Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurka. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 marca 2012

Marzan a.k.a. TransBitch...

 Czas oficjalnie przywitać wiosnę za oknem ;)





 Nasza uczelniana przyjaciółka- wynik kooperacji K.I.M. & Dziedzic, czyli K.M.I.C.I.C.- ,,TransBitch"- Marzan (klik), oprócz, że łamie kanony tolerancji i seksualności w progach Akademii, stał się również maskotką pracowni Wklęsłodruku, ochoczo pomagając przy odbitkach na prasie- jak widać dobrze Jemu to wychodzi.



 Asystent Tomek odział Marzana w sukienkę (proszę zwrócić uwagę na te kwieciste wzory), a prof.O nadal mu stabilności poprzez stelaż ;)

Mimo, że pozazdrościłem mu popularności, to z emocjonalnego przywiązania (mimo zdrady stanu) zabierałem go ochoczo na papierosa- nie tylko dlatego, że w swej kieszonce trzymał... trunki ;>




Przyjaźnie zakwitły wraz z przybyciem wiosny, a czułości z pączkowaniem i pojawianiem się zalążków emocji nie miały końca ;)



 Zawstydzony (SIC!) przyjmował na swój policzek niekończące się pokłady pocałunków, doprowadzając do takiego stopnia, że nie chciał zostać złożony w ofierze na rzecz pożegnania zimy- jak tej emocjonalnej tak i atmosferycznej...


 Ostatnie pożegnania...
ostatnie minuty...

Taki był jego akt stworzenia...
los... 
byt...
który lada moment miał zakończyć swój bieg, poświęcając swoją świetlaną przyszłość na łamach uczelni...


Nie mogłem mu tego zrobić...

Marzan miał stać się Marzanną- niczym Wanda, która Niemca nie chciała- i umrzeć za miliony złamanych serc- łącznie z moim ;P

Dlatego pod napływem myśli jadąc w trójkę w tramwaju (Ja, Kurka & Marzan), podczas obserwacji przez pobocznych ludzi, doszliśmy do konceptualnej wizji naszego działania w przestrzeni miejskiej...



 Kimon coś kręci...
i tym razem nie jest to ciasto czekoladowe (klik)


 Doszliśmy do Krakowskiej Kładki Bernatki (klik), gdzie całe tabuny zakochanych par (SIC!) przypina sobie kłódeczki na znak, że ich miłość zostanie nierozerwalne przez jakiekolwiek czynniki zewnetrzno- wewnętrzne (SIC!). Właśnie z tego miejsca, gdzie i ja miałem zapiąć sobie ,,kooperacyjną" sznurówkę (o_O), Marzan poprzez zatopienie swych smutków miał zamknąć stary, dość burzliwy, rozchwiany i chwilami niezrozumiały okres- który oficjalnie rozpoczął się dokładnie równy rok temu- na przywitanie wiosny (klik) ;)




Jednak podpalenie i zatopienie byłoby zbyt... proste... i takie logiczne!
(mimo że niebezpieczne pod względem prawym buhaha)

To jak zamiatanie problemu pod dywan!
Jak celowe zadanie śmierci, powiedzenie wypierdalaj- któro jest najłatwiejszym rozwiązaniem.

Zero satysfakcji ;P


 W samym sercu Kładki, Marzan został stabilnie zainstalowany- poddany Matce Naturze a raczej Losowi- który z nim zrobi to co ma zrobić i co chcieć będzie... 

Ja próżnie umywam swoje zwinne ręce i odpuszczam wszystko luzem.


 Zostanie tam na dłużej, poprzez deszcze i wiatry ,,zeszmacony" i poniewierany?

Może stanie się symbolem tego miejsca- ukazując różnorodność emocji?

Może ktoś sam stwierdzi, że Marzannę trzeba utopić- bo taka jest tradycja i zima (duchowo) inaczej nie odejdzie i wyrzuci Dziada z kładki, by dopłynął Wisełką na ,,Daleką Północ" robiąc mi przysługę?

