szkicach doceniam sobie ,,chudość" bądź ,,okrągłe kształty", specyficzność i charakterystykę...

z drugiej strony- jest to ideał artystyczny do malarstwa na płótnie, czyli tego co akuratnie powstaje- stylizacji, tematu, przekazu, treści i ilustracji...
kontrast- chudość ( Ja) i wymuskane do granic rozpaczy ciało (HaDeS)

portret- tutaj twarz HaDeSa jest jak najbardziej charakterystyczna i akuratnie taka, jaką uwielbiam ogarniać jeśli chodzi o płeć męską- kwadratowa twarz z zarysowanymi mocno kośćmi policzkowymi ( Cypis & PuKaJ), dorzucić jeszcze do tego ,,jedną brew", ciemną karnację i mamy rarytas ;]

na temat kobiecych kształtów opowiem przy akcie Basi...

wczoraj poszalałem węglem przy ogarnianiu aktu innej męskiej osoby- bardzo ale to bardzo specyficznej wizualnie, która prosiła o anonimowość, ale szkice może się pojawią...
chociaż jest troszkę ciężko jeśli chodzi o publikacje i użycie na forum nagości- nawet szkiców przy mych egzaminach wstępnych... a tym bardziej kiedy maja pojawić się narządy te i owe...
wstyd... ukazanie tego co ukryte... tego co niedostępne...
zastanawiam się jak długo jeszcze ludzie będą chować swoje ciała, uważając nagość za coś grzesznego... mentalność europejska ( katolicka) zawsze była dla mnie znakiem zapytania...

HaDeS zapytał dlaczego jeszcze nie wystąpił cały akt- tylko chowanie piękna w światłocieniu?
Bo do tej pory, oprócz Niego każde nagie pozowanie zostało zamknięte tylko dla mego wglądu?
chociaż dla mnie nie jest to istotne... wszystko zależy od stylistyki i formy...
ale ostatnio otwartość do plastyczności w mym gronie przekroczyła granicę, więc będzie teraz o niebo lepiej... bo jak osoba pozująca dobrze się czuje, przełamując granice wstydu, to równie dobrze ją się będzie ogarniało...
i tu również należą się podziękowania dla HaDeSa, bo to on jest prekursorem przekroczenia granicy portretu ;] a odwiedziny w pracowni przez gości wzbudza obecnie spore zainteresowanie i pytania- że może sami się na to skuszą- a ja nie muszę o nic prosić ;]

ciało któro ciągle się zmienia...
przesadne patrzenie na swoją wizualność również wiele pytań wzbudza w mej sylikonowej główce... liczenia każdego kilograma, kalorii, mięśnia czy fałdki...
wszędzie trzeba znaleźć złoty środek- a przede wszystkim by się dobrze czuć z samym sobą nie ograniczając się do tego co wizualne- ale duchowe, wewnętrzne...
bo w zdrowym ciele- zdrowy duch ;]
może jest mi łatwo o tym mówić, bo nigdy nie miałem z tym problemu- bo jak i południowa strona mych korzeni, tak i zachodnia zawsze należała do szczupłej tendencji ;]
a efektem jesteśmy wraz z Anielką patyczakami ;]
no... może wschodnia cześć jest troszkę ,,większa" ;]

dobra- koniec tych refleksji cielesnych...

muzycznie ;]
z racji pokręcenia tym i owym ;]



;P i specjalnie dla HaDeSa z racji synonimu:

niedziela, 22 maja 2011

,,Descent Into Hades... part 1


,,Descent Into Hades..."
part 1

ołówek na kartonie + czarny akryl
100x70

wczoraj zapowiedziane preludium ;] dziś mamy całość pierwszego chrabąszcza, auto-chrabąszcza ;]
czyli pierwsza odsłona rysunkowego dyptyku, które jest wstępniakiem przed dyptykiem na płótnie- również takiego formatu- które ciągle jest w obróbce ;]

dopiero chyba sam obraz będzie mógł odpowiedzieć swoim tytułem- kolor zrobi swoje, bo w rysunku pozwalam sobie ino na kontrast płaszczyzny ;]

