Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kapro. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kapro. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 maja 2012

12. Ogólnopolski Przegląd Sztuki Współczesnej- FORMA 2012- Zaproszenie



Z miejsca chciałbym zaprosić na wystawę zbiorową, podczas  
12tego Ogólnopolskiego Przeglądu Sztuki Współczesnej-  
w Rawiczu
w której będę miał przyjemność wziąć udział w dniach 
7-10 czerwca.

7 czerwca (czwartek) o godz. 20.00 
u boku kilkunastu artystów, zapraszam (w swoim imieniu i chyba nie tylko ), na wernisaż, który otworzy Przegląd w tamtejszym Domu Kultury

 

Będzie mi szalenie miło stanąć na jednej scenie min. z Bartkiem (dobrze tu znanym jako Kapro) oraz z osobami, które miałem do tej pory przyjemność poznać, tylko wirtualnie na artystycznych portalach- Jakubem (którego szkice od dawna mnie inspirują, a sam jestem Jego wiernym fanem- tak tak!), Bogdanem (który chyba na digarcie jest ze mną tak długo, jak tylko tam się pojawiłem), Anią (która od jakiegoś czasu wspiera mnie w warsztacie graficznym) oraz Piotrem (który przechodzi ciągle transformacje w materii traktowania sztuki).



Forma była kolejnym (i prawdopodobnie głównym) powodem, dla którego wróciłem przedwcześnie z leśnej ucieczki...

Gdy końcem kwietnia wycofałem swój udział w Festiwalu, kolejny raz pokazałem, że emocje są ode mnie silniejsze, niż dążenie do rozwoju, wiary w swoje możliwości i wyjściem z chrabąszczami dalej w eter niż ino blog.


Stety albo niestety, spokój na leśnych włościach zakłóciła mi informacja, że powyższy ,,Gentleman With Doggy..." ukazał się w folderze promującym Przegląd, jako moja artystyczna wizytówka wraz z krótkim dossier ;) Organizatorzy oczekiwali jednak mojego udziału i prosili o wysyłkę prac na Festiwal- więc tym oto sposobem (przypadkiem, przeoczeniem, błędem w druku, podstępem lub przeznaczeniem- bo przecież nic nie dzieje się bez powodu) wróciłem by zapakować cudaki i u boku swojego mecenasa sztuki (lol) wybywam za równiutki tydzień na Formę- sam pełen formy i nowego wigoru ;)



Na Przeglądzie będzie można zobaczyć dobrze znanego ,,Ofelona...", ,,Rapture In The Morning..." oraz ostatni w swej ponad rocznej kadencji kooperacyjnej, szkic w tuszu z Ham&Kid'owej taśki- ,,Time 2 Say Goodbye...", który do tej pory nie pokazał się na bloggerowych włościach, oczekując na swój oficjalny debiut, jako zwieńczająca kropka nad i.


Jest to moje pierwsze wyjście w eter publiczny z homochrabąszczami.

Tym oto sposobem zapraszam raz jeszcze na wzięcie udziału w tym małym wydarzeniu, szczególnie przejezdnych i okolicznych mieszkańców (np. Poznaniaków, którzy mają niedaleko, a proszą w modlitwach do Anioła Stróża by cudaki tam pokazywać) ;>


Do zobaczenia :)

P.S.
Zatem już wiadomo dlaczego termin głosowania i zamknięcia ankiety na okładkę komiksową jest taki a nie inny ;>

P.S.2
Skoro mowa o wystawach-marzy mi się by na jednej scenie, stanąć u boku Rogalika, podczas wspólnej, przyszłościowej wystawy :) to dopiero byłaby konfrontacja...
marzenia są chyba po to by je realizować- czy jakoś tak...
a może mi się ino wydaje ;>

Póki co, dziergam komiks ;P

niedziela, 26 lutego 2012

,,Daddy..." part 1, akwatinta- podejście 1


 ,,Daddy..."
part 1

akwatinta
(podejście pierwsze)

100x70

Pierwsza, robocza rycina nad tryptykiem ,,Daddy's..." w grafice warsztatowej.
(,,...Tacierzyństwo z fasolką..." cyt. prof O.)

O projekcie i założeniu można przeczytać w tryptyku szkicowym, który rozpoczął całą machinerię (przypominam, że głównym efektem tuszowych szkiców, są również rysunki, które już niebawem).

