Pokazywanie postów oznaczonych etykietą queer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą queer. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 stycznia 2014

,,Love Is In The Air..." wystawa & aukcja sztuki współczesnej



W końcu słowo ciałem się stało, czyli oczekiwany czas się ziścił :)

17 stycznia 2014 (piątek) o godz. 19.00, odbędzie się wernisaż wystawy 

,,Love Is In The Air: miłość - erotyka - seks"

w warszawskim oddziale Sopockiego Domu Aukcyjnego
Galeria Warszawa
ul. Nowy Świat 54/56

Wystawa potrwa od 18 I do 30 I 2014.

Wystawę sztuki współczesnej o tematyce ,,miłosnej" zakończy aukcja ukazanych dzieł.

Event patronuje Muzeum Erotyzmu.






Na wystawie sztuki współczesnej pojawia się moje trzy chrabąszcze:
dyptyk ,,Gone..." oraz ,,Waterfall"





Zatem już nie mogę doczekać się wydanego katalogu, który zapewne na dniach pojawi się na salonach oddziałów Sopockiego Domu Aukcyjnego w Polsce.






 Zapraszam wtedy :)





eh te wredne HamKidy :P




niedziela, 12 maja 2013

1/3 ADO

Minęły już ponad 4 miesiące od rozpoczęcia projektu Ophelion.
Po takim czasie mogę już pokusić się o jakieś przemyślenia, spostrzeżenia czy anegdoty.
2013.01.14.
Przez pierwszy miesiąc (styczeń) robiłem go praktycznie dla siebie, nie mówiąc o nim nikomu. Szlifowałem layout, opis oraz wprawiałem się w samodzielnym pstrykaniu zdjęć, bo na pomoc innych mogę liczyć sporadycznie.
Z tymi samojebkami nie jest tak łatwo, bo na rzucenie się do wody albo w śnieg mam całe 10 sekund opóźnienia migawki, więc muszę się nieźle nastarać aby dobiec do miejsca pozowania i przekonująco udawać trupa vel topielca.
2013.04.08.
Dlatego przepraszam wszystkich malkontentów za to, że są one tak podobne i robione najczęściej w padzie na twarz lub bok. Dzieje się tak głównie z oszczędności czasu (szybciej się pada na ryj) i bezpieczeństwa (widzi się w co upada). Samemu też nie jestem zadowolony z tych zdjęć, głównie z powodu rozchodzących się kręgów na wodzie (ale jak się nie ma co się lubi...), bo gdyby nie one, fotki byłyby zajebiaszcze, a tak są tylko fajne :)

W lutym wtajemniczyłem już w pomysł dosłownie kilka osób, tak na zasadzie testera wrażeń, dlatego w marcu oficjalnie wypłynąłem na szerokie wody... internetu.
Pomalutku, powolutku zaczęły się jakieś skromne linki i podglądania z innych stron świata czy internetowych.
O ile reklama u Kimonka raczej nie dziwi, to wejścia z jakiś egzotycznych miejsc, których nie będę przytaczał już bardzo. Są to jakieś nieznane mi wcześniej portale społecznościowe, do których dostępu nie posiadam, a nawet strony pornograficzne, co jest dość smutne, bo potwierdza się konkluzja, że jak goła dupa i chuj, to od razu musi być porno i duszno. Z drugiej strony wychodzę z dość znanego założenia, iż nieważne jak o Tobie mówią, grunt żeby to robili.
W miniony czwartek blogasek otrzymał pozytywnego internetowego kopa w dupę, gdyż został zareklamowany przez Muzeum Sztuki Erotycznej, które realnej siedziby jeszcze nie posiada (podobno niektóre środowiska ostro protestują), jednak prężnie działa bez stałego miejsca zamieszkania, wynajmując na wystawy różne miejsca oraz intensywnie udziela się na fejsbuku.
DZIĘKI ;DDD

