Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aneta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aneta. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 czerwca 2012

Idziemy...




Może nie udało mi się zobaczyć rankiem Wenus przed wyjazdem na Formę, ale zyskałem coś o wiele bardziej wartościowego ;>

Ten pagórek coś mi przypomina- oczekiwałem, aż wielka głowa z niego wyjdzie ;)
W końcu poznałem Kraków z nieco innej perspektywy, stwierdzając, że jest szansa by to miasto pokochać :)







Tym razem bosy has był... podwójny ;)

czyli

(with Us)


Kto kojarzy krakowską trasę po chodniku?
chrabąszcz gratis ;]

Nie jestem skazany na samotny barefooting ;]



P.S.1
Zobaczyłem Anetę w szoku (uniesienie mistyczne 30cm ponad chodnikiem?) ;]
nieziemskie doświadczenie


 P.S.2
Chrabąszcze na wystawie końcoworocznej ASP czasem mnie jeszcze zaskakują ;)


dla Rabki rzecz jasna :D

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

,,Ofelion..." profil... szkic- akwatinta


 ,,Ofelion..."
profil

akwatinta

40x50

(szybciak w kwasie- 15min lawowania)


 Wczoraj przy ukończonym tryptyku ,,Ofeliona", deklarowałem z jednej strony, ze w końcu przestanę zamęczać jednym i tym samym motywem (nawet wyrzucono mi to na jednym z portali ,,artystycznych"- SIC!), ale również zaznaczyłem, że nie powiedziałem w tej materii ostatniego słowa ;)

Podczas pracy nad ostatnią częścią tryptyku, w oczekiwaniu na prasę, wziąłem kawałek blaszki i udałem się z nią do kwaszarni, robiąc 15 min szybciaka- efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, stąd prędka akwatinta, która miała być zabiciem czasu- sama zabiła (moim skromnym i subiektywnym zdaniem) dotychczasowe odbitki i ryciny.
Mimo, że ryt nie jest duży, powiał troszkę świeżością- a nie żmudna pracą- a sposób prezentacji (obracając ryt o 180 stopni) wybrał Tomek.

Skoro się już pojawił, stał się mimowolnie częścią pierwszej, wstępnej odbitki Ofeliona w akwatincie i mezzotincie, które razem ciekawie się prezentują- mimo, że po raz kolejny zadziałał tu przypadek ;)


tym razem materiał wstępny (fotograficzny) nie powstał w brudnym i śmierdzącym bajorku ;)
buhaha

Konflik rzemieslnik- artysta...
Ociekający seksem i namiętnością blog...
Posuchy seksualne...
Wizualność dotykająca dna...
Dorosłość vs Piotruś Pan...
Napotykanie ,,ptaków- dziwaków" w relacjach...

to kropla w morzu tematów, które wyjęła mi z ust sama Aneta- o czym napisze niebawem ;>


piątek, 9 marca 2012

,,Ofelion..." part 2, akwatinta- podejście 1


 ,,Ofelion..."
part 2

akwatinta

100x70


Nadszedł czas by ukazać początkowe prace nad drugą częścią ,,Ofeliona..." (klik), które obecnie powoli dobiegają końca- praca na dwie łapy u boku ,,Daddy's" (klik).

Tym razem więcej bąbelków- mniej ,,chaszczy", więcej czerni- mniej laserunkowych przebić wody. 
Więcej ,,baranka", więcej lamparta z racji GepK.I.M.'a buhaha

Co przyniesie etap końcowy?
niebawem
Co przyniesie trzecie oblicze?
cierpliwości i czasu...

kwas, lawowanie, kwas, lawowanie, gładzenia i jeszcze raz kwas.

