Kimon w swoim ostatnim wpisie zapowiadał ciszę przed burzą.
Nie będę wiele owijał w bawełnę.
Otóż czas zwinąć manatki i przestać zamęczać Was swoją obecnością w tym miejscu.
Nie ma co ukrywać, że nasze relacje ostatnio zaszły o krok za daleko, wzbudzając zbyt wiele zbędnych emocji.
Sprawa jest mocno skomplikowana i nie mam najmniejszej ochoty wywlekać jej na forum publicznym.
Żeby zachować twarz i pozory zimnej ryby, czas zmrozić atmosferę i tchórzliwie wycofać się rakiem, na z góry upatrzoną pozycję.
Poza tym żeby znaleźć jakieś usprawiedliwienie tego haniebnego czynu, uznałem że i tak za dużo hadesa na kimonim poletku. Co szkic, grafika, albo obraz, to hds! Ile można!
Tutaj stety lub niestety zmartwię Was odrobinę, gdyż nie tak łatwo mój wizerunek opuści te włości.
Marian ma sporo naprodukowanego materiału, ze mną w roli głównej i najzwyczajniej szkoda mu wywalać to wszystko do kosza.
Żeby być jak najbardziej sprawiedliwym, pozwolę sobie zostawić teraz pisemną deklarację, iż:
autor tego bloga, może w pełni korzystać i upubliczniać mój wizerunek w szkicach, grafikach oraz malarstwie, jaki powstał do tej pory, podczas sesji "na żywo" oraz fotograficznych. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że absolutnie nie wyrażam zgody na upublicznianie zdjęć powstałych podczas tychże sesji.
Chciałbym też odrobinę poskarżyć się na wrogie wręcz towarzystwo, któremu nie w smak była nasza wspólna kooperacja, sącząc jad w mailach do autora, jakobym sprowadzał go na złą stronę mocy.
Nie mam siły i ochoty walczyć z tak potężnym przeciwnikiem, jednocześnie ciesząc się, że miarą człowieka jest wielkość jego wrogów.
Oczywiście nie jest tak, że decyzję tą podjąłem jednostronnie i samodzielnie.
Ustaliliśmy to wspólnie, gdyż Małpik przebywa właśnie w Bydgoszczy.
Po burzliwej nocy i ponurym, pomimo słonecznej pogody dniu, ustaliliśmy warunki separacji.
Piszę separacji, gdyż mimo wszystko mam maleńką, cichą nadzieję, że może jeszcze kiedyś... gdy emocje opadną i spojrzymy na naszą HamKidową współpracę, chłodnym okiem.
Powód zaprzestania mojego udzielania się tutaj, jest jeszcze jeden.
Po prostu kończą mi się pomysły i zdjęcia, jakimi mógłbym kompromitować artystę.
Mimo tego, nie byłbym sobą, gdybym nie zamieścił jakiegoś plotkarskiego zdjęcia.
Wykonane zostało podczas jego pobytu na mych wiejskich włościach, gdy Kim rozłożył się jak Lukrecja, na starej, omszałej wierzbie, rosnącej nad taflą jeziora.
To było jego ukochane miejsce, gdzie leżał godzinami, wsłuchując się w szelest trzcin oraz rechot żab.
Pozostało piękne wspomnienie lata...
Dedykacja muzyczna miała być inna, ale byłaby zbyt łzawa i melodramatyczna, zatem na pożegnanie piosenka z filmu, na którym obydwoje szlochamy w tym samym momencie.
Pozdrawiam.
hds
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hasający Dialekt Sarkastyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hasający Dialekt Sarkastyczny. Pokaż wszystkie posty
piątek, 11 listopada 2011
poniedziałek, 24 października 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 21
Tym razem będzie przypowieść o cudzie.
Nie, nie chodzi o ten CUD, tylko o cud nawrócenia, który miał miejsce nad brzegiem rzeki Wdy.
Czytelnicy obu blogów (Kimona i mojego) wiedzą zapewne, że prezentowałem kiedyś na swoich łamach monumentalny koszmarek z kamienia i betonu, przyozdobiony później metalową kapliczką z figurką Matki Boskiej.
Podczas jego pobytu w Borach Tucholskich, postanowiłem na dłuuugim spacerze pokazać mu ten obiekt.
Gdy dochodziliśmy do niego, nie do końca spodziewałem się takiej reakcji.
Myślałem, że jak to zwykle bywa, będzie rechotał radośnie na jego widok, tymczasem wzruszył ramionami, skrzywił się w lekkim obrzydzeniu i już miał iść dalej.
Coś go jednak skusiło, podszedł bliżej metalowej klatki i spojrzał w oblicze Najjaśniejszej Panienki…
… oczy zrobiły się okrągłe jak u Kota w Butach ze Shreka,
… zakrył usta dłońmi,
… wydusił piskliwe – O Jezuuu… i osunąwszy się prawie na kolana…
… wybuchnął śmiechem takim, jakiego jeszcze w życiu nie słyszałem w jego wykonaniu.
Z oczu ciekły łzy,
Kimi zataczał się okrutnie przez pięć minut bez mała,
a do tego chwilę później przyszedł klecha + jakaś rodzina i zaczęli się modlić do tego czegoś o_O
Spazmów nie było końca.
Zresztą do teraz na hasło „Cud nad Wdą”, Czarny Marian chichocze jak się patrzy ;DDD
Perfekcyjnego zdjęcia Maryjki celowo nie zamieszczam, żebyście mieli możliwość osobistego nawrócenia się na śmiechoterapię ;)))
Perfekcyjnego zdjęcia Maryjki celowo nie zamieszczam, żebyście mieli możliwość osobistego nawrócenia się na śmiechoterapię ;)))
Gratisowo jeszcze jedna fotka Kimuszki, w turbanie z mojej dresowej bluzy.
Wokalista z poniższego teledysku odrobinę przypomina mi Małpkę ;)
Doro oraz inne osobniki uczulone na nadmiar rytmu, mogą z czystym sumieniem podarować sobie odsłuchiwanie tej piosenki ;P
Pozdrawiam
hds
P.s. Jak słusznie zauważył Arthi, Pani z kapliczki to Gaździna Podhala MB Ludźmierska.
Pozostaje otwarte pytanie. Dlaczego właśnie jej kopia zawędrowała w Bory Tucholskie?
P.s. Jak słusznie zauważył Arthi, Pani z kapliczki to Gaździna Podhala MB Ludźmierska.
Pozostaje otwarte pytanie. Dlaczego właśnie jej kopia zawędrowała w Bory Tucholskie?
czwartek, 6 października 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 20
Nie jest już chyba dla nikogo żadną tajemnicą, że na koniec wakacji, Małpiątko zawitało w przyjaznych progach mojej wiejskiej chatynki. Gdzie starałem się ze wszystkich sił, uczłowieczyć go jeszcze bardziej oraz nauczyć kilku pożytecznych rzeczy... m.in. pływania ;D
Jest to podobno jedna z tych umiejętności, którą już wielu przede mną próbowało go nauczyć i nikt nie podołał, gdyż sierściuch ubzdurał sobie, że nie potrafi utrzymać się na wodzie.