 Może zostanie po prostu przez kogoś zabrany do ciepłego domu, ktoś zajmie się nim opieką, godnym jego khym khym emocji?

Lub jakiś homofob go zniszczy zostawiając na poboczu rozerwanego na czynniki pierwsze?

Może po prostu Aneta podczas spaceru na swe domostwo zawinie go pod pazuchę z racji zbieractwa ,,dziwnych" przedmiotów?

Pytania się nie kończą- a raczej ciągle rodzą- decyzja w mym wypadku jest jak najbardziej słuszna ;P



 Tym oto sposobem TransBitch stał się Marzannem- czekającym na swój przyszłościowy los (przykuwającym swoją osobą uwagę przechodniów buhahaha)

Zapewne niebawem skończy jak oryginalny Ofelion (klik) ;)
i to mnie wcale nie martwi...

A ja codziennie będę doglądał (moja trasa biegarska) czy jeszcze stoi waćpan czy nie ;)


Stety- Niestety TransBitch dozna efektu klonowania- i będzie można go ujrzeć jeszcze w wielu innych krakowskich miejscach- powróci w nowym wcieleniu również do Pracowni Wklęsłodruku- bo jakoś tak smutno się zrobiło- stanie również na trawniku przed ASP ;) 

Również ta akcja jest preludiumem do naszych przyszłościowych działań kooperacji K.M.I.C.I.C.- bo mamy zamiar powiedzieć jeszcze nie jedno słowo na krakowskich przedmieściach- bądźcie czujni- zaczynamy z Kurką spiskowanie ;)


jeszcze jeden kisior na pożegnanie- niech się cieszy- tylko to mu pozostało :D



chciałem dać inną dedykację muzyczną- ale gdybym to zrobił stwierdziłbym, że doszczętnie mnie pojebało ;)

MIŁEGO WIOSENNEGO!!!

p.s.
ciąg dalszy wiosennych wieści niebawem- min. dlaczego zgoliłem swojego wąsa ;)
ps.2
rozdział oficjalnie zamknięty ;)

piątek, 16 marca 2012

,,TransBitch..." part 2


Dzisiejszego posta sponsoruje Kurka ;)
(Jej blog- klik)
oraz ekshibicjonistyczne ADHD

 Wiosna (przedpremierowo) przyszła, a ja od wczoraj nie przestaje się chichrać. 
i nie zawaham się tego nadużywać (vivat prawa autorskie- mam szacha i mata) ;)
Jest to skutek rzecz jasna słońca i możliwości hasania w samym sweterku i czapce, oraz nadmiernego przebywania w pracowni w oparach kwasu, denaturatu, benzyny, rozpuszczalników, werniksu i oczywiście doborowego towarzystwa- z którym można smażyć pierogi ze szpinakiem na piecyku do blach (buhaha- sezon grillowy czas zacząć) ;)

Oficjalnie zamieszkałem na Humberta (Wklęsłodruk), dokonując (dziś) po miesiącu czasu wyboru (w prawo czy w lewo)- dobrego? To jeszcze nie wiem ;)

Zatem relacja na żywo z warsztatu:

Z racji tak pięknego dnia czas zaprezentować kolejnego chrabąszcza kooperacji K.M.I.C.I.C. (klik & klik), powiązanego z moją starą kooperacją HamKid (wszystko kiedyś się kończy)- jedynie z przymrożeniem oka i jakimś zalążkiem nadziei (bo głupi jestem) na ,,dobre czasy" ;)

nom nom nom


 ,,TransBitch... part 2"

akwatinta + kredki

format bliżej nieokreślony ;)

czyli ,,Ofelion..." jako Drag Queen
(jeśli ktoś nie wie (o_O a niestety są takie osoby- nawet u nas w pracowni) kto to- zapraszam do linku)

oraz...
dzieci nawdychały się oparów i niszczą swe pierwszaki ;>


 To taka mała, wiosenna odpowiedź na drugie oblicze utopionego w smutkach narcyza ;)
(rzecz jasna mowa o grafice, bo w naturze i realu ma się dobrze, rzekłbym nawet bardzo dobrze- ale brak mu gustu mimo wszystko- nie żebym był zazdrosny czy coś...)