Nie wszystko jest takie jak by się zdawać mogło...
Ciągle sobie to powtarzam i mimo wszystko, pozytywne zaskoczenia są jeszcze bardziej zdumiewające, które wlewają wiele pozytywnych wibracji do twierdzy wewnętrznej...
Stawiając siebie z boku danej sytuacji, czasem mimo wszystko ciężko o obiektywne i świeże spojrzenie, jeśli danej sytuacji nie zna się ogarniając jej z kilku stron...

czarne jest czarnym, białe jest białym, ale jakże zdumiewające jest gdy okazuje się, że są jeszcze inne rodzaje szarości- odcienie- barwy monochromatyczne...

sam siebie nie znam dogłębnie a co dopiero drugą stronę...
człowiek jest kopalnią, skarbem i twierdzą nie do zdobycia, ponieważ pokłady wewnętrzne są tak szerokie, tak rozległe, że potrzeba naprawdę wiele czasu, by przeniknąć go, patrząc przez pryzmat zwierciadła, szkła, lustra... prawdy, miłości, serca i swojego wolnego czasu...

Kadencja pracy na zielonym rynku dobiegła końca na nadchodzący tydzień, bym mógł czasowo zmieścić się w ramach zamknięcia się w swojej pracowni- ogarniając zapowiadane obrazy, które wyrwały się z ram portretu... by w stylizowanym akcie zacząć swoje pierwsze kroczki...

W ostatnim tygodniu pracy na rynku spotkałem tyle osób, które gdzieś mi uciekły przez te lata, że miło było znów wewnętrznym promieniem się podzielić:) zmiany, dojrzałość, życie, ustatkowanie :) zaręczyny, ślub, mąż, żona, dziecko, praca, dom...
tyle potrafi się zmienić w ciągu kilku lat :) a ja dalej jak ten Piotruś Pan gonie swoje marzenia...

Na zieleniaku tyż jestem etniczną maskotką, z którą wszyscy pracownicy z pobliskich stanowisk na bajer pozytywny przychodzą z bananem na gębie ;]
przez każdego nazywany jestem indywidualnie- a przezwiska powstające jeszcze bardziej mnie nakręcają ;] hasanie pomiędzy jarzynami na bosaka z marchewką w dłoni czy workiem ziemniaków przyciąga również klientów, którzy czasem w ciągu robienia zakupów potrafią opowiadać o swoich problemach, pasjach i porażkach...
rozwija to postrzeganie drugiego człowieka...
barmani, kosmetyczki, fryzjerzy i sprzedawcy w małych sklepikach ( straganach) powinni przechodzić kurs psychologiczny ;] lubię jak ludzie powracają, stając się ,,stałym klientem" :) a tym bardziej kiedy po rocznej przerwie ktoś przychodzi i zachowuje się jakbyśmy się znali od lat- niezależnie od wieku :)

miło było powrócić- przynajmniej na tydzień- na ten zieleniak :)
a jeszcze przyjemniej po 2 latach pójśc w końcu z Grackiem na piwo, który nieźle w tamtym roku dał mi popalić w tej pracy ;]
dolanie do kawy ,,mocnego trunku", czy kawałek chusteczki higienicznej w kanapce...
pamiętacie czosnek w drożdżówce z serem z zeszłych wakacji?
nawet sam Gracek odezwał się wtedy na blogu jako ,,Duch" ;]

muzycznie:


od wczoraj mi tak wierci w głowie ;]

pamiętam jak Żaba zawsze to nuciła do ucha mego ;]
mam nadzieje, że kiedyś ktoś mi coś takiego zanuci...

piątek, 20 maja 2011

,,Dusty..." part 1


,,Dusty..."
part 1

ołówek + czarny akryl na kartonie
50x70

czyli kolejne preludium rysunkowe przed tryptykiem ;]
a raczej poliptykiem- bo w sumie jest to kontynuacja ,,Dry..." a raczej jej druga cześć ;]
chyba nie muszę gadać kogo to jest facjata ;]
całość będzie miała wielkość po złączeniu 140x150, chyba że 70x300...
zobaczymy ;]

tutaj ino kontrast- bez dziobania ołówkiem, bo nie za bardzo mam czas na masochizmy rysunkowe, ograniczając się ino do szkicu :D
masochizmy zamknęły się przy rysunkowych aktach na formatach 100x70 ha ha
no i jeszcze aparat mi ostatnio szwankuje i wszystko... wygładza i rysunki są niczym maziane paluchem- fuj fuj...
to już wolę, jak są zdjęcia rozmazane...