Statystyki "lekko" mi zaszalały, ale po paru dniach wracają do pewnej stabilizacji.
Dość nieśmiało pokazują się poszukiwania bloga w googlu przez wpisywanie fraz "all day opelion" (łącznie lub osobno). Zabijcie mnie jednak, ale nie jestem w stanie wymóżdżyć, jak komuś udało się wleźć na bloga przez wpisanie słowotworu "nustyfuckingporn" o_O
Kraje z jakich ludziska trafiają to podstawowa czwórka, czyli: Polska, Rosja, Stany Zjednoczone oraz Niemcy. Później figurują: Wielka Brytania, Szwecja, Kanada, Francja, Holandia, Dania. Do tego kilkukrotne kliki ze Szwajcarii, Bułgarii, Austrii, Belgii, Hiszpanii, a także perły w postaci Białorusi, Malezji, Iraku, Kazachstanu, Hongkongu, Tajwanu, Turcji czy Chin.

Generalnie pozowanie do samych zdjęć wbrew pozorom sprawiają mi sporo radochy ;D
2013.04.07.
Choć woda czasem zimna jak diabli.
Kilka osób pytało się, czy trudne jest glebnięcie w zaspę?
Już o niebo wolę bardziej śnieg, niż lodowatą wodę, a muszę przyznać, że w białym puchu zdarza się bardzo przytulnie leżeć (gdy temperatura jest bliska zeru, mała wilgotność powietrza i brak wiatru).
Chyba najtrudniejsze było wchodzenie do rzeki przed wielkanocnym świtem.
2013.03.31.
Organizm jeszcze zaspany, wokoło mrok, śnieg, mróz, lekki wiaterek oraz para wydobywająca się z ust modela i fotografa... brrrrrrrrrr...
Czasem muszę się odrobinę zmusić i zmotywować, żeby zapozować w jakimś miejscu,
2013.05.07.
bo dno wyjątkowo błotniste i brudzi na maksa lub sama woda śmierdzi i zarasta glonami.
Jak ma się fotografa i dużo czasu, to można wcisnąć się w ciasny kącik i pozować bezstresowo, bo tenże pilnuje też okolicy przez niechcianymi gapiami.
2013.05.10.
Przypadkowi ludzie są dla mnie źródłem największego stresu, bo wbrew pozorom nie jestem typowym ekshibicjonistą, czyli nie czerpię przyjemności z obnażania się przed obcymi osobami. Podczas zdjęć najpierw robię rekonesans terenu i długą przyczajkę, zanim zdejmę ciuchy i szybko wyskoczę przed aparat.
Jeszcze jak się robi zdjęcia we dwoje, to można jakoś ściemniać, że jakaś szkoła plastyczna albo artysta-fotograf i jego muza, a samemu...?
Najdłuższe czekanie na zdjęcie miałem na zalanym przez Wisłę warszawskim placu zabaw, bo non stop ktoś się kręcił. Ledwo ktoś sobie poszedł, to jak wychodziłem z wody, szedł już następny "obserwator". Chyba godzina zeszła.
Na szczęście nie miałem jeszcze wątpliwej "przyjemności" z Policją lub Strażą Miejską, choć zdaję sobie sprawę, że jest to wielce prawdopodobne w tym "fachu".