 

Doprowadzić prof.O do płaczu ze śmiechu- bezcenne...
Na myśl o zupie grzybowej, rybek, garnków i ich zakopywania dostaje teraz banana na facjacie!
(Ewa- przecierasz szlaki :* )


Przyszedł również czas na odsłonięcie wstępnych odbitek, które zazwyczaj lądują za pazuchą- czytaj w dłoniach Anety będąc Królową Kiczu i Pierwszaków, zbierającą moje ,,śmieci" ;)

Nom Nom Nom

Panie & Panowie
pierwsze chrabąszcze (NOWEJ) kooperacji:

K.I.M.&D.Z.I.C

(Kurka- klik)


 ,,Ofelion a.k.a. Chrystus..."
Weźże się nie bitch'uj...
(bit'chuj czyt. biczuj)

akwatinta + pisak + kredki + kreda

ok. 40x30


,,Ofelion a.k.a. Bob..."
Weźże wyluzuj...

akwatinta + pisak + kredki

ok. 40x30

zamówienia można zgłaszać na maila: 

 basika1@op.pl
kimonekk@gmail.com

buhaha

(wszelkie prawa autorskie zachowane- roszczenia do pierwokupu, publikacji oraz materialnych korzyści nie uległy nadużycia- alleluja! o_O upssss jeszcze nie czas na te śpiewy- znowu (po)sucha...r)

środa, 29 lutego 2012

Polepiony...




Odpowiedzialność & Dorosłość... 
Słowo przyprawiające o dreszcz na karku...

Więcej pracy, więcej samozaparcia, więcej determinacji, więcej świadomej konsekwencji swoich planów i działań.
Wszystkiego teraz więcej, więcej, więcej, jednocześnie mówiąc mniej, mniej, mniej. 

Zatoczone koło i kolejny powrót do pracoholizmu, z łezką powracając do chwil, gdy w ciągu tygodnia robiło się kilkanaście rzeczy na raz, łapiąc sroki za ogon- udawało się- więc tym razem się uda (bo są uda dwa).

Czy z chaosu można wydobyć porządek?
Czy z nadmiaru pracy można odszukać odpowiedzi, nie gubiąc się i nie zatracając jednocześnie?
Można?
Tak.

(dlaczego? pytać- Anety, ja jestem za młody)




Dotychczasowy ,,kit" potrzebny do zaklejania rzeczywistości, czas wymienić na coś bardziej stabilnego i trwałego.
Zaklejania ran wymaga czasu, zaufania, oddania i spojrzenia... do lustra (który przestanie zmieniać obraz w swym krzywym zwierciadle). 

 Może klej szybkoschnący?
Ewentualnie do stalówek gotowych do pracy...
(oraz naprawienia naszyjnika Dorowego) 
idzie wiosna...


,,Tyle sprzecznych zdań przeczących sobie nawzajem
Wypowiadam w tak krótkim czasie
Nie dowiesz się co myślę przyglądając się mej mimice ona nie zdradzi nic nie nie zdradzi nic
Jest mnie dwóch może trzech tylko ty możesz temu zaradzić
Poukładaj mnie kawałek po kawałeczku poukładaj mnie proszę
Bo taki podzielony na części jestem zupełnie do niczego poskładaj tak jak dziecko składa klocki lego
Jeden do drugiego drugi do trzeciego, a wtedy usiądę wygodnie w fotelu zakładając nogi na stół
I polepiony solidnie by nigdy nie było takiej siły która znów rozdzieli mnie na pół
Będę się czuł jak nowo narodzony jak z zarzutów oczyszczony sam z sobą pogodzony
Stanę przed Tobą o tak od dołu do góry przez Ciebie polepiony
Ja się nie zmienię więc poukładaj mnie a ja zapuszczę w tobie korzenie...

(,,Polepiony", Fisz)

P.S.
na blogu pojawiła się zatracona małpa, jako amulet chroniący przed złymi wibracjami z zewnątrz ;)

czwartek, 19 stycznia 2012

2nd Year Of ,,Passion" Life...


 Dziś stuknął drugi roczek, gdy pojawiłem się w wirtualnym świecie, poczynając powolutku swoje emocjonalne wyflaczenia ;) w zeszłym roku  delikatnie podziękowałem za odwiedziny i ujawniłem w jaki sposób pojawiłem się na bloggerze, który traktowałem bardzo infantylnie i taki wtedy byłem, uważając często na słowa, by za dużo nie wyrzucić w eter publiczny, pisząc o doczesnych sprawach, sytuacjach, planach, sukcesach- omijając troszkę emocjonalne aspekty- chyba, że w nocnych raportach, które były oderwaniem myśli od serca.