Zapraszam oczywiście do oryginalnego posta pod tym samym tytułem (klik), gdzie można zobaczyć modela w swej prawdziwej naturze ;>
(będąc złośliwą małpą polecam zobaczyć kadry Jego występów też tu, tu i tu)


dziękuje PIĘKNEJ Kurce za wsparcie, a raczej dla Drag Queen oparcie ;)

Muzycznie zakładam na siebie queer'owe wdzianko (zostałem dziś okrzyknięty- i wcale nie samozwańczo- misterem grafiki dostając nawet szarfę buhaha) i czas rozpocząć kolejny, błogi weekend (czyli jednym słowem zacierka od pracy) ;)


dla 
Maszki, bo to nasz kawałek :*

oraz druga:


for
others my Ladie's ;)

ps.
niebawem- wieści od Doro, kolejne chrabąszcze Joli, ukończony Ofelion, Mały Czart, oraz kilka perełek trzymanych za pazuchą ;)

p.s.2
przysięgam...
jak coś się nie zmieni- to puszcze swoim zachowaniem pracownie z torbami ;>
jestem koniem

p.s.3
nadal problemy z pocztą

p.s.4
muzyczna dedykacja dla zuchwałych w temacie queer:
Lil' Kim & Amanda Lepore (klik)- 2:52 ;)

piątek, 9 marca 2012

,,Ofelion..." part 2, akwatinta- podejście 1


 ,,Ofelion..."
part 2

akwatinta

100x70


Nadszedł czas by ukazać początkowe prace nad drugą częścią ,,Ofeliona..." (klik), które obecnie powoli dobiegają końca- praca na dwie łapy u boku ,,Daddy's" (klik).

Tym razem więcej bąbelków- mniej ,,chaszczy", więcej czerni- mniej laserunkowych przebić wody. 
Więcej ,,baranka", więcej lamparta z racji GepK.I.M.'a buhaha

Co przyniesie etap końcowy?
niebawem
Co przyniesie trzecie oblicze?
cierpliwości i czasu...

kwas, lawowanie, kwas, lawowanie, gładzenia i jeszcze raz kwas.

 

Doprowadzić prof.O do płaczu ze śmiechu- bezcenne...
Na myśl o zupie grzybowej, rybek, garnków i ich zakopywania dostaje teraz banana na facjacie!
(Ewa- przecierasz szlaki :* )


Przyszedł również czas na odsłonięcie wstępnych odbitek, które zazwyczaj lądują za pazuchą- czytaj w dłoniach Anety będąc Królową Kiczu i Pierwszaków, zbierającą moje ,,śmieci" ;)

Nom Nom Nom

Panie & Panowie
pierwsze chrabąszcze (NOWEJ) kooperacji:

K.I.M.&D.Z.I.C

(Kurka- klik)


 ,,Ofelion a.k.a. Chrystus..."
Weźże się nie bitch'uj...
(bit'chuj czyt. biczuj)

akwatinta + pisak + kredki + kreda

ok. 40x30


,,Ofelion a.k.a. Bob..."
Weźże wyluzuj...

akwatinta + pisak + kredki

ok. 40x30

zamówienia można zgłaszać na maila: 

 basika1@op.pl
kimonekk@gmail.com

buhaha

(wszelkie prawa autorskie zachowane- roszczenia do pierwokupu, publikacji oraz materialnych korzyści nie uległy nadużycia- alleluja! o_O upssss jeszcze nie czas na te śpiewy- znowu (po)sucha...r)

niedziela, 26 lutego 2012

,,Daddy..." part 1, akwatinta- podejście 1


 ,,Daddy..."
part 1

akwatinta
(podejście pierwsze)

100x70

Pierwsza, robocza rycina nad tryptykiem ,,Daddy's..." w grafice warsztatowej.
(,,...Tacierzyństwo z fasolką..." cyt. prof O.)