Ambitne zadanie! Lubię takie ;)))
Na miejsce nauki wybrałem wielce urokliwą płyciznę na środku jeziora,
gdzie woda ma około pół metra głębokości, sięgając Dziecku trochę poniżej pasa, a mi trochę poniżej…
Wyobraźcie sobie takie miejsce, w którym wysiadacie z łodzi, dookoła bezmiar wody, w oddali wędkarze ryby łapią, nad Wami błękit nieba i hasające mewy z rybitwami, natomiast po kostkach łaskoczą ciekawskie okonki…
Kim rzeczywiście może mieć pewne problemy z utrzymywaniem się na powierzchni, gdyż ma całkowity zanik wielce pożytecznej w tym przypadku, tłuszczowej tkanki podskórnej. Zatem pozostając w bezruchu, idzie na dno szybciej niż ołowiany ciężarek. Do tego woda była już na tyle zimna, że po dziesięciu minutach nauki, należało już wychodzić, gdyż jego końcówki siniały niemiłosiernie i trząsł się jak galaretka z mojej ulubionej reklamy.
Edukację zaczęliśmy od oswajania się z wodą poprzez swobodne kładzenie się na powierzchni, na plecach. Oczywiście od spodu podpierała go moja opiekuńcza dłoń, a do zalewanych płynem uszu, płynął szept – r-e-l-a-k-s-s-s…
Gdy ciało i umysł odpowiednio się rozluźniło, rozpoczął się właściwy, morderczy trening, w prawdziwie wojskowym drylu, z wydzieraniem się na cwela ;DDD
O ile relaks wychodził mu świetnie, to już machanie dolnymi odnóżami niekoniecznie ;]
Kompletny brak siły, energii oraz ekspresji.
Zatem krzyczałem co sił w płucach: mocniej! Mocniej! MOCNIEJ! Przyłóż się do fikania przeszczepami! Kompletny słabeusz z Ciebie!
Początkowo efekt był odwrotny, bo Marian ino rechotać jak żaba zaczynał, zamiast płynąć ;)
Po osiągnięciu odpowiedniej mocy w giczołach, ciałko wreszcie zaczęło poruszać się, cały czas podtrzymywane od spodu.
Wszelkie próby usunięcia ręki, kończyły się tym, że nogi traciły rytm, Kimi nadymał się jak ropuszka, łapiąc nerwowo powietrze, ciało składało się w pół niczym scyzoryk, w poszukiwaniu podparcia i szedł do płytkiego dna jak kłoda.
Zatem do krzyków – MOCNIEJ!, doszły – ROZLUŹNIJ SIĘ! POŁÓŻ SIĘ NA WODZIE! BIODRA DO GÓRY!
Prawie sobie gardło zdarłem.
Jednak na drugi dzień intensywnych ćwiczeń, zamierzony plan minimum został osiągnięty!!! lol
KIMON SAMODZIELNIE UTRZYMYWAŁ SIĘ NA POWIERZCHNI WODY ;DDD
Zatem w kolejnym sezonie letnim, przystąpimy do dalszej edukacji pływania, tym razem odwrócimy go na brzuszek i zaczniemy od „klasycznego pieska” ;)
Nie, nie chodzi o taką pozycję łóżkową ;> tylko machanie łapkami w wodzie niczym psina.
Jak nauczy się tego, to potem już tylko zostaje: żabka, kraul, motylek, uffff….. ;DDD
Nie mogło być inaczej, gdybym nie zaprezentował tutaj, wyciągającego się do słonka Małpiszonka ;DDD
Mają już prawie pół wieku na karku, a podskakują na środku dachu jak młode źrebaczki i do tego w niczym nie przypominają większości swoich rówieśników.
Jeśli oni po latach chlania, ćpania oraz wielu innych szkodliwych czynności tak mogą, to również i ja.
IIIIIIIIIIIIIHA!!! ;DDD
Czego również Wam życzę Dziaduwy i Dziady ;-*
środa, 28 września 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 19
Podczas ostatniego występu, obiecałem, że tym razem opowiem o tym, czego nauczyłem się od Dzieciaka.
Wbrew pozorom jest on skarbnicą wiedzy, szczególnie takiej, która dla Dziaduszków jest już zbyt nowoczesna lub nie znajdowała się w sferze moich zainteresowań.
Dowiedziałem się wiele technicznych spraw, w kwestii rysunku oraz malarstwa (o cieniowaniu, płaskim tle, perspektywie, skrótach, itp.)
Sporo też nasłuchałem się na temat idolki Mariana, czyli raperce Lil’Kim.
Największym szokiem była informacja, że jest ona karlicą jeszcze mniejszą niż nasz znajomek.
SZOK!!!
Oglądając jej teledyski, cały czas myślałem, że jest typową, kształtną, wielką, czarną babą.
Dałem się nabrać jak przedszkolak, na sztuczkę starą jak świat.
Otóż ta mikropanna, filmowana jest najczęściej od dołu, a do tego w towarzystwie tancerek jeszcze mniejszych od siebie, dlatego wydaje się taka BIG.
Podobno ocenzurowała jeden własny teledysk, gdzie hasa w tłumie i rzeczywiście wygląda jak krasnal ;)
Pozostając w temacie hip-hop, Kady wytłumaczył mi, skąd w tej subkulturze wzięły się spodnie z niskim stanem, wiszące ostatkiem sił na półdupkach.
Jest to hołd złożony niewolnikom, którym złe białasy ściągali spodnie do kolan, żeby ich upokorzyć.
Rap, czy też hip-hop, nigdy nie należał do moich ulubionych stylów muzycznych, pewnie dlatego że w muzyce skupiam się bardziej na samej melodii, niż tekście który ona niesie.
Podobnie jest w komiksie, gdzie bardziej pociąga mnie rysunek, niż scenariusz.
Oczywiście w obydwu przypadkach są wyjątki.
Zgadzam się z Kimonkiem, że tzw. hiphopolo to sam chłam i dwa metry mułu, jednak jest taka melodia, którą swego czasu (wieki temu) dość często sobie odtwarzałem.
Czas na garść plotek.
KIM przyjechał już do Krakowa, podpisał listę studencką, dokonał wpłaty za pierwszy semestr studiów i zastanawia się nad wyborem zajęć dodatkowych.
Podobno rozważa warsztaty z komiksu!!! ;DDD
Poniższe zdjęcie jest dowodem, jakie kamienne puzzle Czarnuch układa na spacerach ;D
Już w najbliższy piątek, bardzo gorąco zachęcam Was do zajrzenia na moje poletko, gdzie w kolejnej odsłonie Pink Friday’a, premierowo zostanie zaprezentowany pewien szkic.
Trochę w klimacie komiksowym, trochę w tym klimacie.
Czegoś takiego Małpik wcześniej nie robił, a tym bardziej nie pokazywał.
Oj będzie gorrrąco, niczym w piekle ;>
Z tej okazji, zdradzam pewien szczegół z naszej HamKid’owej współpracy, gdzie jestem modelem, użyczającym Artyście swojego wizerunku.
Dość często zdarza mi się też rzucić jakimś pomysłem, który zostaje podchwycony i w czasie dość radosnej burzy mózgów, rodzi się projekt. Jednakże w przypadku wspomnianego, nowego szkicu, zaznaczam że absolutnie nie ma w nim, żadnej mojej inwencji.
Innym szczegółem z naszej działalności jest umowa polegająca na tym, że nie mam wglądu w powstające chrabąszcze, zatem produkt finalny oglądam dopiero opublikowany na blogu.
Kimon ma absolutnie wolną rękę, w wykorzystywaniu mojego wizerunku, pod warunkiem że jest on udostępniany publicznie tylko w postaci szkicu, rysunku, bądź obrazu.
Muszę się przyznać, że odczuwam spory dreszcz emocji, związany z zapowiedzianym szkicem ;]
Wszystko rozwiąże się w piątek.
Przynajmniej dla Was.
Ja znikam do poniedziałku z Internetu, aby wpaść w sidła komiksowego nałogu.
Zatem dreszcz tym większy, bo z reakcjami czytelników zapoznam się dopiero w okolicach poniedziałku.