Miałem dziś nic nie wrzucać, pozostawiając piątkowe wibracje komuś innemu, ale po ostatnim wpisie, nie miałem wyboru- by nie wyskakiwał jako pierwszy na stronie głównej ;]
wydawało mi się, że jestem bezkonkurencyjny w kompromitacji samego siebie- przeliczyłem się ;] nawet nieświadomie uczyniłem to w Pink Friday pokazując się z... najlepszej strony ;P
a chciałem być ino miłym chłopcem...
cięta riposta ino o tupot stópką pod sztaluga i ślinotokiem w stronę laptopa zamknęła swoje działanie ;] czyli się udało co niektórym...
a ja jak zwykle budzę się z paluszkiem w nocniczku ;]

już tyle razy powtarzam sobie- k#@$a Kimon!!!
opanuj się dziecko! nieświadome paplanie kiedyś Cię zabije ;]

Cinek i Maciuś ciągle mi to powtarzają nadużywając pierwszego słowa w mym kierunku ;P
Raba robi aaaaaaa pfffff i ino cieszy się z mej głupoty śpiewając pod nosem ,,dmucham na chmury" ;]

dementuje- na swej czuprynie (może już nie takiej bujnej) nie znalazłem ani jednego siwego włosa :P a garb jest wynikiem siedzenia przy sztaludze ;]


szaleństwo nocnych pierzyn coraz bardziej mnie zaskakuje- oczywiście mowa o snach, które w końcu powróciły do swojego funkcjonowania ;]
bezsenność gdzieś wyemigrowała, mimo że śpię krótko naginając ramy czasowe...
kładąc głowę do poduszki odpływam błogo oddając się marzeniom sennym ;]
historię i pojawiające się tam osoby to dobry materiał do malunków, albo przynajmniej surrealnych powieści ;]

mroczne sny wyemigrowały, pojawiły się zatem te bardziej przyjemniejsze ;]
w Krakowie snów nie posiadam- zwalam wszystko na kasztany pod łóżkiem, które Cypis mi ukradkiem wrzuca ;]

na zakończenie preludium przed kolejnym szkicem- a raczej jego niedokończony fragment z przed dni kilku ;] szkicu- dyptyku ;]
czas najwyższy o dokumentację rysunkową ;]


na koniec dedykacja muzyczna dla HTF'ów ;]
ha ha ha już mam dość tej piosenki, którą mnie we dwójkę molestują swoim śpiewem pod nosem ;] wysłać dzieci raz na koncert i ma się takie efekty ;]
zapewne gdyby nie fakt zielonego rynku i dziobania skończyłbym jak oni ;]

Hasający Dialekt Sarkastyczny 7


Za mną kolejna intensywna noc w pracy, rano siłka, po niej sauna, szybkie spotkanie z kuzynką, kino, śniadanie przed 13, poblodżenie, a wieczorem impreza na mieście.
Jutro znowu nocka... i znowu... i znowu...
Czyli tak jak lubię ;DDD

Zima minęła, wygrzebałem się z gawry i przestawiłem na funkcjonowanie letnie.

Tyle o mnie.

Kimon zdaje się nie uwzględniać zimowego leniuchowania i bez przerwy angażuje się w kilka projektów jednocześnie.
Wszędzie go pełno. Jednak doby nie da się rozciągać w nieskończoność, stąd pewne zaniedbania tu i tam.
Tym razem trafiło na bloga, choć autor zapewniał, że w maju wraca.
Niby wrócił, ale jakoś tak sporadycznie.
Zapodał auto-szkice, pohasał ze zjawiskową Maszką i tyle.