O projekcie i założeniu można przeczytać w tryptyku szkicowym, który rozpoczął całą machinerię (przypominam, że głównym efektem tuszowych szkiców, są również rysunki, które już niebawem).

Jak wspomniałem- mój najbardziej osobisty (jak na razie) cykl prac.



Matrycą na której powstał ryt, stała się druga strona blachy do dyptyku ,,Ofelion..." (nogi).
Zaczynam teraz eksperymentować i bez nadzoru robić swoje...

Podczas powrotu do pracowni, mówiłem  o ,,zmasakrowaniu" blachy... tak też się stało (ukazana rycina powstał 2 tyg temu, obecnie jest już prawie ukończona i przymierzam się do następnej).
Rysy na samej blaszce, które są wynikiem ,,wyjedzenia" przez mocny kwas, podczas pracy nad ,,Ofelionem", popchnęły mnie by dodać do ryciny agresywnego wyrazu- świadomie wybrałem poniszczoną blachę- kontynuowanie masakrowania jej gwoździem oraz kolejnego lawowania mocnym kwasem.
Obecne blachy dostałem gratisowo od prof.O (nieużyteczne, poniszczone matryce) wraz z kolejnymi, własnoręcznie wykonanymi narzędziami- ponownie zostałem otoczony przez Niego ciepłem i wsparciem- a towarzyszące przy tym rozmowy wkładam głęboko do swojego serca- tym bardziej w tak ciężkim momencie w jakim obecnie jestem- potrzebuje tego jak nigdy wcześniej...


Teraz mała anegdotka związana z moją kontuzją graficzną, o której nabąknąłem przy preludiumie ,,Shame..."

Przy powrocie do pracowni, pokazałem min. z jakimi materiałami się pracuje. Zaznaczyłem również, że nie dziobie w rękawiczkach i w fartuchu- nie lubię- proste.

Przy ostatnich zajęciach Tomek (asystent- jeszcze dorwę Go swym aparacikiem) tym razem nie chciał mnie wpuścić do ,,kwaszarni" bez rękawiczek (brak nadzoru prof O.). Zatem pokornie się dostosowałem, zamykając się w pomieszczeniu.
Pech chciał, że mając nawet te pindolone rękawice, mocny kwas azotowy wylądował na moim przedramieniu. Mimo szybkiego obmycia go wodą, pozostawił swój ślad, ,,wyjadając" mi w piękny, piekący i pachnący sposób skórę. Na szczęście oparzenie nie było głębokie (nie doszło do martwicy skóry), ale obecnie wyglądam jak biedronka (piękne zwęglenie)- mając po szybkim zagojeniu na ręce kilkanaście brązowych plam (kilka tonów ciemniejsze od mej karnacji), które już teraz pozostaną miłą pamiątką z warsztatu ;)

A ja chciałem mieć tygrysie pasy jako tatuaż na rękach (lub pierścienie)- stałem się naturalnym gepardem (choć zawsze wolałem pantery), więc by było synchronicznie, czas ,,zakwasić" sobie drugą dłoń ;>

(choć wobec Kurki, nadal jestem szopem, choć widać zalążek wychodzenia z tej fuchy)




Co do emocji...
zapraszam do Kapro na odsłonę ,,Red Pill
(moim powiedzonkiem ,,Marazm 2012")
Szok!

o_O

p.s.
Dezaktywując swoje konto na fejsbuku znaczy, że już nie funkcjonuje i mnie nie ma? 

poniedziałek, 13 lutego 2012

Show Must Go On...


 Ciało słabe, lecz duch ochoczy...