DRŻĘ NICZYM OSIKA ;)))
O dziwo, nie martwię się o siebie.
Martwię się, czy kupicie takiego Kimonka, w takiej konwencji…
Jedno wiem na 100% W szkic ten została włożona masakryczna ilość pracy i zarwanych nocek ;D
Ciekawe czym będzie starał się zainteresować czytelników ;>
Pozdrawiam.
hds
sobota, 24 września 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 18
Zastanawialiście się pewnie nie raz, na czym polega nasza wspólna kooperacja.
Podejrzewam, że część z Was myśli sobie w duszy, iż niecnie wykorzystuję naiwność Kimiego tylko po to, żeby oglądając siebie na kolejnych jego wytworach, mógł nieustannie łechtać swoje boskie ego.
Prawda jest odrobinę inna.
Oczywiście jest mi niezmiernie miło, że pomimo truchtającej starości, jeszcze jestem w stanie zwrócić czyjąś uwagę, ale wierzcie lub nie, zdołałem już o wiele wcześniej zaspokoić narcyza, pomieszkującego w mojej duszy (pewnie kiedyś o tym opowiem na swoim poletku).
Jak słusznie zauważyła pewna wnikliwa obserwatorka, utrzymuję z nim kontakt, ponieważ w głębi duszy, zaspokajam pewną pustkę polegającą na tym, że po części bardzo chciałbym być taki jak on. Otwarty, szczery, ufny w kontaktach z obcymi osobami, z sercem na dłoni.
Punktem spajającym naszą przyjaźń jest radosny has przez życie oraz ogromny dystans do własnej osoby.
No właśnie.
Czy ten dystans, w wykonaniu naszej wesołej małpki jest szczery ;>
Przeglądając ostatnio swoją głupawo-pudelkową twórczość na tym blogu, odkryłem wielce zaskakującą cechę charakteru Czarnego Mariana, której w życiu bym się po nim nie spodziewał i Wy chyba też ;D
PRÓŻNOŚĆ!!!
Chcecie dowodów? Proszę bardzo ;)
Przyjrzyjcie się uważnie temu zdjęciu, na którym Małpik został przyłapany na kupowaniu swoich ulubionych bananów. Tło jest nieostre, twarz też jakaś taka zamazana, jednak reszta sylwetki ostra jak brzytwa. Coś mnie tknęło, że chyba ktoś majstrował przy oryginalnym zdjęciu. Sprawdziłem szybko własne archiwa i doznałem szoku!
Kimon retuszuje moje zdjęcia, żeby wyglądał na nich korzystniej niż w rzeczywistości.
Na tym konkretnym zdjęciu, rozmył swoją facjatę w programie do obróbki zdjęć, żeby nie było aż tak widać debilnego wyrazu twarzy ;DDD
Po głębszej analizie zamieszczonych fot, z całą pewnością mogę stwierdzić, że poprawiał większość zamieszczonych wizerunków ;)
Innym z objawów jego próżności jest - LANS ;>
No kto by pomyślał? Kimon i Lans!? Niemożliwe! A jednak ;)
Oczywiście lansowanie jest bardzo sprytne, tak żeby nikt się nie domyślił tego procederu.
Wbrew pozorom, nasz początkujący artysta, zrzyna najnowsze trendy panujące w zepsutym holyłudzie.
Mówi wam coś hasło - Barefooting?
Mnie też nie. Do czasu gdy w moje lepkie łapki, wpadła kolorowa, kobieca gazetka, w której jest cały artykuł o tym, jak to hamerykańskie gwiazdy hasają po Los Angeles na bosaka ;D
Przecież KIM robi to samo, nie omieszkując o tym bez przerwy wspominać w swoich wpisach.
Jak powiedział Karl Kraus: "Skromność jest prawem artystów, próżność ich obowiązkiem."
Zatem Drogi Dzidziaku - Tak trzymaj!!! Jesteś na dobrej drodze, aby osiągnąć wyznaczony sobie cel, czyli zdobycie nowojorskich galerii sztuki ;DDD
Skorzystałem z okazji, że właściciel bloga jest na dłuższym wyhasie poza domem i część z Was zdąży przeczytać ten wpis w wersji nieocenzurowanej, zanim On zareaguje ;DDD
Pewnie wkurzy się odrobinę i wściekle spieni na twarzy, jak na poniższym zdjęciu.
Spróbuj TO wyretuszować Małpo!!! ;P
W kolejnym odcinku HDSa, powrócę do tematu czerpania wzajemnych korzyści z kooperacji Ham&Kid, a mianowicie napiszę o tym, że nie tylko ja próbuję jako Tatin, wbić jakąś wiedzę w pustawy czerep Dziecka, ale również uczę się czegoś od niego ;)
Dzisiejsza dedykacja muzyczna, zasugerowana została przez Obywatela Ketiova, przy okazji zeszłotygodniowego Qltury weeku, w którym polecałem najnowszą płytę Kaśki Nosowskiej.
Płytę już posiadam, słucham na okrągło i nie mogę wyjść z podziwu, jak można przez tyle lat trzymać tak wysoki poziom artystyczny. Ba, wydawać płyty lepsze od poprzednich!
Szczerze polecam!!!
Zachęcam również do wzięcia udziału w kimonkowej ankiecie z Giczą (w prawym, górnym rogu bloga).
Pozostał tylko jeden dzień na oddanie cennego głosu.
Pomóżcie dziecku wybrać właściwą nóżkę do kolejnego obrazu.
Jest też szansa, że dzięki temu wyrwie się chłopak, spod mojego zgubnego wpływu, gdyż jedna ze stópek jest moja, zatem głosujcie na tą drugą ;DDD
Pozdrawiam.
hds
Podejrzewam, że część z Was myśli sobie w duszy, iż niecnie wykorzystuję naiwność Kimiego tylko po to, żeby oglądając siebie na kolejnych jego wytworach, mógł nieustannie łechtać swoje boskie ego.
Prawda jest odrobinę inna.
Oczywiście jest mi niezmiernie miło, że pomimo truchtającej starości, jeszcze jestem w stanie zwrócić czyjąś uwagę, ale wierzcie lub nie, zdołałem już o wiele wcześniej zaspokoić narcyza, pomieszkującego w mojej duszy (pewnie kiedyś o tym opowiem na swoim poletku).
Jak słusznie zauważyła pewna wnikliwa obserwatorka, utrzymuję z nim kontakt, ponieważ w głębi duszy, zaspokajam pewną pustkę polegającą na tym, że po części bardzo chciałbym być taki jak on. Otwarty, szczery, ufny w kontaktach z obcymi osobami, z sercem na dłoni.
Punktem spajającym naszą przyjaźń jest radosny has przez życie oraz ogromny dystans do własnej osoby.
No właśnie.
Czy ten dystans, w wykonaniu naszej wesołej małpki jest szczery ;>
Przeglądając ostatnio swoją głupawo-pudelkową twórczość na tym blogu, odkryłem wielce zaskakującą cechę charakteru Czarnego Mariana, której w życiu bym się po nim nie spodziewał i Wy chyba też ;D
PRÓŻNOŚĆ!!!
Chcecie dowodów? Proszę bardzo ;)
Przyjrzyjcie się uważnie temu zdjęciu, na którym Małpik został przyłapany na kupowaniu swoich ulubionych bananów. Tło jest nieostre, twarz też jakaś taka zamazana, jednak reszta sylwetki ostra jak brzytwa. Coś mnie tknęło, że chyba ktoś majstrował przy oryginalnym zdjęciu. Sprawdziłem szybko własne archiwa i doznałem szoku!