W przypadku innego warszawskiego zdjęcia mam do opowiedzenia zabawną anegdotę.
Tego dnia rano wyjeżdżałem z Bydgoszczy, gdzie jeszcze trwała chwilowa wiosna i nie wpadłem na to, że zima może wrócić (w końcu to początek lutego) albo czyha już w stolicy. Ubrany w typowo wiosenne, ładne buty wsiadłem w pociąg i na miejscu zastałem piękną, śnieżną zimę. Udałem się do punktu informacyjnego gdzie zadałem dość dziwne pytanie, zważywszy na strój i pogodę:
- Gdzie znajdę naturystyczną plażę z najładniejszym widokiem na miasto?
Pani dość nieufnie na mnie spojrzała i mówi:
- Yyyyyy... O tej porze to raczej wszystkie plaże są dość... bezludne.
Wskazała mi plażę przy Parku Praskim, naprzeciwko Starego Miasta.
Jadę w to miejsce w tych nieszczęsnych butach, śniegu po kolana i lekko mrozi, a na brzegu stoi dziadek z wnuczką i pstryka miastu fotki. Dziewczę przestępuje z nogi na nogę, chucha w dłonie, a dziadek twardo wali zdjęcia. Myślę sobie zaraz skończy więc poczekam, również dreptając z zimna w miejscu. Czas mija, dziadzio fotografuje, ja nie wytrzymuję i idę do niego:
- Przepraszam. Długo będą Państwo na tej plaży?
- Wnuczka chciałaby już iść bo jej zimno (- Kurwa. Przecież widzę, że trzęsie się jak osika.), ale są takie piękne chmury dzisiaj (- To prawda. Wyjątkowo ładne.), że jeszcze parę zdjęć chciałbym zrobić.
No to walę prosto z mostu:
- Wie Pan, mam taki projekt fotograficzny. Codziennie robię sobie nagi akt w wodzie i właśnie teraz chciałbym go tutaj wykonać. Mnie osobiście Państwa obecność nie przeszkadza, bo jestem naturystą, ale zdaję sobie sprawę, że dla innych może to być widok niezbyt przyjemny.
Starszy Pan spojrzał się na mnie zdegustowany odpowiadając:
- To my jednak sobie już pójdziemy, bo nie bawią mnie takie dewiacje.
Z jednej strony było mi strasznie głupio, z drugiej odczuwałem ulgę i lekko śmiałem się wewnętrznie, bo już dawno nie słyszałem tego słowa.

Jak już pisałem w założeniach projektu, zdjęcia sporadycznie i dość luźno będą nawiązywać do aktualnych wydarzeń, rocznic lub postaci. Wszystkich tropów Wam nie zdradzę (niech się odrobinę Państwo pomęczą), ale kilka mogę podać:
- Sralentynki

(data, serducho na piersi i Chełmno, czyli miejsce przechowywania relikwii świętego Walentego, w tle);
- topienie Marzanny na pierwszy dzień wiosny;
- Święto 3 Maja,
czyli ostatni zryw niepodległościowy naszego kraju (jedyne dynamiczne foto w kolekcji, z ledwo widoczną biało-czerwoną flagą w prawicy), przed całkowitym zniewoleniem pod butem Rosji (czerwone gacie - tak wiem, że wtedy jeszcze nie była tego koloru) i reszty zaborców;
- Wielka Sobota i tradycyjne odwiedzanie instalacji Grobów Chrystusowych (podobno fotka ta wzbudziła kontrowersje);
- Anna Karenina tuż przed tragiczną, samobójczą śmiercią pod kołami pociągu.

Jest jedna rzecz, która od samego początku sprawia mi najwięcej problemów i dyskomfortu.
Futrzenie!!!
Broda sama w sobie jest nawet OK, ale wąsy... Najeść się przez nie normalnie nie mogę, bo wszędzie włażą i ciągle je przeżuwam. Włosy w nosie - masakra. Krzaczaste brwi - szpecą. Włosy pod pachami - zaczynają nieprzyjemnie pachnieć, pomimo intensywnych kąpieli. Łoniacze - prawie całe życie goliłem lub depilowałem, więc ciężko się przyzwyczaić. Kłaki na dupie - zużywam masakryczne ilości papieru toaletowego, nie wspominając o ciągle brudnych slipach. Włosy na nogach i klacie - jedyna rzecz, która kręci większość ludzi.
Sprawy nie ułatwiają rodzina ze znajomymi, mówiąc na każdym kroku jak fatalnie oraz obrzydliwie wyglądam.
- HELOŁ!!! Jeszcze na oczy mi nie padło i lustro posiadam, choć to już zaczyna trzeszczeć, więc pewnie niebawem pęknie na mój widok.
Jest też jeden mały plusik zarastania. Skończył się problem z zaczepiającymi, żebrającymi bezdomnymi. Wcześniej chcieli kasę tak po prostu (nie dawałem) albo na żarcie (jak miałem czas to kupowałem, jak nie to dawałem jakiś wdowi grosz). Obecnie traktują mnie jak swojego, a czasami zagadują jak kumpla, na zasadzie "Co słychać Stary?".