Co zmieniło się przez ten rok w prowadzeniu bloga?

Wiele...
Nawet rzekłbym, że bardzo wiele...

A jak on wpłynął na mnie przez ten rok?
Jeszcze bardziej...

Ten bloga ewoluuje razem ze mną, zmienia się tak samo, jak i ja się zmieniam, ponieważ wszystko wychodzi naturalnie, spontanicznie, czasem pod wpływem emocji, dość silnych- pamiętnik, dziennik, owiany chrabąszczami, które w suchy sposób wrzucam na portale artystyczne. 
,,Passion..." jest moim ekshibicjonizmem, którego rzecz jasna się nie wstydzę- mimo, że czasem (jak to Aneta stwierdziła) wymaga to ,,odwagi"- mówienie często o rzeczach bardzo trudnych, głębokich, dotykających mojej emocjonalności, autonomii, braków, bliskości, porażek, sukcesów, planów, marzeń, seksualności, pragnień, miłości, przyjaźni i stanięcia twarzą w twarz z przeszłością (bardzo trudną), która prędko kazała mi stanąć na nogi.

Samo podsumowanie bloga- jeśli chodzi o treść, można porównać tymi samymi słowami, jakimi podzieliłem się podczas końcoworocznego posta

Były wzloty i upadki, w dwóch miesiącach nie prowadziłem w ogóle poletka, pojawiła się chęć usunięcia bloga, zmieniając go na kluczyk- przechodziłem wtedy właśnie tą sinusoidę strachu o siebie i swoje emocje, które zostawały za bardzo wylewane w eter.
W pewnym momencie poletko przechwyciły również dwie inne osoby, stając się autorami.

i chyba o jednym z nich trzeba tutaj powiedzieć więcej.



 Nie będę pisał o statystykach, sposobach jak do mnie trafiają ludzie z ,,zewnątrz", o oglądalności i komentowaniu... 
Są to tylko cyferki, a dziennik leci dalej- nie ma to znaczenia tak na prawdę, po co, jak i dlaczego- ważniejsze jest jaki to skutek przyniesie tu i teraz, oraz w niedalekiej przyszłości.

Prowadzenie bloga przysparza często o niemiłe sytuacje, szczególnie jeśli chodzi o anonimowe komentarze, które dostawałem od czasu do czasu na maila- są tak denne i płytkie, że ręka, noga, mózg na ścianie... ale determinuje mnie to do dalszego poszukiwania prawdy oraz walki o pasje i miłość- głód miłości... chyba tym stwierdzeniem można skwitować cały ten teatrzyk.

Jednak piękniejszy (i to głównie zmieniło moje podejście do pisania) jest fakt, gdy zaczynają rodzić się znajomości bardzo miłe i piękne (dziękuje za maile)- które dorastają do rangi przyjaźni- tak się stało w 3 przypadkach (Doro, hds, Aneta).



 Stali obserwatorzy wiedzą, kim był (i nadal w głębi serca jest) hds...

To właśnie  równy rok temu, podczas blogowych urodzin, ujawnił się oficjalnie w komentarzu jako Fafik- mimo, że od samego początku, był cichym obserwatorem bloga- drugim, zaraz po Doro.
Później było Candy, Zabawa Obrazem, przejście z bloga na prywatę, później prowadziliśmy na swoich blogach osobne cykle, wprowadzając troszkę zamieszania na bloggerze- ,,Hasający Dialekt Sarkastyczny" oraz ,,Pink Friday"... 
Nawet nie wiem kiedy od słowa do słowa, stał się moim artystycznym natchnieniem- dzięki czemu jestem teraz na studiach grafiki- bez Niego nie miałbym materiału rysunkowego i aktów.
Powstała artystyczna kooperacja Ham&Kid, a o reszcie już mówić nie będę- bo i tak ciągle się powtarzam- więc wystarczy przeczytać tylko pożegnanie, gdzie jest skwitowane wszystko.