Kimon retuszuje moje zdjęcia, żeby wyglądał na nich korzystniej niż w rzeczywistości.
Na tym konkretnym zdjęciu, rozmył swoją facjatę w programie do obróbki zdjęć, żeby nie było aż tak widać debilnego wyrazu twarzy ;DDD
Po głębszej analizie zamieszczonych fot, z całą pewnością mogę stwierdzić, że poprawiał większość zamieszczonych wizerunków ;)
Innym z objawów jego próżności jest - LANS ;>
No kto by pomyślał? Kimon i Lans!? Niemożliwe! A jednak ;)
Oczywiście lansowanie jest bardzo sprytne, tak żeby nikt się nie domyślił tego procederu.
Wbrew pozorom, nasz początkujący artysta, zrzyna najnowsze trendy panujące w zepsutym holyłudzie.
Mówi wam coś hasło - Barefooting?
Mnie też nie. Do czasu gdy w moje lepkie łapki, wpadła kolorowa, kobieca gazetka, w której jest cały artykuł o tym, jak to hamerykańskie gwiazdy hasają po Los Angeles na bosaka ;D
Przecież KIM robi to samo, nie omieszkując o tym bez przerwy wspominać w swoich wpisach.
Jak powiedział Karl Kraus: "Skromność jest prawem artystów, próżność ich obowiązkiem."
Zatem Drogi Dzidziaku - Tak trzymaj!!! Jesteś na dobrej drodze, aby osiągnąć wyznaczony sobie cel, czyli zdobycie nowojorskich galerii sztuki ;DDD
Skorzystałem z okazji, że właściciel bloga jest na dłuższym wyhasie poza domem i część z Was zdąży przeczytać ten wpis w wersji nieocenzurowanej, zanim On zareaguje ;DDD
Pewnie wkurzy się odrobinę i wściekle spieni na twarzy, jak na poniższym zdjęciu.
Spróbuj TO wyretuszować Małpo!!! ;P
W kolejnym odcinku HDSa, powrócę do tematu czerpania wzajemnych korzyści z kooperacji Ham&Kid, a mianowicie napiszę o tym, że nie tylko ja próbuję jako Tatin, wbić jakąś wiedzę w pustawy czerep Dziecka, ale również uczę się czegoś od niego ;)
Dzisiejsza dedykacja muzyczna, zasugerowana została przez Obywatela Ketiova, przy okazji zeszłotygodniowego Qltury weeku, w którym polecałem najnowszą płytę Kaśki Nosowskiej.
Płytę już posiadam, słucham na okrągło i nie mogę wyjść z podziwu, jak można przez tyle lat trzymać tak wysoki poziom artystyczny. Ba, wydawać płyty lepsze od poprzednich!
Szczerze polecam!!!
Zachęcam również do wzięcia udziału w kimonkowej ankiecie z Giczą (w prawym, górnym rogu bloga).
Pozostał tylko jeden dzień na oddanie cennego głosu.
Pomóżcie dziecku wybrać właściwą nóżkę do kolejnego obrazu.
Jest też szansa, że dzięki temu wyrwie się chłopak, spod mojego zgubnego wpływu, gdyż jedna ze stópek jest moja, zatem głosujcie na tą drugą ;DDD
Pozdrawiam.
hds
wtorek, 13 września 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 17
Po prawie dwumiesięcznym braku zamęczania Was moją bytnością tutaj, czas wrócić z kolejną porcją złośliwości i „dobrych” rad ;D
Wzrokiem staram się sięgać jak najdalej, lecz upragnionego celu uczłowieczenia małpy, nadal nie widać.
Pojawiają się jakieś pierwiosnki, sasanki, czy inne kwiatki, jednak ścieżka do kimoniej, złotej jesieni życia, jeszcze długa, kręta i wyboista. Po drodze wiele mylnych rozstai, zwodniczych znaków, awarii sprzętu, zbrodniczych Zbójcerzy oraz innych niebezpieczeństw.
W komentarzu, pod jednym z ostatnich wpisów przed wakacyjną przerwą, napisałem:
Dotychczasowym problemem Kimiego jest zbyt emocjonalne podejście do życia (pod wpływem chwili, sugestii innej osoby).
Broń Boże nie jest to wada.
Taki urok artystycznych dusz, bez którego nie byliby twórcami.
Jednakże podczas pisania bloga, mogą z tego powodu pojawić się problemy,dlatego z jednej strony rozumiem podział na dwa (oficjalny-prywatny), zgadzając się z Green, że każdy potrzebuje jakiegoś „wentyla do spuszczania życiowej pary”.
Grunt, żeby tę parę spuszczać w sposób kontrolowany, czego w obecnym,kimonkowym ślinotoku brak.
Cóż, młodość i brak doświadczenia robią swoje, ale dobrze chłopak robi,czerpiąc garściami od Doro, jak opisywać emocjonalność, trzymając ją w ryzach rozumu ;D
…
Marian niech rzeczywiście pójdzie na bloggerowy odwyk (to „paskudztwo” uzależnia).
Jest lato, czas odpoczynku, uroczej pogody, szkoda czasu na pierdoły.
Emocje się uspokoją, blog nie umrze z powodu ciszy, w główce się poukłada (chyba), zostaną nadrobione chrabąszczowe braki, życiowy akumulatorek naładuje się pozytywną energią, samozwańczy menadżerowie do spraw małpiego wizerunku ;) wypracują status quo, zaszyci na tajnej naradzie gdzieś w sadzie hahaha.
Broń Boże nie jest to wada.
Taki urok artystycznych dusz, bez którego nie byliby twórcami.
Jednakże podczas pisania bloga, mogą z tego powodu pojawić się problemy,dlatego z jednej strony rozumiem podział na dwa (oficjalny-prywatny), zgadzając się z Green, że każdy potrzebuje jakiegoś „wentyla do spuszczania życiowej pary”.
Grunt, żeby tę parę spuszczać w sposób kontrolowany, czego w obecnym,kimonkowym ślinotoku brak.
Cóż, młodość i brak doświadczenia robią swoje, ale dobrze chłopak robi,czerpiąc garściami od Doro, jak opisywać emocjonalność, trzymając ją w ryzach rozumu ;D
…
Marian niech rzeczywiście pójdzie na bloggerowy odwyk (to „paskudztwo” uzależnia).
Jest lato, czas odpoczynku, uroczej pogody, szkoda czasu na pierdoły.
Emocje się uspokoją, blog nie umrze z powodu ciszy, w główce się poukłada (chyba), zostaną nadrobione chrabąszczowe braki, życiowy akumulatorek naładuje się pozytywną energią, samozwańczy menadżerowie do spraw małpiego wizerunku ;) wypracują status quo, zaszyci na tajnej naradzie gdzieś w sadzie hahaha.
W uzupełnieniu do tegoż posta, Kimon dostał miesięczny szlaban na Bloggera, głównie w celu nadrobienia oczywistych zaległości wiedzowych, aby podczas jesiennego wejścia w uczelniane progi, nie zawieść ogromnego kredytu zaufania, danego przez grono pedagogiczne, ze względu na obiecujący talent.
I co?
Pstro i hasająco ;]
Z Kadym jest jak z zeszytem, w poniższej reklamie dyskontu spożywczego ;D
Szlaban – złamany!
Jeden wpis tutaj + nagłe uruchomienie i działanie na innym poletku. Do tego intensywniejsze udzielanie się na Facebooku i portalach artystycznych!OK. Może powinienem uściślić, że ogólnie chodziło o Internet;)
Książki były… na półkach!