Powróciwszy nieład (SIC!) w porządek się przemienił (lol), nawet garnki posłuszne były, pozwalając na odrobinę szaleństwa kulinarnego (zamykając w sobie ostatnie grosze przy duszy ubogiego), tusz na dłoniach się rozlał (znów wyglądam jak zakapior- co mnie bardzo próżnie raduje), kibel naprawiony został (znów ,,ktoś" rozp****olił pod moją nieobecność), a poranny jogging o mrozie orzeźwił dudniące myśli, które wraz sercem koło zatoczyły (znowu...). 

Kolejny worek niepotrzebnych szkiców trafił do kontenera (hell yeah), a uczelniane szkice potulnie czekały na dokumentację fotograficzną- wraz z rysunkiem (Vivat p.Marian), w który pod pachą odziany zawędruje do chatki na kurzej łapce, by znów usłyszeć, że moim powołaniem są masochistyczne relacje i widełki, co za tym idzie- poćwiartowanie, kuferek i płynięcie w nim w Wisełce (bądź przemyskim Sanie- jak kto woli- kto gdzie zaatakuje). Nie ma jak wsparcie przyjaciół ;P

Ostatni dzień oddechu, przed kolejnym, otwierającym się semestrem na uczelnianych włościach.


 Ciągle się zastanawiam nad blogową atmosferą i blogosferą- wirtualnością a emocjonalnym funkcjonowaniem- jak prowadzić by je na prostą wyprowadzić (?) i się z tobołami nie wyprowadzić...
o_O

Szaleństwo dzisiejszej statystyki oznacza miłe przywitanie- ale czy do końca miłe, czy tylko ciekawskie i zuchwałe ?
 (It doesn't matter)
Tak czy siak dziękuje serdecznie i ,,...ściskam w pasiku" ;P
(no i witam nowych obserwatorów)

Tak czy inaczej pociąg jedzie dalej- trzeba poprawić makijaż, wziąć się w garść, rzęsami sztucznie zatrzepotać udając zalotny uśmiech i po urlopie, dalej lecieć z tym ,,passion'owym" koksem ;>


Na zakończenie by nie być gołosłownym, że ciągle produkuje jak maszyna (by całkowicie rozumu małpiego nie dostać- nie licząc 2 tygodniowego opindalania się, bez stalówki)- kolejny preladias przed zapowiadanym projektem...



tusz na kartonie
-fragment-

więcej już niebawem ;)

P.S.1
bym zapomniał- polecam świeżego blogaska Kurki, która w końcu spięła swoje pośladki i zaczęła wrzucać swoje chrabąszcze w eter publiczny ;)
więc ,,official'nie" zapraszam na Jej Uprawę ;)


P.S.2
 Dziś Wale(ń)tył(n)ki ;P
W zeszłym roku dedykowałem muzycznie ,,Black Friday"- z tego co mi wiadomo, ma Kimuszka również dziś w eter publiczny wrzuci swój nowy singiel.
I'll be waiting 4!
K.I.M. (Ja) oczekuje z niecierpliwością i pozwolę sobie na odrobinę zuchwałości dnia tego ;)


P.S.3
ile było dziś miodu w miodzie?

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Can U Hear Me Now? Part 2


tusz na kartonie
50x70
(całość)


czyli szkicowych preladiasów i ich fragmentów ciąg dalszy...

Ostatnio dużo pracy, lecz mniej możliwości...
Mniej możliwości, więcej nosa kręceniem...
Więcej nosa kręceniem- więc jestem nieznośny...



akryl na dykcie

pierwsze starcie

100x70
(całość)


starcie drugie

starcie trzecie

Zasnąłem dziś jak bobas na uczelnianym parapecie... 
Prędko obudziło mnie Kurakowo-Kaprowe oblicze, które postawiły mnie do pionu...
Usłyszałem od Ptaka, że mam bardziej kobiecy tok myślenia niż Ona i w ciągu kilku minut znalazła rozwiązanie dla trapiących mnie ostatnimi dniami małych dizasterów ;>
tym akcentem oko leciało mi na dalszym wykładzie z grafiki rodzynkowej, choć entuzjastycznym pląsem powinienem się radować swoim ,,fenomenem" z fotografii...