Niby krąży między zieleniakiem, a pracowienką, po drodze zahaczając o HTFy.
Zapętlony wśród warzyw, oleju na płótnie, litrów wina oraz dymu papierosowego.

Taki tryb życia, musi odbijać się na najbardziej hartownym organizmie!

Widzieliście Kimona w realu?
Ja miałem tą przyjemność ;)

Ludzie!!! On na swoich zdjęciach nadużywa Corela!
Młody człowiek, ledwo co od matczynej piersi odessany, a wygląda jak tytusowa babcia Hopsasa z Trapezfiku ;D
Tutaj rozpisuje się o hasaniu, a tymczasem ledwo nogami powłóczy, garbiąc się niemiłosiernie.
Zmarszczki, siwizna, przerzedzone zęby, włosy z nosa oraz uwiąd.
LUDZKI WRAK!!!

Parafrazując księdza Twardowskiego, Śpieszmy się kochać ludzi, bo płoną jak stóg siana...

Z punktu widzenia materialisty, streszczajmy się z wykupywaniem jego dzieł, gdyż niedługo zostaniemy milionerami ;)))

Tym optymistycznym akcentem, kończę cotygodniową durnotkę, idę przypudrować nosek, założyć wyjściowe kolczyki i tanecznym krokiem hasam w miasto ;D

Pink Friday 5


Pierwsza styczność z blogiem Freak’a, która nastąpiła w zeszłym roku, wywołała we mnie reakcję- ,,łomatko…”. Z racji podglądania i podlinkowania go przez Doro, od czasu do czasu pozwalałem sobie na ukradkowe, anonimowe wejście - starając się rozgryźć tą dziwaczną osobowość, która mimowolnie przyciąga do siebie muchy różnorakie… Po moich pierwszych blogowych urodzinach pojawił się od niego oficjalny sygnał, że jednak jestem od czasu do czasu i przez niego podglądany ;] okazało się, że mój pierwszy obserwator, to właśnie był ,,Fafik” i w taki oto sposób nawiązała się relacja werbalna, która potoczyła się jak się potoczyła, a efekty można oglądać na tym, moim i na innych blogowych poletkach ;] pozytyw gonił pozytyw, a amok wibracji dał się odczuć chyba nam obojgu, co rozkręciło ślinotok słowny nie tylko nam, ale i innym pipulom, tworzącym autonomię bloggową- odkładając na plan dalszy bariery słowne, rozpoczynając misje wysyłania uśmiechu i pozytywnego podejścia do siebie, życia i relacji z odbiorcą- czy jak kto woli z czytelnikiem.

Tyle smutku dookoła, a wejście do takiego luźnego światka, potrafi porządnie naładować bananem na nie jednej gębie :) dlatego dzieje się tak jak się dzieje :)

Bezpośrednie poznanie HaDeSa wcale mnie nie zdziwiło, wręcz odwrotnie- jest kapitalnym człowiekiem, z wielkim dystansem do siebie, elastycznym podejściem do życia, przyciągającego do siebie ludzi, którzy lgną do niego nie tylko za wieczny uśmiech na gębie, z żartem na ustach i sarkastycznymi ripostami, ale również za szczerość, otwartość, prostotę i wielkim pokładem ciepłych emocji, mimo, że stara się robić minę zimnego drania - który w jego wykonaniu przyprawia o jeszcze większą słabość. To w jaki sposób pokazuje się na blogu, jest tylko kroplą w morzu, bo sposób życia jaki prowadzi, pogląd który przekłada na realizację, praca, uczucia i podejście do drugiego człowieka, jest nie za często spotykane w ,,szarych” masach społecznych. Indywidualność… Zawsze szanowałem sobie to w człowieku, który nie biegnie za tym co mu na tacy podadzą… Właśnie takimi ludzi się otaczam, którzy są perełką nad perełkami, których wyjątkowość jest przeznaczona do pielęgnacji i napajania się osobowością, aż do bezkresowego poznania ich twierdzy wewnętrznej.