Na pytanie – Why? Padła odpowiedź – No przecież tyle się w sierpniu działo, bo warsztaty, bo zieleniak, bo HTFy i inni znajomi, bo podróże, a poza tym „przecież przeczytałem jedną, ważną, grubą książkę!”, zatem o co kaman dziadu ;)
Ręce mi opadły, a do tego jeszcze szczęka innym razem gruchnęła o posadzkę, gdy przy kolejnych zamęczaniu pytaniami o naukę, usłyszałem – "SRAĆ NA WIEDZĘ!"
Czuję się jak Stasia Bozowska ;DDD
Tymczasem ten, który powinien być najbardziej zainteresowany, fika radośnie koziołki na drzewach i hasa boso, przez lasy, łąki i pola ;)))
Marian ewidentnie zmienił styl.
Negroidalna buźka nabrała krągłości, zaczął ćwiczyć, biegać oraz więcej jeść (podobno już przybrał na masie mięśniowej 5 kg), zgolił sierść obficie porastającą ciałko, w strojach przestała dominować ulubiona czerń.
Chociaż pod tym względem zaczyna przypominać człowieka ;D
Małpik wrócił w różowo-infantylnym stylu, do pisania tego bloga, przez co do końca wyprowadził z równowagi, powakacyjnie rozchwianą Doro, prowokując do pierwszego, dramatycznego w swej treści, wpisu na tym polu.
Z kolei nasza artystyczna kooperacja nabrała rumieńców.
Pojawiły się kolejne projekty, będące w fazie planowania lub wczesnej realizacji.
Najważniejsze, że wymyśliliśmy oficjalną nazwę dla firmowania tych wspólnych działań.
Ham&Kid
Sprytny anagram skrótów od naszych pseudonimów, obrazujący kto jest kim w tym duecie.
Inną wersją nazwy jest Załoga Dzi&Dzi, czyli skrót od Dzidziu & Dziadziu ;)
Na zakończenie obowiązkowa dedykacja muzyczna.
Dziewczęta z Ukrainy początkowo miały być zaprezentowane w nadchodzącym SZF, jednak stwierdziłem, że poświęcę ten teledysk dla tego bloga.
Swoim kolorystycznym, „bogatym” w treści, kulinarnym rozpasaniem, obraz idealnie wpisuję się w obecny trend tego miejsca ;]
Chrupanie szparaga, łykanie ostrygi, smarowanie kawiorem, rozbijanie jajek, kasa, ciasny korytarz, czochranie królisia, kruszenie homara, naciąganie gaci, chłeptanie wody, jazda rowerem, ssanie złotej rybki, błyskotki – ewidentna alegoria naszej współpracy hahaha
piątek, 22 lipca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 16 Update

Tak łatwo i bezboleśnie się ode mnie nie uwolnicie na tym blogu buahahahahahahaha
Wpadłem tutaj tylko na chwilę, bo jest taka potrzeba!!!
Macie zapewne w pamięci, że Kimon przepadł z kretesem na egzaminach wstępnych do ASP, więc próbował swoich sił, zdając na dwuletnie magisterskie tydzień później.
Oczywiście tam też się skompromitował, irytując swoją niewiedzą jednego z członków komisji, który w kilku teatralnych gestach i słowach powiedział, że z tym Panem Marianem to on już nie będzie dyskutował.
Zatem informuję Was, że K.I.M., zdobył jednak uczelniany kredyt zaufania, uzyskując 12 punktów z piętnastu możliwych.
Tym samym zajął ósme miejsce w rankingu!
GRATULACJE!!!
Masz małpo całe lato, na nadrobienie wiedzowych zaległości!
Szlaban na Bloggera!!!
czwartek, 21 lipca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 16
Kimonek ostatnimi czasy, stał się jakoś tak mocno rozchwiany blogowo.
Podejrzewam, że są to w dużej mierze skutki, sporego napięcia psychicznego, związanego z egzaminem na studia oraz organizacją wystawy.
Z jednej strony, zapowiada stopniowe wycofanie się z blogowej rzeczywistości, a z drugiej nagle dubluje bloga.
Gdzie tu logika?
Niby jakaś pokrętna jest.
Ten stary ma być typowo reprezentacyjny, do pokazywania nowych wytworów, natomiast nowy ma służyć emocjonalnym wynurzeniom tfurcy, udostępnionym wybranym.
Kimon już się „poskarżył”, że pomysł ten niezbyt przypadł mi do gustu, ale z drugiej strony nie mam nic do gadania, bo tylko gościnnie, grzecznościowo tutaj występuję.
Generalnie jestem zwolennikiem teorii nie mnożenia bytów (blogów) przez te same osoby, chyba że są one od siebie diametralnie różne.
Tej subtelnej różnicy, póki co nie zauważam.
Nie dość, że wizualnie są podobne, to zapowiadanego rozdziału treści, również brak.
Poza tym nie lubię, gdy miejsca, do których jestem już przyzwyczajony, nagle są drastyczne zmieniane. W tym przypadku chodzi mi o to, że stary blog został mocno ocenzurowany z wielu wpisów.
Powoduje to sporą dysharmonię z lektury bloga, jako zamkniętej całości.
W środowisku bloggera, pewne wpisy wynikają z innych, do tego istnieje korespondencja międzyblogowa (linkowanie) i obecnie niektóre linki, nagle trafiają w próżnię, przez co napisane kiedyś zdania, często tracą sens.
To jest tak, jakby ze znanej i lubianej powieści, pousuwać całe rozdziały.
Skutki są katastrofalne.
Oczywiście za parę miesięcy, już nikt nie będzie pamiętał o takim podziale, a różnice w obu blogach zaczną być widoczne (mam nadzieję).
Chwilowo (czas niesprecyzowany), zawieszam sarkastyczną działalność w tym miejscu.
Dziękuję serdecznie Arkowi za anielską cierpliwość, jaką wykazywał się w stosunku do niektórych moich zdań, ale choć ostre jak brzytwa, pisane były tylko dla jego dobra ;)
Również Wam, namiętnym czytelnikom, dziękuję za uwagę i gorące dyskusje prowadzone w komentarzach.
DARZ BÓR!
hds
sobota, 16 lipca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 15
Sobotnim wpisem, próbuję odrobinę zniwelować perturbacje czasowe, wynikające z poprzedniego, poniedziałkowego.
Żeby zbytnio nie przedłużać, oddaję głos Tajnemu Wysłannikowi, będącemu na otwarciu kimonkowej wystawy.
Przedstawiam Państwu mojego stryja – Max von Pluto.
Zostałem poproszony przez Hadesika o zrecenzowanie wystawy prac K.I.M., znanego w środowisku artystycznym jako Kimonek.
Uroczyste otwarcie, odbyło się tydzień temu, czyli 08.07.2011., o godzinie 20:00, w krakowskim ArteFakt Cafe (lokal znajduje się zupełnie niedaleko głównego dworca PKP).
Gdy spóźniony (godzinę) dotarłem na miejsce, goście zajęci byli już dopijaniem resztek obowiązkowego w takich wypadkach wina oraz w niewielkich grupkach rozmawiali na swoje własne tematy. Zatem na spokojnie mogłem zająć się oceną wernisażu.
Ceglana, przestronna, piwniczna sala, w której były powieszone prace, prezentowała się okazale.
Wiszące w półmroku twory, w ilości dwudziestu jeden, zostały podświetlone miękkim, punktowym światłem.
Znalazły się tam szkice i obrazy, wcześniej prezentowane przez autora na jego blogu oraz w innych miejscach internetowej promocji artystycznej.
Właściwie tylko jedna praca, była mi kompletnie nieznana.