,,WTF?"

o_O

tak wyglądała moja reakcja na fakt nieświadomie zrobionego zdjęcia, któremu została przypisana cała koncepcja, genialność i inne sroty drity... które mam wykonać i kontynuować w najbliższy weekend, powrotem na swe przemyskie włości- ,,Twardowski... jest to idealne miejsce a Ty masz łapę"...
Czarny Marian ma Czarną Łapę ;>
wow

Pytanie teraz jak mam uwierzyć w konceptualizm tego przypadku, o którego geniuszu nie mam zielonego pojęcia? 
Starano mi sie to wytłumaczyć...
Nie zrozumiałem jednak ;>
ha ha

dziś dalej dziecięcia z Kimuszkowym połączeniem:
Kids!
When K.I.M. Say
(Can U Hear Me Now?)

sobota, 10 grudnia 2011

,,Ofelion..." akwatinta- wersja ostateczna :)


 ,,Ofelion..."

akwatinta
50x70

odbitka próbna- 6
(papier do grafiki- kremowy)



 ,,Ofelion..."

akwatinta
50x70

odbitka próbna- 7
(papier do grafiki- łososiowy)


 ,,ofelion..."

akwatinta
100x70

odbitka próbna- 8

czyli kolejne próbne przymiarki do ostatecznej wersji ,,Ofeliona..."

Wczorajszy dzień przyniósł w końcu upragniony i zamierzony efekt...
7 godzin trawienia matrycy mocnym kwasem, musiał interweniować asystent, wyganiając nas (mnie & Kuraka- bo tak samo jak Ja wzięła się za ostre, poza zajęciowe dziobanie w warsztacie) po prostu z pracowni...

W bólach, smrodzie i oparach przeskakiwałem swoje niedoskonałości i zaległości w warsztacie...
W ciągu 2 miesięcy chciałem przeskoczyć 3 lata licencjatu, którego nie posiadam z zakresu grafiki warsztatowej, by móc z tego zrobić magisterski dyplom... 
Może jest to hasanie z motyką na słońce, ale walczę nadal pokazując sobie, że nic takiego sie nie opłaca, jak długa praca, pokorna i żmudna praca.

Kolejne odbitki były gorsze od poprzednich, albo lepsze powracając do tego od czego wychodziłem na samym początku, od nowa zakwaszając cienie pojawiające się na twarzy...  
praca bez konturu (akwaforty) nie jest prosta- tym bardziej dla takiego laika jak ja.

Jeśli na starcie nie opanuję realistycznego wrażenia, nie będę mógł później pracować w taki sposób jaki bym chciał uzyskać w późniejszych projektach...

Ale wczoraj po 5 godzinach pracy, w końcu pojawił się zalążek tego co chciałem uzyskać...



 ,,Ofelion...."

akwatinta
50x70

odbitka próbna- ostateczna 9, odbita na odwrocie odbitki 7
(papier do grafiki- łososiowy)

w końcu twarz nabrała takiego kształtu, który w końcu sprawił kołatanie serca, gdy wyciągnąłem ją z prasy... na twarzy pojawił się pot  a jednocześnie  zadowolenie :)

zatem 
uwaga uwaga!
Przedstawiam (jak na razie) zakończoną pracę nad 
,,Ofelionem":


 ,,Ofelion..."

akwatinta

100x70

do 10 razy sztuka ;)

którego można było już obserwować od wczorajszego wieczoru w zakładce grafika warsztatowa ;)
se se se

Praca nad twarzą i torsem zakończona- tło na razie pozostaje bez zmian- pracę nad woda na razie odpuszczam- z racji podpowiedzi prof, któremu podoba się abstrakcyjne tło kontrastujące z realistyczną twarzą.
Na kolejnym posiedzeniu w pracowni zabiorę się za drugą część dyptyku- czyli biodra i nogi.
a jednocześnie dopracuje wcześniejsza matrycę ,,Ofeliona...", na którego nie mogę się patrzeć- fuj fuj, i zacznę kolejną do osobnego tryptyku.

