poniedziałek, 30 kwietnia 2012

See Ya!


Ostatni post (pożegnalny przed oficjalną ucieczką) był taki smutny i taki płaczliwy, że nie mogłem go zostawić na blogowym poletku- brzmiał jakbym co najmniej urnę sobie już kupował i miał już nigdy nie wrócić z nadchodzącego wyhasu, popełniając samobójstwo z niespełnionej miłości na jednym z Bieszczadzkich drzew, lub zatonąć jak Ofelion w rozpaczy w jednym z leśnych bajorek (wiadomo, że moja nauka pływania nie dobiegła końca)... 
Hmmm choć ta ostatnia kwesta bardzo kusząca ;>

Jednak jebnąłem się szybko w łeb (gestem którego sam nienawidzę) i musiał post zniknąć...
By zaoszczędzić na chusteczkach swoich czytelników do łez ocierania i wieńców kupowania- dość już macie rozchwiania emocjonalnego z moim udziałem- więc postanowiłem i tego zaoszczędzić- stąd też decyzja o wolnym od bloggera ;>

Mam nadzieje, że do samej tragedii nie dojdzie (choć licho wie, co ze mną w tym lesie się podzieje), życząc Wam i sobie wszystkiego dobrego na najbliższy okres, bo urlop od blogosfery planuje na dłuższy czas...
,,znowu" chciałoby się rzec- ale tym razem nie z musu (łoł)

Majówka teraz będzie kojarzyć mi się z jednym momentem (dość przełomowym), więc tym bardziej uciekać muszę, by w samotności sobie ,,pochlipać"...


 Na dłuższe pożegnanie zostawiam zalążek nowej pracy w warsztacie- pierwszy portret do Maorytańskiego Projektu Braterskiego (tatuaż na twarzy będzie robiony odpryskiem, gdy twarz zostanie ostatecznie pocieniowana kwasem azotowym).

Jeśli powróci mi ochota na prywatne dziobanie, to zapraszam ewentualnie na digarta, gdzie suchy chrabąszcz pojawiać się będzie :) choć nic nie obiecuje...

marazm




Muzyczna deklaracja z przesłaniem- mimo wszystkiego co ostatnio ma miejsce...


 See Ya!

P.S.
Na zakończenie dla potomnych ,,Aleja Gwiazd" pod Wawelem, z odciśniętą stopą Kimuszki (na asfalcie- ałć), podczas bosego hasu ;>
Można już tłumnie przybywać ;P


wtorek, 24 kwietnia 2012

Chłonę...


 Chłonę jak gąbka każde słowo spijane, kiedy próżnie zgodzić się z nim nie mogę...
Chłonę słowa, które z usta padane, dotykają miejsca, które szufladkuje w podzielonym na dwie części sercu- ono już nie bije tak jak dawniej, odchodząc w byt, gdzie już me dłonie macek wyciągnąć rady nie dają- nie chcą, mimowolnie chcąc- odcinając masochistycznie wyrzekając się samego siebie.

Wyrzec się siebie, wyrzec się imienia i liter, które ciągle w jeden obraz składają rozproszone światło, które porankiem mnie witało.
Byłeś światłem, z pod ziemi wyrastającym, zaznając ukojenia na mych dłoniach, które twarz Twoją chować kochały, licząc każdy włos przepuszczany między palcami...
Przyszedł moment, gdzie rankiem Cie nie ma... a ja drżącą ręką szukam Cie w pościeli, nadzieję mając, że jeszcze zapach Twojego ciała wyczuwalny jest na mojej skroni...

Cisza...
Cisza jeszcze nigdy nie była taka słona...
Niczym kolejna łza spływająca- której sam winien sobie jestem...
Pytam ,,dlaczego", odpowiadam ,,emocje"...


 Chłonę jak gąbka błędów popełnianych, z których nigdy doświadczenia czerpać nie chciałem...
Wygodnictwo strachem przeszywałem, a strach w kłamstwie zamykam, udając, że problem nigdy z problemu się nie bierze- zakładając maskę doświadczonego przez los ,,chłopca", z którego wyrastam broniąc się kurczowo przeszczepami.

Życie...
Czyn...
Odpowiedzialność... 
Odpowiedzialność za drugiego człowieka-
materia mi nieznana...
materia mi nie dana...