W pracach tego młodego człowieka, pomimo sporych braków warsztatowych (zdarzają się niewielkie błędy w kadrowaniu oraz cieniowaniu, kiksy anatomiczne, brak zdecydowanej dominanty), widać niesamowitą radość tworzenia i poszukiwanie własnej drogi twórczej.
Momentami przebłyskuje budzący się geniusz (ciekawe tło, intrygująca kreska, zabawa podjętym tematem), jednakże we wszystkich pracach uderza brak cierpliwości i dopracowania. Sprawiają one wrażenie robionych szybko, bez wytchnienia i zastanowienia.
Irytujący był również fakt, niechlujnego powieszenia prac, które dyndały na żyłkach krzywo!!! Jeżeli wszystkie leciałyby na lewą stronę (jak większość), pomyślałbym, że taki był artystyczny zamiar. Jednak część pochylała się na prawo, a jeden obraz stał (sic!) oparty o ścianę. Wnioskuję zatem, że wystawa musiała być wieszana w wielkim pośpiechu.
Jeżeli traktować ten wernisaż, w kategorii prezentacji początkującego twórcy, pokazującego swoje dzieła na żywo, bez okłamującego (barwa, faktura, wielkość, nasycenie) internetu, jest to doskonały pomysł. W tym wypadku, brakowało mi jedynie najwcześniejszych i najnowszych prac, żeby pokazać drogę, jaką autor przeszedł w ciągu dwóch lat zmagań z tematem.
Pod względem artystycznym nie broni się ona w żaden sposób, choć z perspektywy tego niewielkiego okresu, efekty są obiecujące.
Przy tak błyskawicznym rozwoju artystycznym, możliwe są dwa scenariusze.
W pierwszym, nagłe załamanie „kariery”, przy sztucznie pompowanym ego, wywołanym zachwytem klakierów i potakiwaczy, z jednoczesnym brakiem zrozumienia przez środowisko artystyczne.
Drugi wymaga wielu wyrzeczeń, determinacji, której do teraz Kimonkowi nie brakuje oraz pracy nad sobą (charakterem, wiedzą akademicką). Jednakże przy odrobinie szczęścia oraz trafieniu we właściwą koniunkturę, są spore szanse na ewolucję małpki w salonowego lwa.
Na sam koniec, w ramach kronikarskiej rzetelności wspomnę, że po oficjalnej części, podczas rozmów Polaków przy stole, zawiązała się wielce ciekawa dyskusja, którą w jednym zdaniu można zatytułować - „Źródło Sztuki. Serce czy Rozum?”.
Niestety ten intrygujący temat, wraz ze wzrostem stężenia alkoholu we krwi, szybko stał się zwykłym, pijackim bełkotem.
Serdecznie dziękuję Arkowi za zaproszenie na wernisaż.
Mam nadzieję, że powyższa krytyka, podziała na niego stymulująco i nie zniweczy drzemiącego w nim ogromnego potencjału.
Z wyrazami uznania,
Max von Pluto
Ze swojej strony zapraszam jeszcze na krótką fotorelację z otwarcia.
Jednocześnie przepraszam za słabą jakość zdjęć.
Widok ogólny (na pierwszym planie komiks-dedykacja dla Kimonka)
Artysta Kimonek wraz z recenzentem Maxem von Pluto, pozują do wspólnej fotografii
Autor z fankami. Proszę zwrócić uwagę na słynne sandały, działające na gołębie jak kocimiętka na koty
Kapro „Ale Lew?”, w otoczeniu wizerunków tego królewskiego zwierzęcia (torebusia oraz rzeźbiona głownia laski)
Maszka z Ryśkiem
Zamyślony Madzior (po lewej)
Aneta „Pipa Gradowa”, zasłaniająca oblicze Fafikiem, z którym dzień później odbyła ciekawą wycieczkę
Obowiązkowa dedykacja muzyczna.
poniedziałek, 11 lipca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 14
Hey hey what can I say
DayDayDayDaDayDaDayDay
Nie dość, że nie tego dnia co zwykle (piątek), to jeszcze zaczynam nietypowo, bo od dedykacji muzycznej, która od zeszłego tygodnia szaleje po kimoniej głowie.
Im go dłużej znam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten jego cały radosny pląs i has przez życie, wygląda trochę jak w przytoczonym teledysku.
Nie wiadomo zatem, czy tak skacze sam z siebie, czy to wpływy muzy zmysły stymulującej ;)
Wnikliwi obserwatorzy bloga, zapewne zauważyli tutaj subtelne zmiany.
Poczynając od rzadszych, stonowanych, bezemotikonowych wpisów autora, poprzez znikome udzielanie się Kimiego w komentarzowej chaterii, kończąc na wypadnięciu mojej skromnej persony, ze stanowiska Artystycznego Freak’a Muzowego.
Zabolało ;] Jednak po szybkiej interwencji, zdołałem powrócić na stołek.
Chyba jeszcze jakieś nutki grają lol
Cóż, ludzie się rozwijają, poszukując nowych wzorców i natchnień, szczególnie gdy trafiają w nowe środowisko, a trzeba przyznać, że chyba nie ma takiej osoby, która zdołałaby się oprzeć urokowi krakowskiej, artystycznej bohemy.
Wydaje mi się, że jestem zajebistą, wieśniacką muzą, jednak ile można ograniczać się do maleńkiego poletka ;)
Czas rozwinąć skrzydła w wielkomiejskiej aglomeracji ;D
Kimon wycofuje się z ekshibicjonistyczno-emocjonalnych wynurzeń, wracając do swoich blogowych korzeni, czyli suchego prezentowania swoich chrabąszczy.
Moim zdaniem dobrze ;) Więcej pracy nad sobą = mniej czasu na głupoty (czy jakoś odwrotnie).
Wobec tego, jedynym źródłem wiedzy o życiu Czarnego Mariana (to jego najnowsza ksywa), będą niestety moje kąśliwe wpisy (dopóki dzieć nie straci do nich cierpliwości).
Arkady coś bąka, że przestaje robić obrazy na zamówienie (sic!).
Żałujcie Ci, którzy nie zamawialiście gdy namawiałem ;P
Decyzję dość mętnie tłumaczy (w wielkim skrócie), że taki sposób ekspresji zbytnio go ogranicza.
Moja odpowiedź brzmi:
BULL SHIT!!!
Przyznaję. Nie znam się wcale, zatem podeprę się cytatem ze świeżutkiego artykułu „Odczepcie się od kapitalizmu”, napisanym przez Jana Winieckiego, wybitnego… ekonomistę ;D
…wielkie dzieła sztuki od starożytności do odrodzenia były robione na zamówienie: władców świeckich i duchowych, ale także np. rad miejskich miast włoskich w okresie kapitalizmu kupieckiego. Nie będzie zapewne przesadą, jeśli stwierdzę, że więcej arcydzieł powstało na zamówienie niż ze spontanicznej potrzeby twórców.
Z treścią całkowicie się zgadzam, lecz na chwilę obecną, artykuł jest w sieci niedostępny, więc polecam zakup dzisiejszego „Newsweeka”.
Miniony tydzień był dla Kima szczególnie intensywny:
1. Finał uczelnianych zmagań;
2. Otwarcie wystawy;
3. Publikacja skromnego o nim felietonka.
W pierwszym przypadku, nie mam dla Was pomyślnych informacji.
Gupik był zbyt mało uzdolniony… oralnie, jednak… nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Więcej nic nie powiem, żeby nie zapeszyć . Spiskowa teoria mówi, że jeszcze się nie dostał, bo zbyt dużo o tym paplano na blogu.
Wyleję tylko odrobinę żółci, dobitnie zaznaczając, że jest ona moja własna!