zostaje mi jeszcze odbitka tego ,,Ofeliona" na papierze graficzny (tutaj jest zwykły brystol)


 Szczerze powiedziawszy jestem w końcu zadowolony z tej pracy- chyba pierwszy raz jeśli chodzi o swoje chrabąszcze... Pierwszy raz!
jeszcze tym bardziej że jest to wytrawione w blaszce i mogę powielać tego chrabąszcza w nieskończoność :)
Zapewne za kilka dni, ekscytacja mi przejdzie. 

Jak na razie próżnie jaram się jak dziecko ;)







 Poznaje coraz więcej ludzi, młodych ludzi, którzy tworzą swoje chrabąszcze. 
Ambitni, zdolni, piękni...

Samo przebywanie i podpatrywanie, determinuje do pracy i jest wielką pożywką inspiracyjną i nakręcania się nawzajem do pracy. Obecnosc profesorów, którzy w tym wszystkim doszli do perfekcji, dając teraz siebie pomagając i wyciskając jak najwiecej.

Może jest to zamknięty światek- mały i specyficzny. Poznając każdego z osobna i o dziwo pamiętasz Jego imię (z tym to zawsze miałem problemy). Widzę wiele współpracy, pomocy, rad.
A spotykając Kuraka, jest o wiele łatwiej przechodzić rzeczy, które sprawiają trudności.


tym akcentem pakuje taśkę i wybieram się na komiksowe wariację ;]
nie tylko z racji, że obiecałem pewnej Gnidzie, ale dlatego by zaczerpnąć troszkę wiedzy z tej materii ;)

chociaż zastanawiałem się tez nad hasaniem na casting do ju ken densa, który również dziś na Krakowskich włościach jest organizowany ;) 
byłem 2 lata temu, więc tym razem sobie odpuszczam na rzecz komiksowych chrabąszczy ;DDD

skoro jesteśmy przy ,,ju kenie"- wersja taneczna do piosenki Kimuszki zza oceanu ;)


oraz wersja koncertowa- chyba moja ulubiona- bo widać jaka Kimuszka jest malutka (like me)- no i ma szerokie portasy ;)
mniam mniam



peace!

piątek, 2 grudnia 2011

Sic!


,,Ofelion"
part 2 

akwatinta

100x70

czyli kolejny chrabąszcz i pierwsza odbitka pracy nad matrycą, do całościowego tryptyku.
Jak na pierwsza odbitkę w technice akwaforty (czyli samego ,,kwaszenia" powierzchni- bez wydłubanego konturu), to jestem w miarę zadowolony- w przeciwieństwie do pierwszej  ryciny poprzedniej matrycy.

Jak na razie jest płasko, ale przy kolejnym dziobaniu czas na realistyczną pracę chwiejakiem i gładzikiem nad twarzą i cycuszkiem- tło jak na razie zostanie bez zmian- aż po kolejnej odbitce.

czuje w kościach, że kolejne ryty przyniosą wiele przypadku i zapewne zaskakujących efektów :)

bałem się, że obecnie nie ogarnę takie formatu w grafice- jednak wielkie blachy są tym, z czym będę chciał teraz się zmierzyć.


Jak co piątek w ramach dnia wolnego od zajęć, to zamykam się wtedy na cały dzień w pracowni.
Mój pobyt tam nie składa się tylko na pracy, ale przede wszystkim na długimi rozmowami z prof, który ciągle poświecą mi wiele serca, patrząc na to w jaki sposób pracuje i jak bardzo zaangażowałem się całym sobą w ten warsztat....