Lewituje nad emocjami, wyrzekając się miłości, która centymetrami mnie przerosła, biorąc czyny na zamiary... Zamiary błędne i jeszcze bardziej nie dojrzalsze niż ja sam.

Zmieniam się, wracam, idę na przód, wracam, stoję, idę dalej po zastanowieniu...
Nic nigdy nie jest całkowicie ostateczne- jednak powroty zawsze do trudnych należały- wiedząc, że nic nigdy już nie powróci i nigdy nie nabierze tej samej barwy po wymieszaniu ją z brudem, nieczystością, smrodem, parchem własnego ciała...

Karuzela się zatrzymała, z której już dawno wyjść chciałeś...
Jednak to czas nakręca całą machinę napędową...


Filmowa inspiracja, obejrzana na iplex do ,,Maoryskiego Projektu Braterskiego" nie była dość dobrym pomysłem na dzień dzisiejszy, może nawet nie na dzień, ale stan, który utrzymuje się już od dawien dawna- zakrywany maską codzienności.
Jestem podatny teraz na czynniki zewnętrzne owiane romantyzmem, mimo, że doczesność i sprawy namacalne ostatnio wielkim pokojem mnie ogarniają.

Jak to możliwe funkcjonować w pozytywie, niebiańskim szczęściu i jednoczesnym wewnętrznym ucisku, który z każdym uderzeniem serca przypomina Ci o swoim istnieniu, że nie powinno to tak smakować?

Zaprzestałem mówić... 
Zaprzestałem tworzyć...

Zaprzestałem już szukać.............

no i znowu się zapuściłem...
w końcu los się do mnie odwrócił, oddając mi podwójnie krzywdy, które swego czasu popełniłem.



Na dniach przeprowadzka, oraz coraz bliżej długoterminowy urlop za granicę, który poprzedzi wymarzona, samotna ucieczka w Bieszczady z małym plecakiem bez grosza w kieszeni- więc prawdopodobnie zrezygnuje z Ogólnopolskiego Festiwalu FORMA 2012, na który zostałem zaproszony- potrzebuje tego ,,azylu" jak nigdy wcześniej...
Szukam nadal stałej pracy, choć zastawiam się czy ma to obecnie sens- chyba tylko ona potrafiłaby mnie zatrzymać w Krakowie na dłużej, bez tych wyjazdów, życia na walizkach i kolejnych życiowych ,,ucieczek"...
Urlop dziekański na uczelni, zakończył się całkowitym i oficjalnym zrezygnowaniem ze studiów...
Moich graficznych studiów, o które swego czasu walczyłem przez 2 lata...
Czy tam ,,legalnie" powrócę?
nie wiem...
Dziękuje tylko Panu O., że mogę nadal używać pracowni w swoim wolnym czasie.

Zastanawiam się czy zdążyłem już wykorzystać limit tegorocznego gówna...
Wydaje mi się, że jeszcze nie, bo mamy dopiero koniec kwietnia...
Choć jak wiadomo, ja tak łatwo się nie poddaje zaliczając ciągle porażki.

P.S.
Mimo, że prowadzę odręczny pamiętnik, stwierdziłem, że raz na jakiś czas popełnię błąd jakim jest nadmierne ,,wywlekanie codzienności i prywaty"na blogowym poletku ;>

sobota, 21 kwietnia 2012

Gossip Folks: ,,Degrengoland vol. 2"



Interaktywny komiks Macieja Pałki ,,Degrengoland", do którego miałem przyjemność zrobić okładkę, rozsiewa się ze swoja wieścią po wirtualnych pieleszach ;>

Może dla samego twórcy komiksowego, promocja jest to coś ,,normalnego", dla mnie zupełnie nowa materia- tym bardziej, że do tej pory byłem anonimowym Kimonkiem (K.I.M.)- gdzieniegdzie o swej tożsamości imienno- nazwiskowej, przebąkując w postach (w przypadku np. autorskiej wystawy) ;> ale chyba czas wyjść w końcu z cienia...