Obecnie nadchodzi najprzyjemniejszy kwartał zdjęć: ciepła woda, słońce, kwiaty kwitną, ptaszki ćwierkają, tylko wędkarzy i ogólnie ludzi nad wodą jakby więcej, no i w pizdu komarów.
Zatem ulubionych w niektórych kręgach "kurczaków w brytfannie" będzie zdecydowanie mniej (trafią się jak będę miał czasu mało, albo pogoda za oknem beznadziejna), natomiast częściej będę wyginał śmiało ciało w plenerze.
2013.05.08.

poniedziałek, 4 marca 2013

Trzylatek Huncwot

Huncwot ma już trzy latka!!!
Od narodzin, poprzez roczek oraz dwulatkę stał się wyszczekanym szczeniakiem po przejściach.
Dwa miesiące przed jego urodzinami, dostał w prezencie braciszka Opheliona, zatem teraz chciałby radośnie przedstawić tego rozkosznego niemowlaczka.
Pewne nieśmiałe sygnały, że coś jest na rzeczy, były wysyłane od samego początku, a można było doszukiwać się ich w postach oznaczonych enigmatycznym tagiem - ADO.

Myśl o powołaniu go na świat, zabłysła jakieś 1,5 roku wstecz.
Można o nim powiedzieć Baby Queer ponieważ posiada dwóch ojców oraz nic nieświadomą surogatkę, a na to nakłada się niesprecyzowana płciowość, gdyż pierwotnie był kobietą.
Dość szybko przeszliśmy do czynu, pstrykając aparacikami tu
i tam.
W tej drugiej lokalizacji trafiłem dosłownie w gówno... ale przynajmniej wyszedł z niego dobry materiał wyjściowy. Zatem da się rzeźbić w tym materiale, choć w tym przypadku raczej kwasić ;DDD

Często myślami wracam do tamtych szalonych letnich dni, gdy wśród ogólnej biegunki zwariowanych pomysłów i projektów, poczęliśmy właśnie Opheliona, który u Kimona przyjął formę graficznego poliptyku, natomiast u mnie fotograficzną kontynuację, a dokładniej restart.
To był magiczny czas...

Jeden projekt, a łączy praktycznie wszystkie moje pasje i zainteresowania (fotografia, podróże, naturyzm i natura, akt, queerowy wydźwięk oraz kontestacja Śtuki).
Woda to mój żywioł. Symbolika jest raczej znana. Towarzyszy całemu cyklowi życiowemu, od poczęcia po śmierć.

Od razu chciałbym uprzedzić, że nie będę aż tak się poświęcał, żeby codziennie publikować zdjęcie. Wystarczy sam fakt, że codzienne będę je robił, szukając wody lub jej namiastki wszędzie tam gdzie aktualnie będę się znajdował.
Mijający czas obrazuje powoli zarastające włosiem ciało, które w Sylwestra dokumentnie ogoliłem. Wstępnie chciałbym wytrwać w tym futrzeniu przez pół roku, a później zobaczy się jak mocno uciążliwe będą upały ;)
Niestety googlowa mapa jest niezbyt dokładna, stąd czasem zdarzają się niewielkie nieścisłości w lokalizacji.

Z nieukrywaną radością chciałbym Państwu bardzo serdecznie przedstawić tego brzdąca!



* Filmik stworzyła frontmenka Domowych melodii czyli Justyna Chowaniak

P.s. Częste odwiedziny, lubienie, reklamowanie, polecanie, linkowanie itp. są jak najbardziej wskazane i mile widziane ;DDD
P.s.2 Maupie dziękuję za udostępnienie grafik do upiększenia strony.

wtorek, 6 grudnia 2011

Gentleman z pieskiem

Dziewięć miesięcy!
Standardowa samica Homo sapiens, chodzi tyle w stanie błogosławionym.
Tyle też trzeba było czekać na Candy od Kimonka, do którego zgłosiłem się, buńczucznie dodając, że każdemu lepię się do rąk, nawet jako los na loterii oraz zaznaczając (będąc pewnym wygranej), jak ma wyglądać ten obraz.
W tym czasie było dość głośno, na temat najnowszego odkrycia, dotyczącego najsłynniejszego obrazu Leosia da Vi, jakoby modelką pozującą do niego był... ON, czyli domniemany kochanek artysty. Stąd krótka droga do tego, żeby jedyny obraz mistrza, będący w polskim posiadaniu, niemiłosiernie poniewierany (podróżujący) po świecie, został współcześnie sparafrazowany (model-modelka; podróże Fafika, w kontekście wędrówek obrazu, strój renesansowy-współczesny).