Jak wspomniałem- mój najbardziej osobisty (jak na razie) cykl prac.



Matrycą na której powstał ryt, stała się druga strona blachy do dyptyku ,,Ofelion..." (nogi).
Zaczynam teraz eksperymentować i bez nadzoru robić swoje...

Podczas powrotu do pracowni, mówiłem  o ,,zmasakrowaniu" blachy... tak też się stało (ukazana rycina powstał 2 tyg temu, obecnie jest już prawie ukończona i przymierzam się do następnej).
Rysy na samej blaszce, które są wynikiem ,,wyjedzenia" przez mocny kwas, podczas pracy nad ,,Ofelionem", popchnęły mnie by dodać do ryciny agresywnego wyrazu- świadomie wybrałem poniszczoną blachę- kontynuowanie masakrowania jej gwoździem oraz kolejnego lawowania mocnym kwasem.
Obecne blachy dostałem gratisowo od prof.O (nieużyteczne, poniszczone matryce) wraz z kolejnymi, własnoręcznie wykonanymi narzędziami- ponownie zostałem otoczony przez Niego ciepłem i wsparciem- a towarzyszące przy tym rozmowy wkładam głęboko do swojego serca- tym bardziej w tak ciężkim momencie w jakim obecnie jestem- potrzebuje tego jak nigdy wcześniej...


Teraz mała anegdotka związana z moją kontuzją graficzną, o której nabąknąłem przy preludiumie ,,Shame..."

Przy powrocie do pracowni, pokazałem min. z jakimi materiałami się pracuje. Zaznaczyłem również, że nie dziobie w rękawiczkach i w fartuchu- nie lubię- proste.

Przy ostatnich zajęciach Tomek (asystent- jeszcze dorwę Go swym aparacikiem) tym razem nie chciał mnie wpuścić do ,,kwaszarni" bez rękawiczek (brak nadzoru prof O.). Zatem pokornie się dostosowałem, zamykając się w pomieszczeniu.
Pech chciał, że mając nawet te pindolone rękawice, mocny kwas azotowy wylądował na moim przedramieniu. Mimo szybkiego obmycia go wodą, pozostawił swój ślad, ,,wyjadając" mi w piękny, piekący i pachnący sposób skórę. Na szczęście oparzenie nie było głębokie (nie doszło do martwicy skóry), ale obecnie wyglądam jak biedronka (piękne zwęglenie)- mając po szybkim zagojeniu na ręce kilkanaście brązowych plam (kilka tonów ciemniejsze od mej karnacji), które już teraz pozostaną miłą pamiątką z warsztatu ;)

A ja chciałem mieć tygrysie pasy jako tatuaż na rękach (lub pierścienie)- stałem się naturalnym gepardem (choć zawsze wolałem pantery), więc by było synchronicznie, czas ,,zakwasić" sobie drugą dłoń ;>

(choć wobec Kurki, nadal jestem szopem, choć widać zalążek wychodzenia z tej fuchy)




Co do emocji...
zapraszam do Kapro na odsłonę ,,Red Pill
(moim powiedzonkiem ,,Marazm 2012")
Szok!

o_O

p.s.
Dezaktywując swoje konto na fejsbuku znaczy, że już nie funkcjonuje i mnie nie ma? 

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Can U Hear Me Now? Part 2


tusz na kartonie
50x70
(całość)


czyli szkicowych preladiasów i ich fragmentów ciąg dalszy...

Ostatnio dużo pracy, lecz mniej możliwości...
Mniej możliwości, więcej nosa kręceniem...
Więcej nosa kręceniem- więc jestem nieznośny...



akryl na dykcie

pierwsze starcie

100x70
(całość)


starcie drugie

starcie trzecie

Zasnąłem dziś jak bobas na uczelnianym parapecie... 
Prędko obudziło mnie Kurakowo-Kaprowe oblicze, które postawiły mnie do pionu...
Usłyszałem od Ptaka, że mam bardziej kobiecy tok myślenia niż Ona i w ciągu kilku minut znalazła rozwiązanie dla trapiących mnie ostatnimi dniami małych dizasterów ;>
tym akcentem oko leciało mi na dalszym wykładzie z grafiki rodzynkowej, choć entuzjastycznym pląsem powinienem się radować swoim ,,fenomenem" z fotografii...