 
 ,,Aleja Komiksu"
(klik)

 



 ,,Gildia/ Komiks"


 ,,Comics Flying Circus"


 ,,Komiks Polter"


,,Komiksomania"


Anu i zachęcam do klikania ,,Like It" na oficjalnym FanPejdżu na Fejsbuku ;>

Jeszcze raz muszę podziękować Maciejowi za współpracę, bo przeszła moje najśmielsze oczekiwania- tym bardziej, że komiksiarz (jeszcze) ze mnie żaden- nawet zalążka nie widać, choć plany na przyszłość mam zupełnie inne ;>

Muzycznie porywa Missy Elliot z połowy lat 90.tych w komiksowym wcieleniu u boku mej Lil' Kimuszki & Da Brat ;)


:D

piątek, 20 kwietnia 2012

Być lodem...


Niezbyt często zdarzają mi się dedykacje muzyczne z polskiego poletka...
Może to wynik nocnego (dość długiego...) biegu przez krakowskie włości, by troszkę ostudzić i ochłodzić nadmiar wulkanicznych emocji- znów wrzątek daje o sobie znać...

Być lodem marmurowym...

Mniej doznawać, mniej czuć, mniej mówić, mniej robić...

czwartek, 19 kwietnia 2012

,,Świętości" V.S. ,,Shame..." Zaproszenie


 Wczoraj podczas (prawdopodobnie) jednej z ostatnich wizyt w warsztacie, na słupie ogłoszeniowym okazał mi się znany widok męskiego aktu- autorstwa Wojciecha Ćwiertniewicza. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że wystawa ma miejsce w Katedrze Malarstwa na... ASP. 

Odkąd zrobiłem sobie oficjalnie ,,wolne" od studiowania na Pięknej Akademii Sztuk, rzadko jestem w głównym budynku (gdzie miewałem rysunek i malarstwo)- osobiście przestając zaglądać na stronę internetową uczelni.

Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaprosić ,,Krakusów" i przejezdnych do oględzin:

Wojciech Ćwiertniewicz, 
 
Wystawa czynna od 18 kwietnia 2012 
do 11 maja 2012
 
Galeria malarstwa ASP, 
Plac Matejki 13,
II piętro, 

Kraków
 

Sam osobiście jeszcze nie widziałem prac- ale dziś popołudniem idąc na ostatnie korekty prywaty rysunkowej, nie omieszkam zrobić gruntownej analizy tej twórczości.


Jak wiadomo akty Pana Ćwiertniewicza, stały się wizualną inspiracją do powstania ,,naszego" projektu (bo nie jest to tylko zwykły chrabąszcz, ale bardziej konceptualne przedstawienie problemu) ,,Shame...". 
Sam osobiście z tymi tworami zapoznałem się, gdy dostałem w swe dłonie albumy ,,Ars Homo Erotica" oraz ,,Art Pride. Polska Sztuka Gejowska" (które dzięki uprzejmości mam ciągle na swoich włościach- które miały być głównym motorkiem napędowym do magisterskiej pracy pisemnej).
Pierwsze wrażenie było... obojętne... Mam nadzieje, że w realu zrobią na mnie wielkie wrażenie- bo nie ukrywam, że jaram się jak dziki bąk tematem, skalą i proporcjami 1:1 ;>

O samym ,,Shame..." nie powiem już nic- bo powiedziane o nim zostało już wiele, zaznaczę tylko, że jest to najczęściej poszukiwany w necie ,,chrabąszcz", którego wizualne statystyki ciągle rosną- stwierdzam zatem, że ludzie to straszne zboczuchy i świnie- szukając ciągle swym ryjkiem żołędzia ;>



 ,,Shame..."

ołówek na kartonie
2 x 100x70
(200x70) 
skala proporcji ciała 1:1




 ,,Shame..."
akryl + olej na płótnie
200x250
skala proporcji ciała 1:1


wtorek, 17 kwietnia 2012

,,Ofelion..." Dyptyk Mniejszy...


 ,,Ofelion... "
dyptyk mniejszy... 

 akwatinta + mezzotinta 

 50x40 & 50x70


profil
akwatinta
40x50
(szybciak w kwasie- 15min lawowania)
Tym akcentem i tym dyptykiem, raz na zawsze żegnam się z motywem Ofeliona- z jednej strony jest to rzecz bardzo dobra, z drugiej- mam jak zwykle niedosyt i wiele znaków zapytania- czy zrobiłem wszystko co w mojej mocy, by po raz pierwszy być ,,dumnym" z jakiegoś cyklu i tego co wyszło z pod mojej łapy...