Jakież było wszystkich zaskoczenie (organizatora, "maszyny losującej", moje, innych uczestników oraz biernych obserwatorów), gdy żartobliwe słowa okazały się prorocze.
Właściwie ten moment można traktować, jako narodziny naszej (jeszcze nie nazwanej kooperacji HamKid), gdzie jedno stanowiło nieustannie inspirujące tworzywo, a drugie było stworzycielem.

Tego samego dnia, udałem się na jeszcze zamarznięte jezioro i korzystając z pięknej pogody, wykąpałem się w nim, a przy okazji wykonałem dokumentację fotograficzną, w różnych pozach oraz naświetleniu.
Kimon wykonał kilka szkiców, z których każdemu podobał się inny.
Spontanicznie ogłosiliśmy konkurs, w którym czytelnicy obu blogów wybierali lepszą opcję.
Bonusem do zabawy, była możliwość współtworzenia "dzieła", poprzez wymyślenie jakiegoś dodatku oraz tła.
Żeby było jasno, przejrzyście oraz sprawiedliwie, arbitrem została, poproszona o to Doro, która wybrała propozycję Anety - Sznur pereł proponuję - dla podkreślenia watku "trans".

Pozwolę sobie zacytować uzasadnienie werdyktu, ponieważ idealnie opisuje skończony już obraz:
Najbardziej przemawia do mnie sznur pereł, może być fantazyjnie zawiązany lub analogicznie do "Damy z łasiczką" - swobodny.
Bujność znaczeniowa postaci; jej mocny charakter, monumentalizacja, ukłon w stronę klasyki ["Dama z gronostajem/łasiczką"] jest strzałem w dziesiątkę.
Zwierzątkiem definiującym skojarzenie jest tu Fafik. Przychylam się wszystkimi czterema rękami do tego, aby lepiej go wyeksponować.

Współczesne ubranie bohatera odsyła nas i więzi w teraźniejszości, pozostawiając jednak pole do popisu wyobraźni temporalnej - "co by było gdyby był Jej współczesnym? Jak namalowałby Hadesa Sam Mistrz?", "puszczając oko" w stronę widza strojem i kapturem.
Ciekawym uzupełnieniem i przypomnieniem, że Hades bawi się własnym wizerunkiem bez lęku i z pełną swobodą, byłyby właśnie perły - za całym bagażem znaczeń i skojarzeń.
Bez żalu odrzucam inne, ciekawe propozycje --- absolutne minimum zastosowanych środków jest tu wyznacznikiem smaku - to ukłon w stronę inteligencji widza, czyli Waszą! 


Na zakończenie zabawy, wyraziłem ubolewanie, że niestety jurorka nie zdecydowała się na żadne, freakowe tło ;( 
Po dzisiejszym ujrzeniu skończonego obrazu, muszę powiedzieć, że WARTO BYŁO CZEKAĆ tyle dni oraz ZWRÓCIĆ HONOR MĄDRZEJSZEJ!

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie pomarudził ;D
Wydaje mi się, że Kimon wbrew zaleceniom Doro, nie wyeksponował odrobinę bardziej Fafika.
Tak wiem, że jest on właśnie takiej wielkości.
Po drugie, brak na bluzie, omawianego zakulisowo motywu.
Choć obecnie mam już duże wątpliwości, czy rzeczywiście powinien się na niej znaleźć, nie psując całości? To pytanie skierowane jest do Was, w ramach wieńczącej zabawy ;>


Na zakończenie, pewne dodatkowe uściślenia oraz informacje, odnośnie zakończenia projektu HamKid.
Większości z Was, fakt ten jest zupełnie obojętny, część ubolewa nad końcem, część z radością zaciera łapki.
Jak informowałem w pożegnalnym wpisie u @, chociaż wzajemne nakręcanie dobiegło końca, to dopiero teraz będziecie oglądali tego ostateczne owoce, takie jak dzisiaj lub w piątek.
Zatem niebawem światło dzienne ujrzy finalny, orgiastyczny Szatan, którego fragment prezentował się tak. Natomiast w blasku księżyca, zalśni "Malinowy sputnik" i jeszcze wiele, wiele innych chrabąszczy.