Nie wierzę, że po poprzedniej, zeszłorocznej porażce, Kimi mógł znowu z własnej woli zawalić egzamin! Dla mnie jest to wybitny dowód na to, że wszelakie Akademie Sztuk Pięknych, to siedlisko nepotyzmu oraz kółko wzajemnej adoracji!!!
O wystawie nie wiem nic, bo mój tajny, krakowski wysłannik, znawca tematyki Max von Pluto, jeszcze nie przesłał mi swojej relacji do zredagowania.
Jedno mgliste foto, dla zaspokojenia ciekawości oraz udowodnienia jak trudnym obiektem dla paparazzi jest nasz znajomek ;)
Letni numer (lipiec-sierpień 2011) czasopisma „Lounge” rzeczywiście się ukazał, a w nim bardzo wdzięczny tekst Maggie Piu, ilustrowany kilkoma tworami. Papieru jeszcze w łapie nie miałem, natomiast wersja elektroniczna do przejrzenia tutaj (zapraszam na 26 stronę).
Oczywiście otwarcia wernisażu i artykułu serdecznie Arkowi gratuluję, natomiast w kwestii (nie)ostatniego, uczelnianego słowa, po cichutku cisnę kciuki ;-*
Baju.

piątek, 1 lipca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 13

Punkt dwunasta w południe.
Dzisiaj za wiele nie będę się rozpisywał, bo zaraz pędzę przygotowywać doroczną imprezę działkową pt. "Noc okołokupałowa".
Na jednej z nich, został fotogenicznie zmasakrowany powyższy golf.
W trakcie zabawy, zabrakło drewna na opał, zatem jako gospodarz, postanowiłem odrobinę porąbać, już rano okazało się, że ciąłem również wdzianko kolegi.
Ciemności oraz alkohol we krwi zrobiły swoje ;D
Przechodząc do meritum.
Jeszcze raz przypominam tym, którzy ten news przegapili.
Są jeszcze tacy???
Już za tydzień Kimon organizuje Party w Krakowie!
Okazja nie byle jaka, bo po raz pierwszy, publicznie, na dużą skalę, będą prezentowane wytwory jego wyobraźni i dłoni.
Miejsce: Kraków, ulica Topolowa 40, ArteFakt Cafe
Czas: 8 lipca 2011, godzina 20:00
Zabierzcie dużo pozytywnych wibracji, jakiś minigifty dla Kimuszki, wina nie bierzcie (przynajmniej oficjalnie).
Oj będzie się działo, dzisiaj i za tydzień i za miesiąc ;D
Nawet nie wiecie jak bardzo się namęczyłem, żeby dotrzeć do najbliższej rodziny Kima i wybłagać od niej dzisiejsze zdjęcie do serwisu plotkarskiego.
Dzieciątko w wieku 15 lat, żyjące we własnym, kolorowym świecie, nie zdające sobie sprawy ile radości i smutków stoi przed nim.
Kim chwilowo (mam nadzieję) wycofał się z uprawiania grządki w moim ogródku ;(
Żeby jeszcze Was dobić, muszę zakomunikować, że... nadal mam zamiar wprowadzać tutaj odrobinę szaleństwa i niepoważnego tonu (chyba że gospodarz mnie pogoni).
Jeżeli pisarska absencja małpki, będzie się niepokojąco przedłużać, mam już na oku godnego, felietonowego następcę.
Rozmów jeszcze nie prowadziłem ;)
GO TO PARTY!!!
piątek, 24 czerwca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 12

Minął kolejny intensywny tydzień.
Szczególnie dla Kimonka, który zdaje na upragnioną ASP, żeby dalej rozwijać się artystycznie pod czujnym okiem profesurów.
Etap teczkowy przeszedł jak grom z ciemnego nieba.
Cmokaniu i zachwytom podobno nie było końca.
Po trzydniowym praktycznym, wsiąkł jak kamfora.
Podejrzewałem, że upija się ze szczęścia, nie dając znaku życia, co okazało się prawdą.
Dzisiaj ogłoszenie wyników tegoż etapu, ale chyba nikt z nas nie wątpi, że przed Kimonkiem został ostatni etap.
EGZAMIN ORALNY!!!
Generalnie powinniśmy tutaj zacząć drżeć o przyszłość dziecięcia, bo lata gimnazjalno-licealnych zaniedbań zrobiły swoje, gdy małpka zamiast siedzieć grzecznie w szkolnej ławie i przyswajać wiedzę, radośnie wagarowała po przemyskiej okolicy.
Jednakże po zeszłorocznej przegranej bitwie, za nadrobienie zaległości zabrała się Wiedźma Cukiniowa, wbijając mu do łba zaległości, na sto różnych sposobów.
Zatem w najbliższy poniedziałek, trzymajmy za niego kciuki lub nerwowo obgryzajmy szpony, a potem okaże się, czy ręce załamywać, czy wznosić ku górze w dziękczynieniu.
Osobiście mam cichą nadzieję, że dziecię choć trochę podąży drogą wytyczoną przez Jerzego Skarżyńskiego i sporadycznie skrobnie jakiś komiks lub komiksowe ilustracje, które po latach stają się kultowe w pewnych kręgach ;)
Prawdopodobnie w wyniku egzaminacyjnego stresu, Kimiego dopadły egzystencjalne rozterki, czemu dał upust w tym wpisie.
Natomiast po egzaminach, zamiast spocząć na laurach, zabierze się za przygotowanie wystawy swojej twórczości.
Z tego co zdołałem się dowiedzieć, wernisaż zapowiada się przednio.
Myślałem, że to będzie jakieś zwykłe oglądanie bohomazów w oparach petów, piwa, pierdów i rzygowin, w podrzędnej spelunie, a to jednak nie tak ;D
Kto może, koniecznie musi to zobaczyć, a kto nie może, niech zrobi wszystko żeby mógł.

Niestety absolutnie nikt nie pokusił się o wzięcie udziału w konkursie, ogłoszonym w poprzednim wpisie.
Natomiast niezmiernie cieszy fakt, że nadal namiętnie klikacie w ten akt ;D
Skoro golizna jest takim magnesem przyciągającym obserwatorów, to zapewniam Was, że na wystawce będziecie mieli tego pod dostatkiem ;P
Kimuszka niedługo też tak jak Britney z teledysku, będzie odpierać ataki wścibskich dziennikarzy, paparazzi oraz psychofanów ;D
Na dzisiejszym zdjęciu do Hasającego Dialektu widać krzyżyk, o którym wspominałem kiedyś u siebie.
piątek, 17 czerwca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 11
Przyszła pora, na blogowego stwora.
Jak co piątek, złośliwie obsmarowuję szanowne cztery litery pewnego małpiszona.
Chłopię niby skromnie zarzeka się, że Artysta z niego żaden, jednak wszelkie znaki wskazują zupełnie co innego, ponieważ zwyczajny rzemieślnik nie mógłby pochwalić się tyloma chlubnymi i tymi mniej radosnymi "osiągnięciami".
Dopiero co zaczął bawić się farbkami (do olejnych zrobił ponowne podejście jakiś miesiąc temu), a już zdołał:
- wysmarować karmelitańską kaplicę;
- odkryć wewnętrzne piękno Coldfiszy, Virulentwajpery oraz Dumbdonkeja (ta pierwsza wyznaje miłość do innych ludzi, druga oddaje bałwochwalcze pokłony, a trzeci podobno nie jest taki głupi);
- zostać posądzonym o kradzież pomysłów;
- stworzyć na zamówienie wizerunek Chrystusa, który teraz upiększa wszelakie kościelne imprezy;
- niechcący rozpętać wielką dyskusję pt. "Czym jest plagiat?";
- zachwycić (dzisiaj) swoimi szkicami, komisję rekrutacyjną na ASP;
- ponownie odkryć dla świata, nieskazitelną urodę starszego pana;
- pozytywnie nastrajać mieszkańców Przemyśla i Krakowa oraz czytelników swojego bloga.