Niestety cały, ,,emocjonalny" projekt szlag trafił i już nie mam na niego takiego parcia jak wcześniej. Miałem niebawem wystawić ten cykl podczas jednego festiwalu (niebawem o nim)- jednak chyba dwa razy się zastanowię czy cykl puścić dalej niż za poletko bloggerowe czy wirtualnej rzeczywistości.


part 1
akwatinta & mezzotinta
50x70
 Za nim powstał Ofelion- dużo czasu poświeciłem na poszukiwanie tego motywu w męskiej odsłonie- wkręciłem w to również mojego profesora. Kiedy było brak jakichkolwiek wzmianek- poświęciłem się pracy w warsztacie.

Kiedy wrzuciłem dyptyk na Variarta, odezwał się Piotr Dryll, który motyw męskiej Ofelii widział już dużo, dużo wcześniej w kolorze- na jednym z obrazów podczas jakiejś wystawy- jednak nie mógł odnaleźć źródła. Oczywiście był to dla mnie mały cios w serducho, mówiąc do siebie ,,Daaaamn!". Za moją prośbą wziął się za poszukiwania i zadeklarował to oficjalnie. 

Jednak odnalazł się kolejny motyw Ofeliona, tym razem w fotografii:


Kyle Rand
,,Ophelia"

W jednym z komentarzy pod profilem Piotra, odnalazłem tą fotograficzną odpowiedź do mojej pracy od ,,Graficznego Kolegi Po Fachu", który po raz kolejny (przypadek ,,Shame..." na Digarcie czy sławetny już w swej naturze ,,Verdict...") zainteresował się moimi chrabąszczami- śledząc ich losy, by postawić mnie do pionu, troszkę piórka podciąć i determinując do dalszego stawiania sobie poprzeczki- za co dziękuje, czując się jak Atreyu z Never Ending Story (w końcu jestem ciągłym Wojownikiem)- dobrze, że przynajmniej ktoś trzyma rękę na pulsie, nie patrząc się jednostajnie wstecz.

nie może obejść się dziś bez Madoxa- od jakiegoś czasu staram sie rozłożyć ten klip na czynnik pierwszy, bo wzbudza we mnie wiele niepokoju:



koniec z emocjonalnymi topielcami w swych smutkach ;>
SIC!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

,,Ofelion..." profil... szkic- akwatinta


 ,,Ofelion..."
profil

akwatinta

40x50

(szybciak w kwasie- 15min lawowania)


 Wczoraj przy ukończonym tryptyku ,,Ofeliona", deklarowałem z jednej strony, ze w końcu przestanę zamęczać jednym i tym samym motywem (nawet wyrzucono mi to na jednym z portali ,,artystycznych"- SIC!), ale również zaznaczyłem, że nie powiedziałem w tej materii ostatniego słowa ;)

Podczas pracy nad ostatnią częścią tryptyku, w oczekiwaniu na prasę, wziąłem kawałek blaszki i udałem się z nią do kwaszarni, robiąc 15 min szybciaka- efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, stąd prędka akwatinta, która miała być zabiciem czasu- sama zabiła (moim skromnym i subiektywnym zdaniem) dotychczasowe odbitki i ryciny.
Mimo, że ryt nie jest duży, powiał troszkę świeżością- a nie żmudna pracą- a sposób prezentacji (obracając ryt o 180 stopni) wybrał Tomek.

Skoro się już pojawił, stał się mimowolnie częścią pierwszej, wstępnej odbitki Ofeliona w akwatincie i mezzotincie, które razem ciekawie się prezentują- mimo, że po raz kolejny zadziałał tu przypadek ;)


tym razem materiał wstępny (fotograficzny) nie powstał w brudnym i śmierdzącym bajorku ;)
buhaha

Konflik rzemieslnik- artysta...
Ociekający seksem i namiętnością blog...
Posuchy seksualne...
Wizualność dotykająca dna...
Dorosłość vs Piotruś Pan...
Napotykanie ,,ptaków- dziwaków" w relacjach...

to kropla w morzu tematów, które wyjęła mi z ust sama Aneta- o czym napisze niebawem ;>


niedziela, 15 kwietnia 2012

,,Ofelion..." tryptyk, akwatinta


 ,,Ofelion..."

tryptyk

akwatinta

3 x 100x70

(300x70)