Mam nadzieję, że jest to dobry początek naszej znajomości, relacji która zacznie przynosić różnorakie owoce - nie tylko artystyczne - bo jak już wiadomo powstała między nami kooperacja ,,muza-artysta”, która w pierwszym stadium była tylko zabawa słowną, co przerodziło się do konkretów ;] a na te efekty nie będzie trzeba już długo czekać- a ja chyba powinienem tylko podziękować, bo jednak rozkręciło to niesamowitą machinę twórczą, która w końcu zaczyna przynosić owoce…

Miłego weekendowania ;]

K.I.M.


P.S. pozdrowienia dla JIM ;] bezpośrednie stanięcie oko w oko, było dla mnie przyjemnością… mam nadzieje, że będzie nam dane wymienić jeszcze słów kilka, i to nie raz - bo ostatnim razem czasu było jednak mało na bliższe poznanie…

no i pozytywnie muzycznie- tym razem śmiesznie.

Czyli Kimi wybiera się na podbój miasta:

czwartek, 19 maja 2011

,,Dry..."- Auto-tryptyk...


,,Dry..."
auto-tryptyk

ołówek automatyczny 0,9 HB & czarny akryl na kartonie
3 x 50x70
( 150x70- całość)

tak szkice prezentują się w całości ;]
jak na razie koniec własnych oględzin- nie licząc powstającego tematycznego dyptyku na większym formacie ;] ale tam nie pojawiam się już tylko ja ;]
ja pojawię się jeszcze na innym obrazie...

z tryptykowego mrocznego klimatu- pojawi się niebawem ,,Dusty..." z sympatyczną buzią ;] no i rysunkowe wstępniaki przed płótnami, szkice aktów, szkice prędkie, szkice dopracowane, tusze, ołówki i bla bla bla ;]
dziś dużo gadania, mało konkretów :D

ale nie ogarniam już tych wszystkich szkiców, w końcu muszę szybciej wrócić do pracowni by móc dokumentację uczynić... jak prywaty, tak i zamówień ;]


Cichość blogowa uwarunkowana została nie tylko powrotem na ziemię przemyską, ale także ciągłymi oględzinami oleju na płótnie ( w końcu dojrzała we mnie moc zmiany farb), które wciągnęły mnie w am0k nocnych walk z materiałem ;]

nowe pomysły, nowe obrazy, nowe nowego i wszystko nowe...
działam na kilku płótnach jednocześnie, ogarniając w międzyczasie szkice, które prowadzą do ciągłych zmian... potrzebowałem tej rewolucji...
akt zrobił swoje... a oleje podatnie rozpływają się w mych paliczkach...

tematyka została zapowiadana jakiś czas temu, ale pojawiają się i inne pomysły...

wszystko ma swój czas i miejsce- a ja pozostanę nadal tajemniczy aż do malarskich rozwiązań, które powoli zaczną ujawniać swoje oblicze ;]
praca jest może wolniejsza ( portrety i wcześniejsze akrylowe machlojki zazwyczaj powstawały w jedną noc), ale bardziej trawiona, nie tylko warsztatem ale techniką- bo bądź co bądź, to moje pierwsze zetknięcie się z olejami od 2 lat... bo właśnie z nimi zacząłem zabawę farbami :)

w końcu to ja czekam na jakiś efekt...


Powrót nie ograniczył się tylko do prywatnych malunków ( przed egzaminami i wystawą), ale również w hasanie błogie wśród jarzyn na zieleniaku za dnia- lubię tą pracę, na nowo włożenie rąk w graficzne machlojki dla Twojego Nieba, no i kaplica z freskami cichutko ciągle mnie wzywa...
zamówienia na obrazy szlochają,że odstawione zostały na drugi plan, ale współpraca z Bożenką Czarodziejką ukradkiem ciągle trwa, przynosząc nowe obrazy, które niebawem trafią do właścicielki ;]
naginam ramy czasowe... ale nie wyobrażam sobie innego trybu funkcjonowania :)

Nie mówię już o HTF, z którymi błogo spędzam czas- o nich to opowiem przy relacji fotograficznych ze wspólnych hasów ;)

najgorszy jest fakt, że uciekł mi jeden dzień!!!
halo- kiedy był wtorek?

praca, działanie, robienie, hasanie- to jest dla mnie odpoczynek...