Zatem bloggerowi mogę podziękować za tak kalejdoskopowy rok, bo gdyby nie wirtualny świat, nie byłbym w stanie poznać tego Freak'a, który tak bardzo wpłynął na moją osobowość i emocjonalność przez ostatni rok.
Z resztą bardzo piękny i wyjątkowy.

Więc tym akcentem chciałbym Was zaprosić na poletko hds'a, gdzie został wrzucony w eter publiczny mały projekt bloggerowy ,,Malinowy Sputnik", do którego przymierzaliśmy się dzięki chat'erii w komentarzach, jako taki uśmiech w Waszą stronę.

Zapewne jeszcze 3 miesiące temu, sposób Jego przedstawienia byłby zupełnie inny, ale dzisiejsza data chyba bardzo pasuje do wyrzucenia w eter tego zabawnego projektu- do którego w końcu się nie dogadaliśmy- może to wina rozpadu?

aaaaaaaaaale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)

a Ja jako przedsmak, prezentuje szkice wstępne w tuszu i zalążki nieukończonych dykt ;)







Dziękuje, że zaglądacie czytać te wypociny- 
chciałbym każdemu z osobna, ale chyba się tak nie da :*

zatem wasze zdrowie 

:)

P.S.
na otwierających fotkach- 
piernik od Kurki oraz preludium rysunkowe przed hds'owym ,,Wstydem"

muzycznie z racji K.I.M.'uszki oraz ,,Sputnikowych" wibracji na moim & hds'owym poletku ;)



;P


czwartek, 8 grudnia 2011

Ofelion... Akwatinta- ostateczne starcie...


 ,,Ofelion..."
part 2
odbitka próbna- 2

akatinta

100x70


 czyli zmagań z kwasem ciąg dalszy...

w poprzedniej, pierwszej odbitce wyszła mi maska- którą tym razem (środa) potraktowałem mocniejszym kwasem, co zniwelowało delikatnie kontur twarzy wychodzącej z wody, oraz zarysowałem cieniem wystające z pod tafli wody piersi. Upragniony efekt jest coraz bliżej...

Dziś rankiem zrobiłem sobie (po raz kolejny) wagary z malarstwa na rzecz ,,Kwasu" (Wklęsłodruku) ;] z racji, że w nad ranem ogarnął mnie godzinny termofor (nigdy nie trwał tak długo!), przespaną nockę miałem z głowy...

Podczas porannej kawy powiedziałem sobie- nie! Muszę zobaczyć jaki efekt przyjdzie tym razem! Odkładam malarstwo (bo nie jestem w tym dobry) na rzecz kwasu!
Więc jeszcze przed otwarciem pracowni koczowałem na korytarzu, dziobać dalej...

Po kolejnym podpalaniu matrycy pokrytą kalafonią, bawiąc się mocnym kwasem, wyciągnąłem jeszcze więcej czerni z twarzy i biustu (który wyglądał wcześniej jak ,,sylikonowe bułeczki"- cyt prof)...


,,Ofelion..."
part 2

odbitka próbna- 3

akwatinta 

100x70



Przesadziłem z czernią... ale podczas ,,kwaszenia" matrycy, ciężko jest zobaczyć efekt, który się uzyska, za nim się go nie odbije... 

Ale nie ma tego złego... 
dało to pretekst do wytworzenia w końcu zarostu, który delikatnie pojawi się na twarzy.
Nie dam się... pffff najwyżej spóźnię się na wykłady z historii sztuki ;]

więc gładzik w dłoń i usunąć niepotrzebną czerń...
tak powstały dwie poniższe odbitki- tym razem jako wstępniaki zrobione na mniejszym formacie karteluszki. 



 ,,Ofelion..."
 part 2
próbna odbitka- 4

akatinta

50x70



 ,,Ofelion..."
part 2

próbna odbitka- 5

akatinta

50x70

Pierwsza (tu zaprezentowana- czyli w rzeczywistości 2) i 4 odbitka zostały powieszone na ścianie- a reszta znów ujrzy kosz ;]
na ostatniej jeszcze wykonałem szkic ołówkiem, by móc już jutrem ZAKOŃCZYĆ prace nad Ofelionem :) żebym miał się zatrzeć, to dziada jutro skończę (i wykończę)!