 ,,Ofelion..."
part 2
(klik)

akwatinta

100x70

Po kilku miesiącach pracy, w końcu przyszedł upragniony, końcowy efekt całego tryptyku i motywu jakim stała się ,,Ofelia" w męskim, homo-chrabąszczowym wcieleniu w grafice warsztatowej ;)

Podczas tych trzech prac zdążyłem ogarnąć z grubsza materię jaką jest wklęsłodruk (to już pół roku styczności z pracownią) a szczególnie technika trawiona, w której zakochałem i oddałem się bez reszty- kosztem wypadających włosów wynikającej pracą przy kwasie azotowym ;>

Szczerze powiedziawszy mam wielki niedosyt- ale to wina faktu, że pracownia nie jest ,,prywatna", nie ma tam prywatności i ciągle coś się dzieje- mimo, że czuje się tam jak u siebie w obecności nietuzinkowych osób :)


 ,,Ofelion..."
part 3
(klik)

akwatinta

100x70

Już nie pamiętam kto wpadł na pomysł samego Ofeliona- by ustylizować na Ofelię mężczyznę- czy Ja czy Freak... Wiem jedno, że inspiracją stała się sama... Doro (Wiedźma ze Starego).
W którymś z postów na swoim poletku ukazała różne oblicza Ofelii na przestrzeni dziejów malarskich- a ja z racji ,,podziękowania" chciałem w ten sposób ustylizować moją siostrę (,,Anielka"), wykonać obraz dedykowany i osobiście ofiarowany ;)

Jednak gdy zaczęły wyłazić ze mnie emocje, chęć robienia homo-chrabąszczy była większa i chyba tak na prawdę nieunikniona w mej wrażliwości i jakiejś dziwnej, nieuporządkowanej ,,misji" opowiadania obrazem o emocjach- chwilami dość skrajnych...

Początkowo miał powstać obraz na płótnie- ale z racji, że rzuciłem malarstwo (póki co) na rzecz rysunku i grafiki, wolałem zrealizować temat w warsztacie- no i w tryptyku, którym się bez opamiętania masturbuję.

Tym oto sposobem, ,,Ofelion..." stał się pierwszą stylizacją mężczyzny w kreację i osobowość kobiety- co będę chciał kontynuować dalej i jak na razie taki jest mój plan na najbliższe chrabąszcze- szukając kobiecych postaci, w które do tej pory żaden mężczyzna się nie wcielił ;)



,,Ofelion..."
part 1
(klik)

akwatinta

100x70

Ogarniając sam motyw...  
Ofelię... 
Romantyzm... 
 Prerafaelitów...
Moją ,,porytą" naturę emocjonalną i dość ,,pojechany" światopogląd... 
Bardzo utożsamiłem się z faktem cierpienia za swoje emocje spowodowane lokalizacją uczuć tam gdzie nie powinny się znajdować- w końcu bezsilność za ich fakt i nie radzenie sobie z taką, czy inną manipulacją, materią, chęcią zmieniania osobowości, naginania faktów, odwracania kota ogonem, pozostawiania czy wylewania brudów na twarz widząc tylko, że kij ma jeden koniec- a nie dwa, a prawda zawsze leży gdzieś po środku. 
Brak doceniania walorów i komplikacji sobie funkcjonowania poprzez problemy z dupy wzięte, napajając się tym co jest nieistotne tak na prawdę- odkładając ,,kochanie" na drugi plan, widząc tylko swoje ego. 

Chęć pięknych uczuć, powiewu wiatru, bliskości natury i subtelności w wyrażaniu emocji...
a z tym wszystkim pojawia się coś takiego jak... próżność- nad czym ciągle walczę ;P

Zawsze było mi bliżej do ,,bohatera romantycznego" ;)



Mimo, że ta dedykacja muzyczna już była, tyle, ze w innym fanmade video- to jakoś tak idealnie wpasowała się w klimat wspomnień z wakacyjnej pracy nad projektem Ofeliona ;)


tym oto sposobem tryptyk został ukończony- i chciałoby się powiedzieć ,,ufffffff"- koniec z tym monotematem jakim jest topielec emocjonalny...
ale niestety nie powiedziałem ostatniego słowa w tej materii- o czym już w przyszłym tygodniu ;)

p.s.
Dziękuje, mimo wszystko za cierpliwość w temacie, że nie wystraszyłem i nie zanudziłem na blogowym poletku Ofelionem- bo licząc szkice tuszowe, preludiumy, szkice malarskie, powstawianie krok po kroku z każdej grafik kilka naście postów było związane tylko z nim ;>
to były miesiące prawdziwego przeskakiwania siebie :)

p.s.2
Za niecałe 2 miesiące będzie można zobaczyć tryptyk na ,,lajfie"- więcej wieści niebawem ;)