Żyję, dycham i mam się dobrze :)
jest pysznie i smakowicie, a dobra passa nie ma końca :)
a ludzie napotkani na drodze, tylko o tym mi przypominają :)
by się cieszyć... by się po prostu cieszyć... a jest z czego!
i dziękować za każdą chwilę, która umyka między paliczkami, jakby była tą ostatnią...

...nie zmieniać się... i być takim prostackim małpiszonem :)
bo to właśnie do tego małpiszona odwzajemniany jest promyk, iskierka wysyłana z oka :)

minął tydzień jak zamknąłem się niczym mnich klasztorny w swej utopii...
jeszcze dwa i zacznie się burza czerwcowa, gdy 8 powrócę na krakowskie przedmieścia...

niedziela, 15 maja 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny 6


Z powodu bloggerowych perturbacji, które jeszcze do teraz odbijają się czkawką, nie wyrobilem się w piątek z kolejnym odcinkiem Hasającego Dialektu Sarkastycznego, przed wyjazdem do Warszawy.
Nadrabiam zaleglosci dopiero teraz ;D

Kimon pilnie pracuje nad obrazami (nawet zacząl babrać się w oleju), więc mu troszeczkę tutaj pomieszam i zdradzę Wam maleńki sekrecik ;>
Otóż już za miesiąc szykuje się bardzo interesująca, ciekawa niespodzianka kurturarna.
Szczególnie dla tych, którzy mieszkają w okolicach Krakowa, czyli na poludniu Polski i będą mogli wpasć do tego miasta;D
Może malpiszon napisze Wam cos więcej w tym względzie, ja nic więcej nie mogę ;)))

Tymczasem ostatnio nasz dzieciak wyznal, że chcialby znowu zając się dziećmi, być może nawet zawodowo.
Życzę mu żeby wytrwal w postanowieniu.
Z jednej strony praca z malymi ludzikami, szczególnie tymi wymagającymi dodatkowej troski i uwagi, daje niesamowitego powera, gdy patrzy się na ich rozwój, postępy, usmiech, wdzięcznosć.
Z drugiej strony, trzeba mieć niesamowity hart ducha, żeby samemu nie skończyć w wariatkowie lub klubie AA.
POWODZENIA!!!

Kończąc ten szybki i nieudolny wpis, chcialbym Wam pokazać kolejną fotografię, którą wyszukalem na plotkarskich serwisach o gwiazdach ;D

"Marynarz z gibonem na ramieniu"

Dedykacja muzyczna na kolejny cudowny dzionek ;)))

Patrząc na uklad choreograficzny tancerzy, odnoszę wrażenie że już gdzies te ruchy widzialem ;D

piątek, 13 maja 2011

,,Dry..." part 3


,,Dry..."
part 3

ołówek automatyczny 0,9 HB + czarny akryl na kartonie
50x70

czyli ostatnia odsłona rysunkowych oględzin tryptyku ;]

pojawić miał się wczoraj, ale chyba nie trzeba powiadać, że blogger narobił troszkę zamieszania, zawieszając działalność na chwil kilka- co za tym idzie zjadł niektóre posty obserwowanym chrabąszczom ;] mam nadzieje, że posty na nowo zostaną umieszczone przez autorów, bo bądź co bądź były bardzo sympatyczne ;]

w takich chwilach się raduje, że jestem w trasie, więc nie miał co mi... zjeść ;]


Od jakiegoś czasu przestałem angażować się w wyjazdy kolonijne, zimowiska jako wychowawca, warsztaty artystyczne no i prywatną, indywidualną pracę z wychowankami z placówek...
studia, dyplom, teraz ciągłe życie na dwa fronty, amok pracy...