Praca nad włosami, kropelkami wody na torsie, oraz zarost...
czyli w ciul pracy jednym słowem...
Wish Me Luck!


 Nawet nie spodziewałem się, że temat Ofeliona wzbudzi takie zainteresowanie.
Jest to bardzo miłe i przede wszystkim motywujące, kiedy podejmowany temat w pracy zaczyna prowadzić do dyskusji i rozmowy- po co, jak, dlaczego... bo chyba to jest główny cel pracy- przynajmniej tak mi się wydaje.

Nawet padały żarty i spekulacje, czy przypadkiem teledysk Kylie Minogue, nie był inspiracją ;) skwitowałem tylko, że druga strona (hds) jest jej miłośnikiem heheh
a sam prof prowadzący z chęcią przypomni sobie Ofelię na tle poszczególnych epok i artystów, by dalej ciągnąc temat tryptyku ;)

no i oczywiście- dlaczego Ofelia jest Panem ;)
w końcu zacząłem ufać sam sobie w tej materii i środowisku, a przede wszystkim ludziom z którymi obecnie pracuje, nazywając rzeczy po prostu po imieniu.

Może jest to błąd- ale jeśli mają ze mnie wycisnąć tyle ile mi pozwolą i tyle ja z siebie dam, to może zacznie przynosić to większe owoce... 
marze o tym...
zawsze marzyłem, by ktoś mi troszkę pomagał w tych chrabąszczach, mówił, doradzał, krytykował, powiedział- nie e, to jest z dupy, to jest z czapy, zrób tak, spróbuj tak, a może tak- stąd ukłon dla dotychczasowego Prywatnego Doradcy Artystycznego, który nigdy nie śpi :*

dzięki :*



a moje marzenie o grafice warsztatowej w końcu się spełniło :D

zatem muzycznie dziś już wspomniana Kylie ;)



podkradzione od Anety- bo szczerze się przyznam, że wcześniej nie widziałem tego teledysku :D

a jutro zapraszam na specjalną edycję ,,Pink Friday" z racji Kimoniego Candy ;)


czwartek, 1 grudnia 2011

mieć czy zjeść?



,,Mieć ciastko
zjeść ciastko..."

chciałoby się,
niestety tak się nie da-
choć jest to bardzo wygodne.

Zatem przyszła reforma danego stwierdzenia:

,,Mieć Michałka
&
zjeść ciastko..."

to jest dopiero sztuka!


Sztuką i odwagą jest też fakt płakać, wtedy gdy wszyscy się na Ciebie patrzą, tym bardziej na ulicy czy na zajęciach, gdzie odważnie powinienem mówić o swoich pracach i projektach...
Ostatnie kilka dni nie należały do najłatwiejszych...

Stanąłem w drzwiach korytarza... 
Daga spojrzała na moje zapłakane oczy- nic nawet nie pytała...
Wiedziała... 
Przeczuwała...
Upadła na podłogę razem ze mną i mocno przytuliła, ocierajac swoim ramieniem moje płynące lawinowo łzy... Wtuliłem się i jeszcze głośniej zapłakałem, ona razem ze mną- z bezsilności...
Leżałem w tym korytarzu kurczowo trzymając się jej ramienia i swetra, drżąc i smarkami zalewając jej strój wyjściowy...

Kolejną nocą zasypialiśmy wspólnie długą rozmową w jednym łóżku.

Pokazuje ostatnio swoją słabość i siłę zarazem- walcząc ciągle o to samo...
Śmieje się & płacze...
Dziobie, rozśmieszam, słucham, wspieram i za chwile znów płacze...

Nigdy wcześniej nie płakałem ze smutku, zawsze płacz był wynikiem radości...
role się odwróciły i poczułem to doznanie.


