niedziela, 24 lutego 2013

After Shame

ROK.
Tyle minęło od publikacji posta, który przez ten czas stał się niekwestionowanym hitem bloga.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę słowo wstyd, przełączyć się na obrazy, a tam wita poszukiwaczy sterczący wac.
Dla przypomnienia wszystko zaczęło się od nietypowego zamówienia na obraz, który został upubliczniony wraz z premierą filmu pod tym samym tytułem.
Filmu, który stał się przysłowiowym, niewielkim pchnięciem w otchłań.
Filmu, który pokazał mi beznadzieję własnego istnienia.
Od momentu jego obejrzenia moje życie zaczęło się sypać, stając się zupełnie bezcelowe.
Oczywiście to nie wynik samego seansu! Jak wspomniałem był on tylko niewielkim kamieniem poruszającym lawinę nietykanych wcześniej problemów.
Dzień po dniu staczałem się coraz bardziej. Przestałem spać, jeść (schudłem jakieś 10 kg), zacząłem pić (bynajmniej nie wodę). Gdzieś w okolicach września byłem psychicznym i fizycznym wrakiem. Miałem problemy z koncentracją, wpadałem w skrajne stany emocjonalne, przestałem biegać na siłkę, z wizytą zjawiła się ciocia impotencja, dobiegła końca moja stołeczna kariera, spora część włosów wyemigrowała z czoła na kark
Pod koniec października wyjechałem na urlop w tropiki, gdzie towarzyszyła mi muzyka, która również w tropikach powstała. I choć w słowach jest "Jezus Maria nie ogarniam", to pomogła mi samemu się ogarnąć (tak przy okazji kompletnie nie rozumiem, dlaczego żydzi się komuś babrania w bagnie na tajskiej plaży).

Po roku znów stoję nagi.
Różnica polega na tym, że już się nie napinam, bo teraz wisi mi to ;DDD
Wiosna przyjdzie i tak ;P

Coś się kończy...
Coś się zaczęło ;)

4 komentarze:

  1. Tak! Trzeba się ogarnąć, by wszystko znów stanęło...na nogi, ofc :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się na boki jeszcze chwieje, ale staje ;D

      Usuń
  2. Nikt za Ciebie przez bagno nie przejdzie, ale wiesz, że jesteśmy? I czekamy na brzegu z herbatą, kocem, muzyką i dobrym słowem :* :)

    OdpowiedzUsuń