,,WTF?"

o_O

tak wyglądała moja reakcja na fakt nieświadomie zrobionego zdjęcia, któremu została przypisana cała koncepcja, genialność i inne sroty drity... które mam wykonać i kontynuować w najbliższy weekend, powrotem na swe przemyskie włości- ,,Twardowski... jest to idealne miejsce a Ty masz łapę"...
Czarny Marian ma Czarną Łapę ;>
wow

Pytanie teraz jak mam uwierzyć w konceptualizm tego przypadku, o którego geniuszu nie mam zielonego pojęcia? 
Starano mi sie to wytłumaczyć...
Nie zrozumiałem jednak ;>
ha ha

dziś dalej dziecięcia z Kimuszkowym połączeniem:
Kids!
When K.I.M. Say
(Can U Hear Me Now?)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Polecam Poleconym...


 Dzisiejszym rankiem spotkała mnie miła niespodzianka.
Na najbardziej prężnym (na chwilę obecną) portalu artystycznym digart, zostały przez administratorów polecone moje dwie prace do obejrzenia, które można zobaczyć na stronie głównej w dziale rysunku oraz malarstwa.





 olej + akryl na płótnie
60x80



Może nie jest to specjalnie wyróżnienie, ale jest to po prostu miłe, że prace nie przechodzą bokiem- bo mimo, że jestem tam już chyba z trzy lata (a moja galeria ciągle się zmienia- obecnie zostały tam ino HamKid'owe chrabąszcze- efekt celowy), to dopiero teraz jakoś zaglądają osoby z poza ,,kółka wzajemnej adoracji" i stałych obserwatorów.



 ,,Dry..."




autotryptyk

ołówek + czarny akryl

3 x 50x70

To właśnie na digarcie spotkałem się po raz pierwszy z chrabąszczami i twórczością Kapro.
A skoro o nim mowa, przypominam, ze można jeszcze oddać głos na Jego malarstwo w Anata Gallery, za Oceanem. Wystarczy ino kliknąć na Bartka Kapronia, dzięki czemu Jego obraz może ukazać się na okładce albumu z tamtejszymi artystami. Jak na razie jest na prowadzeniu- więc tym bardziej zapraszam i zachęcam by głosować :)



A co do artystycznych wieści, to muszę niestety rozczarować osoby, które chciały zobaczyć w niedalekiej przyszłości moje chrabąszcze... Na przełomie stycznia & lutego miałem mieć swoją drugą wystawę (Ham&Kid) na Krakowskim Kazimierzu, ale niestety musiałem przełożyć termin (bliżej nieokreślony), ponieważ zejdzie mi się to z sesją na studiach oraz mam kilka projektów w styczniu do zrealizowania. Jednak by nie było takich wpadek jak przy pierwszej wystawie, nie chce nic robić w pośpiechu i na wariackich papierach- gdzie ratowali moją nieporadność Kapro z hds'em.

zatem jeśli chodzi o oglądanie chrabąszczy na żywo, niestety jest to na chwile obecna niemożliwe- no chyba, że ktoś wpadnie do mnie na włości na grzane piwo- oczywiście zapraszam ;)

a tym czasem anielskim krokiem, odziany w złote majty (pozdrawiam Anetę) hasam na ,,rodzynkowy" wykład.




;>

sobota, 16 lipca 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny 15


Sobotnim wpisem, próbuję odrobinę zniwelować perturbacje czasowe, wynikające z poprzedniego, poniedziałkowego.

Żeby zbytnio nie przedłużać, oddaję głos Tajnemu Wysłannikowi, będącemu na otwarciu kimonkowej wystawy.
Przedstawiam Państwu mojego stryja – Max von Pluto.

Zostałem poproszony przez Hadesika o zrecenzowanie wystawy prac K.I.M., znanego w środowisku artystycznym jako Kimonek.
Uroczyste otwarcie, odbyło się tydzień temu, czyli 08.07.2011., o godzinie 20:00, w krakowskim ArteFakt Cafe (lokal znajduje się zupełnie niedaleko głównego dworca PKP).

Gdy spóźniony (godzinę) dotarłem na miejsce, goście zajęci byli już dopijaniem resztek obowiązkowego w takich wypadkach wina oraz w niewielkich grupkach rozmawiali na swoje własne tematy. Zatem na spokojnie mogłem zająć się oceną wernisażu.