 Tego wieczora ramieniem swoim otoczyła mnie Cudowna Wiedźma...
Moment kiedy pogłaskała mojej dłoni... jednocześnie przyprawił o ciepło w swej sile i smutek w swojej słabości. Obydwoje bujamy się na tym samych emocjach. 
Walczymy o coś, co już na samym starcie porażką się okazuje...

Ja uczę się chować swoje macki, Aneta uczy się je wyciągać...

Pół kilo ciastek,wino, pączki, michałki oraz kolacja (standard spotkaniowy) jak zwykle miały przyprawić przynajmniej o szczyptę osłody i podłechtania próżności, że zasługujemy na odrobinę myślenia o sobie poprzez dogadzanie kubków smakowych...




Wystarczy obecność... 
(no i w końcu zaklepane- zaległe toasty)
Jedno słowo, które przez najbliższe 2 tygodnie znów brzęczeć będzie po mojej głowie.

Na drugim zdjęciu można zobaczyć magiczny, aluminiowy palec Anety, którym mam sobie machać przed oczami, kiedy kolejnym razem łezka będzie mi się kręcić w oku...

a ja w ramach rekompensaty mam przekazać rysunki uczelniane Pana Mariana (w którym Aneta zakochała się od pierwszego wejrzenia na szkicowy akt), z którymi przyszedłem w odwiedziny pod pachą po zajęciach.
Chociaż to rysunkowy GNIOT!

Wojowniczka! 


zatem dziękuję...

bo te spotkania są czymś więcej niż tylko przyjacielską rozmową...
jest to coś ponad lewitująca kulą miodu, czy głazem narzutowym :*

a za muzykę również dziękuję :*




środa, 30 listopada 2011

Cisza?...



Dziś pracownia opustoszała...
Cisza... 
Bezruch... 
Bezwład...
Zapach nafty unoszący się po kątach...
Skwierczące piece do nagrzewania blach...
Pustka...
oraz charakterystyczny stukot butów profesora...

Ja 
samotna praca...

czyli ciąg dalszy nastroju mimowolnie mi się udzielił...
tym razem opanowałem łzy cieknące jak z krokodyla... 
(co za ubaw profesorka miała na fotografii w poniedziałek popołudniu ho ho ho)
chociaż chce mi się już tak na prawdę tylko śmiać...
(wraz z Anetą i jej Wiedźmami ;] )



Zacząłem robić kolejną matryce- drugą część do tryptyku ,,Ofeliona"- tym razem wizerunek dobrze znany z wcześniejszych dokonań. Format 50x70 matrycy został podwojony- czyli pracuje na formacie 100x70 (szarpnięta kieszeń blachą)- stwierdziłem, że czas na coś większego- a owy wizerunek będzie częścią środkową do projektu.
Po konsultacji, profesor stwierdził, że niekoniecznie możemy zamknąć się w ,,popiersiu"- wręcz pójść dalej- po zrobieniu obecnej pracy- można ją kontynuować na kolejnej dużej matrycy, robiąc resztę ciała- czyli rozmytego brzucha, bioder i nóg- co oczywiście ochoczo podchwyciłem- czyli nie tylko powstanie zapowiadany tryptyk- ale również osobna praca, która będzie rozmiarów większych od skali naturalnej, ludzkiej zatopionego w emocjach ,,Ofeliona"...
Podjarałem się jak dziki bąk- dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

Oczywiście wszystko wyjdzie w trakcie pracy... 
Przy porażce przy pierwszej części tryptyku, zastanawiam się czy praca na samej ,,tincie", bez wytrawionego konturu, pójdzie mi sprawnie- choć sam prof i inni odwiedzający pracownie, mówią, że wyszło ok- natomiast sam kwituje to beznadziejnym ,Nieeeee e... to nie tak miało wyglądać..."

Znów odwiedzający studenci z innych pracowni pytali i główkowali:

,,Znów ten pan... No to pięknie"

,,Niczym Ofelia- Zabiłeś tym razem biedaka..."
,,OOOOooooooooo nie będzie już na mnie patrzył..."

,,Skąd Ty wziąłeś takiego przystojniaka? Ja też chcem!"