Każdy kto pracuje z osobami niepełnosprawnymi, wie ile to daje ciepła i poczucia bycia potrzebnym drugiemu człowiekowi- któremu poświęca się swój czas, sporo serca i staje się to już częścią funkcjonowania, codzienności, która odpłaca się tym samym...
wymaga to sporo ciężkiej pracy- jak i fizycznej tak i emocjonalnej, cierpliwości...
czasem sa chwile zwątpienia- ale jeden uśmiech i promyk w oku dają tyle mocy, tyle siły, że wtedy wszystko puszcza :)

Do dziś widzę oczka jak guziki mojego wychowanka z niedotlenieniem mózgowym, z którym spędzałem każde popołudnie zajmując się jego lekcjami :)
Do dziś widzę to pożegnanie po kilku miesięcznej pracy z autystycznym chłopczykiem, który wtulił się we mnie tak mocno, że tchu mi zabrakło :)
Do dziś dzieciaki z wyjazdów mówią mi dzień dobry, kłaniając się w pas na ulicy z uśmiechem od ucha do ucha- mimo, że już są nastolatkami, a chłopaki dawno przerośli mnie o głowę, a dziewczęta są już pannicami :)
Do dziś widzę początki zabawy pędzlem dzieciaków na warsztatach malarskich, które mogłem prowadzić :)

pokochałem to obserwując prace mojej siostry, która jest terapeutą zajęciowym :)
jeszcze jako gówniarza zabierała mnie ze sobą na zajęcia :)

Ostatnie tygodnie bardzo nasiliły powrót do wolontariatu, pracy z dzieciakami i osobami niepełnosprawnymi... Wiele poszlak, znaków, wskazówek wysyłało mi sygnały by podjąć decyzję, która ciągle czuła niedosyt :)
napotykanie osób pracujących w wolontariacie, pracujących z dziećmi, w szpitalach, na placówkach... ciągłe napotykanie na ulicy wychowawców z ich niepełnosprawnymi wychowankami na wycieczce, wyjściu na miasto- jak i w Krakowie tak i w Przemyślu...
spotykanie ich oko w oko na przejściu, w sklepie, nawet pod swoją pracowienką...
no i propozycja wyjazdu na tegoroczne kolonie z dzieciakami z domu dziecka...

Pękło we mnie wszystko, gdy na zakupach na zielonym rynku przyszła kobieta ze swoim synem- może był młodszy ode mnie o kilka lat...
powolutku kroczył swoimi chudymi nóżkami, ręce miał powykręcane, nie mówił- wydając z siebie zdawkowe dźwięki, był zgarbiony, a z jego rozchylonych ust ukradkiem ciekła ślina...
ładnie obsługując, podając reklamówkę z owocami... chłopak próbował ją zabrać w swoje dłonie... Popatrzył się na mnie, uśmiechnął się a w jego oczach zobaczyłem niesamowitą głębie, jak w oczach moich byłych podopiecznych...
kilka słów padło z mojej strony, na które odpowiedział gestami i dźwiękami :) powiedziałem kilka śmiesznych zdań, na które zareagował niesamowicie ciepłym śmiechem...
podszedłem do niego opuszczając stanowisko, poklepałem po plecach by słuchał się mamy i podałem małą reklamóweczkę, którą z pełną dumą wziął w swoje dłonie...
odszedł i odwracał się kilka razy machając i się ciesząc :)

łzy podeszły mi do oczu... poczułem takie gorąco, taką siłę, a z drugiej strony wielki żal do siebie, że zrezygnowałem z tej pracy...
koleżanka ze mną pracująca powiedziała:
Kady... to jest jednak Twoje powołanie...

Dlatego postanowiłem, że oprócz grafiki warsztatowej, podejmę w przyszłym roku studia na pedagogice specjalnej...
jak na razie powracam do wolontariatu zaczynając od wyjazdu z dzieciakmi na kolonię zaraz po egzaminach wstępnych :)

a marzenie o stworzeniu swojej pracowni, gdzie niepełnosprawne dzieciaki będą mogły tworzyć, w końcu będzie mogło się spełnić :)
wiem ile to dla nich znaczy... jak jest to im potrzebne... jak mi jest to potrzebne...

bez ludzi usycham...
a jestem jak gąbka, napajając się ich ciepłymi emocjami :)

Jak widać, pusta małpa potrafi jeszcze coś innego robić niż tylko hasać i pałętać się między nogami ze ślinotokiem na ustach ;]