Ceglana, przestronna, piwniczna sala, w której były powieszone prace, prezentowała się okazale.
Wiszące w półmroku twory, w ilości dwudziestu jeden, zostały podświetlone miękkim, punktowym światłem.
Znalazły się tam szkice i obrazy, wcześniej prezentowane przez autora na jego blogu oraz w innych miejscach internetowej promocji artystycznej.
Właściwie tylko jedna praca, była mi kompletnie nieznana.

W pracach tego młodego człowieka, pomimo sporych braków warsztatowych (zdarzają się niewielkie błędy w kadrowaniu oraz cieniowaniu, kiksy anatomiczne, brak zdecydowanej dominanty), widać niesamowitą radość tworzenia i poszukiwanie własnej drogi twórczej.
Momentami przebłyskuje budzący się geniusz (ciekawe tło, intrygująca kreska, zabawa podjętym tematem), jednakże we wszystkich pracach uderza brak cierpliwości i dopracowania. Sprawiają one wrażenie robionych szybko, bez wytchnienia i zastanowienia.

Irytujący był również fakt, niechlujnego powieszenia prac, które dyndały na żyłkach krzywo!!! Jeżeli wszystkie leciałyby na lewą stronę (jak większość), pomyślałbym, że taki był artystyczny zamiar. Jednak część pochylała się na prawo, a jeden obraz stał (sic!) oparty o ścianę. Wnioskuję zatem, że wystawa musiała być wieszana w wielkim pośpiechu.

Jeżeli traktować ten wernisaż, w kategorii prezentacji początkującego twórcy, pokazującego swoje dzieła na żywo, bez okłamującego (barwa, faktura, wielkość, nasycenie) internetu, jest to doskonały pomysł. W tym wypadku, brakowało mi jedynie najwcześniejszych i najnowszych prac, żeby pokazać drogę, jaką autor przeszedł w ciągu dwóch lat zmagań z tematem.
Pod względem artystycznym nie broni się ona w żaden sposób, choć z perspektywy tego niewielkiego okresu, efekty są obiecujące.
Przy tak błyskawicznym rozwoju artystycznym, możliwe są dwa scenariusze.
W pierwszym, nagłe załamanie „kariery”, przy sztucznie pompowanym ego, wywołanym zachwytem klakierów i potakiwaczy, z jednoczesnym brakiem zrozumienia przez środowisko artystyczne.
Drugi wymaga wielu wyrzeczeń, determinacji, której do teraz Kimonkowi nie brakuje oraz pracy nad sobą (charakterem, wiedzą akademicką). Jednakże przy odrobinie szczęścia oraz trafieniu we właściwą koniunkturę, są spore szanse na ewolucję małpki w salonowego lwa.

Na sam koniec, w ramach kronikarskiej rzetelności wspomnę, że po oficjalnej części, podczas rozmów Polaków przy stole, zawiązała się wielce ciekawa dyskusja, którą w jednym zdaniu można zatytułować - „Źródło Sztuki. Serce czy Rozum?”.
Niestety ten intrygujący temat, wraz ze wzrostem stężenia alkoholu we krwi, szybko stał się zwykłym, pijackim bełkotem.

Serdecznie dziękuję Arkowi za zaproszenie na wernisaż.
Mam nadzieję, że powyższa krytyka, podziała na niego stymulująco i nie zniweczy drzemiącego w nim ogromnego potencjału.

Z wyrazami uznania,
Max von Pluto


Ze swojej strony zapraszam jeszcze na krótką fotorelację z otwarcia.
Jednocześnie przepraszam za słabą jakość zdjęć.

Widok ogólny (na pierwszym planie komiks-dedykacja dla Kimonka)

Artysta Kimonek wraz z recenzentem Maxem von Pluto, pozują do wspólnej fotografii

Autor z fankami. Proszę zwrócić uwagę na słynne sandały, działające na gołębie jak kocimiętka na koty

Kapro „Ale Lew?”, w otoczeniu wizerunków tego królewskiego zwierzęcia (torebusia oraz rzeźbiona głownia laski)

Maszka z Ryśkiem

Zamyślony Madzior (po lewej)

Aneta „Pipa Gradowa”, zasłaniająca oblicze Fafikiem, z którym dzień później odbyła ciekawą wycieczkę

Obowiązkowa dedykacja muzyczna.