Po minutach ciszy i samotnej pracy, zmusiłem się na spacer po innych pracowniach- zostałem również zaproszony do pracowni linorytu- prawdopodobnie wezmę sobie ją obok animacji jako dodatkową w przyszłym semestrze- chyba, że czas na dziobanie metalowych matryc zabierze mi najwięcej czasu.

We will see...



Wraz z Kurakiem postanowiliśmy troszkę reformować naszą wiedzę-  w ramach wolnych wieczorów i okienek chodzić na wykłady i sympozja z zakresu artystycznego, które odbywają się w muzeach i innych instytucjach. Również mamy w planach zapisać się jako wolni słuchacze na wykłady.

Po wczorajszym wykładzie w Muzeum Narodowym dotyczącym malarstwa Turnera oczami krytyków, na piwie wraz z Kurką stwierdziliśmy, że ostatnio bujamy się na podobnym wózku...
oraz po raz kolejny uświadomiliśmy sobie fakt, ze nasze poznanie się na akademii to nie tylko czysty przypadek- zbyt dużo nas łączy- łącznie z burzliwa przeszłością i burzliwymi relacjami- czytaj dostawianie w dupę za nadmierne emocje, którymi najchętniej się pomiata i zamiata- czy po prostu wykorzystuje, poprzez nadmierną naiwność i ufność...
Wyciąganie swych ośmiorniczych macek do ludzi (cytat dedykowany od Doro, która pięknie się mną opiekuje na prywacie), w nadmiernej ilości bo nie tylko 8 sztuk, ale 800 czasem przyprawie o odcięcie jednej, drugiej, trzeciej- co niestety boli- mimo, że człowiek się nauczył nie dać tego poznać po sobie ;]
w końcu pracowało się na to przez swoje całe życie- czyż nie tak?


Po zajęciach w warsztacie, na pożegnaniu Maszkowym w pracy, padła debata... 
Siedząc przy barze (moje stałe krzesełko zarezerwowane) klienci ino kręcili nosem, podciągajac głośno swoje smarki- na co z grzecznym uśmiechem odpowiadałem- ,,Tak, tak- to ja... śmierdzę naftą, benzyną i jestem po pachę brudny... sorki" ;]

Zatem szybciej niż myślałem stałem się tematem nr jeden na cały bar...
Maszka podczas zbierania kufli słyszała jak stoliki debatują na temat ślicznego chłopaka w niebieskim sweterku i kolorowych skarpetkach siedzącym i chichrającym się w niebo głosy jak foka przy barze- ,,czy śmierdzę czy specyficznie pachnę"...
Chłopak kupujący piwo, ładnie mi to rozłożył na czynnik pierwszy zapraszając do siebie do stolika- mówiąc że grafika warsztatowa wszytko tłumaczy, natomiast inne dziewczę stwierdziło, że z chęcią pójdzie ze mną potańczyć o_O pomagając zabierać brudne kufle, stolik okrzyknął- ,,oooo nasz kolega!!!" czyli czas najwyższy trzeba było się zbierać z tego miejsca...

..Brawo Marianek...!" okrzyknęła Maszka klaszcząc w dłonie śpiewając Pana Zenka ;]

Obiecuje, że jutrem zabierając w tany Anetę, będę pięknie pachniał...
bo inaczej się nie odgonię... 
od psycholi...

tym bardziej, że na siłę chciałem zatrzymać melancholijny stan- z wariatami się jednak nie da...

zatem dedykacja jak najbardziej trafiona- dziś pytam sam siebie...



a pocałowana Żaba w Księcia się nie zamieniła... 
dziwne bajki...

a co do Żaby Raby... 
Przesłała mi wczoraj ciekawy film, który nie omieszkam się obejrzeć ;]

no i na zakończenie preludium Dagowe ;]
tym razem w wersji Pin-Up...