Take Care :*

sobota, 14 kwietnia 2012

,,Ofelion..." part 3, akwatinta


 ,,Ofelion..."
part 3

akwatinta

100x70


 Z racji by już nie zamęczać etapami początkowymi, próbnymi odbitkami, które i tak lądują w koszu pokazując etap po etapie jak powstaje ostateczna wersja rytu (jest to nudne i monotonne, mimo, że trzyma do końca w niepewności- jak i mnie z dnia na dzień podczas pracy polewając matryce kwasem oczekując dalej na efekt), tym razem pokusiłem się o ,,gotowca" na poletku blogowym.

Do powstania ostatniej wersji tryptyku posłużyła mi matryca z... nogami do części pierwszej- która okazała się małym niewypałem, więc szkoda blachy a tym bardziej kasy na nową (bida z nyndzą) ;)

Jakim cudem z wytrawionej blachy przez kwas, nagle pojawiła się tam gęba, która trzeba było zrobić od podstaw?
 Sam zastanawiałem się, jak sprawić by wydziobana w kwasie blacha powróciła do stanu powiedzmy ,,pierwotnego" ;) skoro jest to ,,tinta"- wystarczyła na sucho polać ją mocnym kwasem azotowym- wręcz wypławić, co wyjadło zatrawione miejsca do zupełnie gładkiej powierzchni- było to bardzo ,,niezdrowe" z racji, że kwas ze stycznością z tintą i blachą parował wstrętnym, żółtym dymem, którego sztachniecie groziło podrażnieniem dróg oddechowych a sama matryca... skwierczała ;>


 

 Mimo, że matryca nie wymagała pracy nad tłem (nogi) to zajęła mi najwięcej czasu- chociaż efekt nie jest taki jaki być powinien- twarz jest bardzo rozmyta i graficzna- co nie było celowym zamierzeniem a złem koniecznym!
Problemem stał się fakt, że przy kolejnych odbitkach twarz bladła. Gdy chciałem odbić ją na czysto już na papierze czerpanym, okazało sie, że czernie i cienie na twarzy zupełnie zniknęły! Zupełnie! Wraz z profesorem zastanawialiśmy się dlaczego tak się stało, ponieważ nie jest to normalne zachowanie po dosłownie 7 odbitkach- tak oto  K.I.M. & Ofelion zostali zagadką pracownianą, która nadal jest rozwiązywana...
Sprawa ciągle w toku ;>

Musiałem zupełnie od podstaw, znów dziobać twarz na blaszce lawując ją kwasem...
Udało się- determinacja i kolejne godziny w kwaszarni jednak przyniosły rezultaty- mimo, że efekt jest mniej realistyczny a graficzny- co może jest i dobre, bo rycina stanowić będzie środkową część tryptyku ;)

a na zakończenie efekt, gdyby ,,obecne" nogi, nadal funkcjonowały z pierwszą częścią Ofeliona ;)
buhahah


Początkowo tak zawiesiliśmy ryciny w pracowni- co wywołało paniczny śmiech- nie tylko u mnie ;)
Zaczęliśmy już wspólnie przypisywać teorię, że utopiony z nieszczęśliwej miłości Ofelion, przed samobójstwem ściął głowę swojemu kochankowi, kładąc ją przed śmiercią na swoim łonie (sic!) i ostatnimi resztkami sił utrzymywał ją kurczowo w swej dłoni ;P

ale ostatecznie zrobiliśmy to raz i pierwsza część wyladowała zupełnie z drugiej strony ;)
to jest właśnie urok tryptyku, który po każdym innym ułożeniu, co innego opowiada- mimo, że przedstawia to samo ;P

za to uwielbiam tryptyki, którymi lubię się masturbować ;)

jutro ostateczna wizualizacja całości.