Dedykacja muzyczna, wyjątkowo nie będzie wrzucona bezpośrednio na bloga, bo akurat ten teledysk ma złośliwie wyłączoną opcję prezentacji filmu na stronach ;(


Słowa piosenki są piękne, obrazy w teledysku również, a niedoceniana wykonawczyni, właśnie zaliczyła zgon.

czwartek, 3 listopada 2011

TransBitch

Niejako na zakończenie zabawy wizerunkowej, podczas której Wasz wybór padł na Pornostara, zamieszczam wcielenie, niosące w sobie duży ładunek emocjonalno-znaczeniowy.

Podobno są tacy czytelnicy, którzy namiętnie pragną odkryć drzemiący we mnie, spory pierwiastek kobiecy. Zatem głównie dla nich jest ten pokaz ;P

Ostry makijaż a la kolorowe lata osiemdziesiąte, które wracają do łask.
Usteczka-wydmuszka, prosto z popularnego programu Tap Madl.
Focia pyknięta z komóreczki, trzymanej w wyciągniętej łapce, jak to jest teraz w zwyczaju, w zalewie fejzbukowych autoportretów.
Różowa bluza z głębokim dekoltem i luźnym kapturem, to nawiązanie do fantastycznego stroju Kylie, na widok której (oczywiście w tym fatałaszku) Pytka do teraz żyje własnym życiem ;D

Ten wpis jest też swoistym, żartobliwym hołdem, złożonym pierwszej, polskiej, a trzeciej na świecie, transseksualnej posłance - Ani Grodzkiej.
W kraju gdzie prawa społeczności LGBTQ są bagatelizowane, chciałoby się rzec prawie żadne, jest to fantastyczny wyczyn.

Wąsiska oraz pekaesy są już wspomnieniem.
Rodzina, najbliżsi i znajomi odetchnęli z ulgą ;DDD
W głowie świta pomysł na kolejną zabawę, ale już teraz lękam się Waszego wyboru, który jako dotrzymujący słowa bóg podziemia, zrealizuję bez wahania ;)
Bo grunt żeby FUN był!!!

Jeszcze malutki gratisik, czyli mocno odchudzona pupa, w ostatniej maszkowej stylizacji na...
... no właśnie. Na kogo ;>

poniedziałek, 7 lutego 2011

Maniek Lizak

Na koniec zeszłego tygodnia gruchnęła wiadomość, że słynna Mona Lisa miała wacka, znaczy się sisiora.

Wychodzi na to, że rację miał mój artystyczny idol Marcel Duchamp, gdy domalował jej wąsa.

Natomiast na początku bieżącego miesiąca, pewien sympatyczny chłoptaś z Przemyśla ogłosił na swoim blogu, że z rozkoszą, za darmochę namaluje portret temu, kto umieści informację o tym wzniosłym fakcie na swoim podwórku oraz zgłosi się do losowania zwycięzcy, który zostanie wyłoniony równo za miesiąc.

Jak widać każdy orze jak może, żeby podnieść sobie czytelnictwo własnych wypocin ;)
Zatem wspomóżcie biedaczynę i zerknijcie na jego bloga - niech jego ego zostanie mile wyłechtane, tym bardziej że dzisiaj coś zamarudził, że konkurs ma zdecydowanie zbyt mały odzew, jak na jego przerośnięte oczekiwania ;D
Może też po zapoznaniu się z jego kreską, stwierdzicie że chcecie mieć obraz w takim stylu i zamówicie coś od niego za kaskę ;)

W samym konkursie nie radzę startować, bo i tak zwycięzca może być tylko jeden, tym bardziej że w nawiązaniu do wstępu, ma on "zajebisty" pomysł na uwiecznienie siebie razem ze współautorem bloga ;)))