,,...Jesteś ewenementem!.
Przychodzisz, wiesz co chcesz zrobić i w ciągu niecałych 2 miesięcy pokonałeś drogę, którą wielu przechodzi w ciągu 3 lat licencjatu. Poznałeś techniki, którymi operujesz już bez mojej ingerencji. 
Wpadłeś tu do pracowni i na dzień dobry zrobiłeś takie grafiki, co jest zaskoczeniem nie tylko dla mnie... Aż strach pomyśleć co będzie za te 1,5 roku gdzie w takim tempie będziesz już pracował nad dyplomem!
Rzadko się zdarza, by ktoś nagle wpadał tutaj do pracowni i z takim zaangażowaniem i zapałem pracował, chcąc przeskoczyć samego siebie, stawiając sobie samemu poprzeczki pokazując temat którego tutaj nie było. 
Nie w taki sposób. 
Nie tak!
Te prace przypominają Ciebie, są częścią Ciebie- są dla Ciebie, do Twojej twórczości i tego co robisz prywatnie- a Ja patrze i się ciągle przyglądam.
Jesteś spontaniczny, impulsywny, nieokiełznany i niepokorny, chciałbyś od razu widzieć efekt- to nie jest złe, ale w całej tej temperamentności wskakujesz na kolejną matrycę, mimo, że mógłbyś dopracować poprzednią- bo już potrafisz, ale Ty chcesz już coś innego i coś inaczej, pędząc dalej..."

po tych słowach znów zamknąłem się w sobie, czerwieniąc się i robiąc minkę małego chłopca, który nie wie jak ma się zachować...

te słowa sprawiły, że nagle cały ten amok emocjonalnej huśtawki przestał mieć miejsce...



dziś również odważyłem się wejść na antresole, gdzie wraz z kurka stwierdzilismy, że przebywa tam loża szyderców- studentów, którzy z góry na nas patrzą, śmiejąc sie z tego co robimy ;]
twierdza nie do zdobycia...
jednak!!! nie byłbym sobą, gdybym tam nie wlazł ze swoimi tobołkami ;]
wlazłem na górę z potem oblewającym czoło i okazało się, ze jest tam tak sympatycznie, że chyba zostanę tam na dłużej- nawet praca spokojniej idzie, mając wiele miejsca w około siebie i przede wszystkim spokoju :)


 Jak co piątek miałem przyjemność na korytarzu konwersować z moim promotorem z poprzednich studiów- Panem RRR- który jest piętro wyżej- tam gdzie automat do kawy ;)
zastanawiam się, dlaczego mimo, że jako z jednym z nielicznych zbuntowanych zdradzających arch wnętrz z grafiką, rozmawia ze mną zwierzając z rzeczy, których chwilami nie akceptuje, mówiąc mu swoje zdanie co do zaistniałej sytuacji- a raczej wojny, które ciągle trwa i trwa...

Obecny promotor kwituje to szacunkiem, że zawsze byłem z nim szczery i pracowity walcząc o swoje, a Ja sobie tłumacze, ze to z ciepła (i mimowolnie wyciąganej macki) i uwagi, którego jest mu po prostu brak.

faceci to straszne plotkary ;)
fuj fuj




 Kurak stawia do pionu kiedy trzeba!
Nie gadamy!
Nie myślimy!
Hasamy, pląsamy & idziemy na kawę ;]
a przynajmniej rękawy podwijamy do roboty, choć by ręce brudne były...

a po warsztacie nawet pumeksem zejść nie chce...
nie kłamałem, ze brudny wracam po pachy same...



muzycznie dziś mi HTF'y łażą po głowie ;]
i piosenka z nimi związana (z różnorakich przyczyn), będącą naszym muzycznym sztandarem podczas rozkręcania imprez- widok tańcującej Rabki należy do najpiękniejszych ;)




co to się będzie działo, gdy spotkamy się przy jednym stole podczas świąt ;P
ręka, noga, mózg na ścianie.
a raczej płonące stoły ;)

właśnie w takich momentach pozytyw wygrywa nad negatywem :D

musiałem zatem:


polecam inne filmiki CeZika ;)