 ,,Daga"

szkic
akryl na dykcie
100x70

czyli kolejny szybciak- w wersji B&W

(powyżej światło dzienne, poniżej światło nocne)


Daga stwierdziła, że się marnuje pozwalając by mi łóżko stygło...
a tym bardziej mając coś takiego jak Termofor!
WSTYD (podobno) ;]

Kurka natomiast porównała do Szopa...
który potrafi w ciągu godów przejść 300km i wrócić z powrotem ;P


kobiety...
eh

piątek, 4 listopada 2011

Graficznych dziabongów ciąg dalszy ;)


,,Dusty..."
akwaforta, akwatinta, mezzotinta
50x70

czyli kolejnych rycin ciąg dalszy ;]









Dobiłem do odbitek na prasie w liczbie sztuk siedemnastu i na tym powiadam sobie stop :)
Na tej matrycy przestudiowałem podstawowe techniki wklęsłodruku, więc czas wziąć się już z owym doświadczeniem do świadomej pracy od samego początku :)

wczoraj przedstawiłem projekt na najbliższy czas- prawdopodobnie będzie to praca zaliczeniowa nawet nie do końca semestru, ale chyba roku- tryptyk, o którym pisałem wcześniej.
Będzie to praca związaną z Ham&Kid'owym projektem, z którym wystartujemy od nowego roku...
Jak można zauwazyć, do każdego pomysłu wkradaja się szkice, prędkie, bardziej dopracowane, węglowe, ołówkowe...

teraz również dołączę do tego ryty...

jest to niesamowicie motywujące, gdy praca prywatna, swoja, łączy się z tą stricte uczelnianą- jest to niesamowite, że mogę w pracowni realizować swoje pomysły, projekty i tematykę, która może nie do końca może być rozumiana...



Matryce zostały już przygotowane, wiec teraz po prostu podwijać rękawy i ze świadomością zabierać się do pracy :) ale za nim to nastąpi czas powiesić ryciny na tablicy, która wita na dzień dobry odwiedzajacych pracownie :)

usłyszenie, że zrobienie tylu odbitek będąc początkującym ,,jest wydarzeniem", nawet dla kolehgów z rocznika, którzy przychodzą, zaglądaja i pytają :)

jest to bardzo miłe :)

może dlatego, że czuje się tam jak u siebie :)

zatem miło mi będzie również powitać dziś wyjątkowego gościa w pracowni :*



 Moje obawy co do studiowania na ASP pękły jak bańka mydlana ;)
stwierdzam obecnie, że moje główne zajęcia to picie kawy, kwaszenie, odbijanie, palenie papierosów i konwersacje na schodach, tocząc się ze śmiechu razem z Kurką :P
mówię ufffff z racji, że odnalazłem kapitalne stworzenie emocjonalne dopasowując się z tym tworem niczym dwie połówki jabUłka ;)
w momencie gdy usłyszałem od niej, że jestem rozhasaną dziwką, pokochałem ją od razu i to ze wzajemnością :D no i jest to konkurencja dla rabkowego śmiechu ;]
dobraliśmy się jak w korcu maku, jest jednak sprawiedliwość przyciągania w tej przestrzeni ;]
obydwoje mamy posuchę taka i ową, wiec podejście tematyczne do wybuchów śmiechu i głupich pomysłów jest na jednym poziomie ;P

i w taki oto sposób Ona została Kurą, ja zostałem Jajkiem...

namówiłem ją, by założyła bloga- prawdopodobnie niebawem ją przywitam w tym społeczeństwie ;)
ostrzegłem rzecz jasna, że blog to gówniana sprawa, która uzależnia- powiedziała, że lubi ryzyko ;]




na zakończenie dedykacja muzyczna, która molestuje mnie co wieczór w Maszkowym barze...
Może muzycznie nie za bardzo, ale wizualnie- tak tak tak!
Przywołuje mi czasy jak najbardziej ,,przed wypadkowe",  gdzie szaleństwo, zabawa, przyjaźń, wspólne bytowanie na każdej możliwej płaszczyźnie i używanie było trybem funkcjonowania... Gdzie Trainspotting & Requiem for a dream, były na porządku dziennym...
Small M.A.F.I.A...
Sanok...
Nawet chyba i takie doświadczenie człowiekowi było potrzebne, by powiedzieć stop :)

jest to chyba temat na osobny wpis ;)