ale za nim to nastąpi idę w tany- znów fizycznie odmieniony o_O
buhaha


;>

na zakończenie przykładowe pierwszaki ;)


piątek, 13 kwietnia 2012

Degrengoland czyli Hadesofejs

Jeszcze dwa miesiące temu deklarowałem, że jednym z moich niespełnionych jeszcze celów w modelingu, jest trafienie na okładkę ogólnopolskiego czasopisma.
Rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania.
Udało się!!! Trafiłem jeszcze lepiej!!! Bo na okładkę K-O-M-I-K-S-U!!!
Moje rozbuchane ego wręcz skwierczy, w promieniach nadchodzącej sławy ;DDD

"Degrengoland" to komiksowa psychodelia, po części dziejąca się w swojskich, wiejskich klimatach.
Całość (części 1 i 2, wraz z alternatywnymi okładkami) do ściągnięcia za ABSOLUTNĄ DARMOCHĘ.
Nie krępujta się i bierzta, oglądajta, czytajta i polecajta dalej ;DDD


Jak zupełnie przypadkiem odkryłem tą okładkę, na jednym z portali artystycznych Kimonka, w pierwszym odruchu byłem cholernie zły na niego, bo to jest pogwałcenie naszej umowy o korzystaniu z mojego wizerunku. Jednakże po krótkiej wymianie zdań, zostało odpuszczone ;P
Serdecznie dziękuję spiskującym: Maciejowi Pałce oraz Arkowi Twardowskiemu, za zaszczyt odegrania roli Jaha Kozłowskiego.
THX!!!

,,Degrengoland..." vol.2



W końcu się doczekałem :)
Pierwsza wiadomość doszła do mnie prosto z Ziniol'owego poletka, podczas ogarniania w pracowni Wklęsłodruku ostatniej wersji ,,Ofeliona..." ;)

Już od dziś można ściągnąć drugi zeszyt ,,Degrengolandu", do którego miałem przyjemność zrobić okładkę wraz z innymi twórcami.
Ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu ilustracja stała się okładką główną komiksu ;)

Zapraszam na oficjalną stronę ,,Degrengolandu", gdzie co tydzień ukazywane są kolejne plansze komiksowe- swego czasu promował go podczas 11 odcinka Hasającego Dialektu Sarkastycznego sam Mr. hds (który widnieje na okładce jako główny bohater- Jah Kozłowski)

Z miejsca chciałbym podziękować Maciejowi Pałce za propozycję, bardzo miłą współpracę i korespondencję ;> 
mam nadzieje, że będzie to bardziej początek ,,czegoś", niż jednorazowego zlecenia ;)


Wraz z okładką pojawiły się również w zeszycie szkice wstępne-
 za co również dziękuje :)

Preludiumy, tak długo skrywane można było zobaczyć już dużo, dużo wcześniej u mnie na poletku (tu, tu i tu), a etapy końcowe już bodajże od stycznia na Digarcie, Variarcie czy nawet tutaj w zakładkach- szkicowniczek i malarstwo- w ten sposób sam hds przedwcześnie dowiedział się o tym projekcie ;)


 ,,hds jako Jah..."

akryl + olej

100x70


 Dlaczego właśnie Ja jako dziobak & dlaczego właśnie hds jako główna postać?

Maciej od samego początku naszej Ham&Kid'owej kooperacji przyglądał się nam z boku, oczekując na rozwój artystycznych wydarzeń i wcieleń w jakie zostanie wrzucony Freak ;)
hds- komiksowy zapaleniec dający swoją facjatę & K.I.M.- początkujący rzemieślnik dziobiący swoje chrabąszcze ;)

Po rozpadzie i cichych naszych chwilach, wpadła propozycja zrobienia ilustracji i ustylizowania właśnie hds'a jako głównego bohatera- mimo naszego rozejścia- co było dużym znakiem zapytania czy się tego podejmę ;) mimo, że dostałem od Niego zakaz używania jego wizerunku w nowych odsłonach i pracach do których nie powstał materiał fotograficzno szkicowy, to jednak zerwałem naszą umowę- chcąc po prostu w ten sposób podziękować hds'owi za piękny rok inspiracji, a sam zeszyt z Jego facjatą niech stanie się dla Niego pewnego rodzaju miłą pamiątką jako konesera sztuki jaką jest komiks- mimo, że tak samo go kocham jak i nienawidzę jednocześnie- i to mnie martwi, że nadal jest moją pindoloną obsesją ;>




 tusz na kartonie

3 x 50x70





anu i obowiązkowo dedykacja muzyczna

;P