Fiu, fiu....
Takie talent trzeba hołubić ;D
Czy to co robił do tej pory jest SZTUKĄ?
Nie mnie oceniać, ale możecie uczynić to sami.
Ponieważ...
Panie i Panowie,
Nadejszla wiekopomna chwiła!!!
Spotkał mnie niewątpliwy zaszczyt zaprosić Was na wystawę tfurczości Kimonka ;D

Otwarcie odbędzie się 08.07.2011. o godzinie 20:00 w krakowskim ArteFakt Cafe.
Przybywajcie tłumnie, aby podziwiać jego chrabąszcze, których część już mieliście okazję zobaczyć na blogu, do części mieliście wgląd tylko w wersji szkicowej, a kilka perełek nie była absolutnie nigdzie prezentowanych.
Takiej okazji nie można sobie odpuścić ;)))
Co prawda samemu, nie będzie mi dane zobaczyć tego wszystkiego, ale nie byłbym sobą, gdybym nie wysłał na rekonesans swojego Tajnego Obserwatora ;>
Tyle plusów, teraz połajanka ;]
Kimciu, dlaczego do promocji takiego wydarzenia (wszak to Twoja pierwsza oficjalna, samodzielna wystawa), wykorzystałeś taki... mroczny obraz?
Rozumiem, że Kraków, że artystyczna bohema, że powaga, że Ą Ę, ale stać Ciebie na więcej luzu!!!
Żeby nasz Najdroższy Początkujący Artysta, zupełnie się nie nadął jak żabka i cieniusio, falsetem popiardując, nie uleciał w przestworza, proponuję dla Wszystkich Czytelników KONKURS!
Wymyślcie proszę jakieś odjazdowe opisy Kimonka (jego osoby, otoczenia, wytworów), które będzie można wykorzystać w oficjalnej notce biograficzne, towarzyszącej tej wystawie.
Im zabawniej i z jajem, tym lepiej!
Pomysły zostawiajcie w komentarzach, a dla najbardziej kreatywnych przewidziane są nagrody-niespodzianki
Po załatwieniu spraw oficjalnych, czas na serwis plotkarski ;)))
Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta, sprawę przemyskiego gołębia, napastującego Kimonią nogę.
Otóż ostatnio wyszły na jaw kolejne dowody, rzucające zupełnie inne światło na całą sytuację ;D
Video zostało zarejestrowane przez przemyski monitoring.

...hmmmm... ktoś wie jak wstawiać obrazki gif, żeby animowały się na stronie, bo powyższy chyba jednak nie wyświetla się prawidłowo ;/
Nasz dzieciak fika koziołki i radośnie hasa po drzewach,
Ja tymczasem czuję się jak Muppet z poniższej piosenki.
Gdy "śpiewam" prymitywne Mahna Mahna, słuchacze i chórzyści są usatysfakcjonowani.
Jednak gdy zaczynam twórczo improwizować, zderzam się z murem obojętności ;]
Więc...
MAHNA! MAHNA! ;DDD
i odrobinka prywaty.
Równo miesiąc temu, zadałem łatwą zagadkę "Co to jest?", a dzisiaj w jeziorze wyłowiłem taką przyssawę ;D

Jeżeli ktoś polubił moją pasję czyli komiks, może sobie za kompletną darmoszkę pobrać świeżutki (dziś udostępniony), pierwszy rozdział Degrengolandu.
mahna, mahna... ehhhhhh ;)))
piątek, 10 czerwca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 10

Doczekaliśmy się małego jubileuszu.
To już dziesiąty raz goszczę na łamach tego zacnego bloga.
Pomyśleć, że mój pierwszy raz tutaj, był primaaprilisowym żartem, na który o dziwo kilkoro z Was dało się nabrać, choć szyty był dratwą, nie nićmi.
Liczyłem, że z tej rocznicowej okazji, będę już mógł oficjalnie Was zaprosić, w imieniu Kimonka, na krakowską wystawę jego bohomazów.
Niestety, wernisaż został przesunięty, na bliżej niesprecyzowany termin, a sam machający pędzlem pilnie przygotowuje się do egzaminów wstępnych na ASP.
O ile szanowna komisja, nie zada mu dla ułatwienia, pytań z życia wziętych, to pewnie się dostanie ;)
Bo teczkę ma tak wypasioną, że chyba lepszego kandydata nie mają ;D
W akcie desperacji, co by móc cokolwiek tutaj zamieścić i napisać, a nie zapominajmy, że cykl ten ma robić za serwis plotkarski o wschodzącej gwieździe malarstwa, zhakowałem jego komputer (bardziej liczydło), dzięki czemu mam parę kompromitujących zdjęć Samego Onego, których oczywiście nie zawaham się opublikować ;D
Zanim to jednak nastąpi, pozwolę sobie wyjaśnić pewne małe, literowe nieporozumienie, dotyczące mojego pseudo, bo nawet Kimon ma z tym problemy.
Zatem prawidłowy zapis pseudonimu jest czyniony małymi literkami, o takimi – hds.
Natomiast wielkimi bukwami – HDS zapisuje się skrót od tego cyklu felietonicznego.
Tyle wyjaśnień ;)
Przejdźmy do konkretów, a właściwie kompromitującej foty lol
Wiecie Wszyscy, bo Kimi nie raz o tym wspominał, że jak na prawdziwą małpę przystało, żywi się tylko roślinami, a zwierzęta pozostawia hasające na wolności.
Zatem zastanówmy się, czym nafaszerowana jest ta „wegetariańska” sałatka z FuckDonalda, którą ze smakiem pałaszuje RastaKimi ;>

Dzisiejsza dedykacja muzyczna, typowo dziecięca ;D
Dobranoc grzeczne dzieciątka ;-*
piątek, 3 czerwca 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 9

… czyli ciąg dalszy Kimoniej kompromitacji…
Wiecie już, że razem z gospodarzem tego bloga udało nam się realnie spotkać, co więcej nawiązaliśmy artystyczną kooperację, dzięki której powstały szkice oraz obrazy, potrzebne dzieciakowi do egzaminów na ASP, a także na wystawę, która niewiadomo czy się odbędzie ;)
Ostatnio Kimi prezentuje na swoim poletku, coraz to nowe szkice, natomiast na produkty finalne, przyjdzie Wam jeszcze trochę poczekać.
Zanim jego chrabąszcze wylęgną się z poczwarek, postanowiłem się z Wami podzielić wrażeniami z jej przebiegu.
Jakieś tam minimalne doświadczenie w pozowaniu już mam, zetknąłem się z kilkoma artystami na swojej drodze, dlatego mam pewne porównanie.
Okazuje się, że Kimuszka tak jak w życiu osobistym jest rzemieślnikiem spontanicznym oraz intuicyjnym.
Co to oznacza dokładniej?
Anu, wpada na jakiegoś pomysła i od razu przechodzi do jego realizacji.
Taki rodzaj pracy ma swoje zalety.
Po pierwsze, nie przejmujemy się brakiem jakiegoś dodatku, złym oświetleniem, bo to wszystko można dopracować w postprodukcji.
Po drugie, w takiej metodzie pracy, można wiele dobrego zdziałać, szczególnie w fotografii. Dzięki cyfrówkom nie musimy się martwić o to, że nam filmu zabraknie. Pstrykamy zdjęć do woli, mając gwarancję, że w morzu szlamu, zdarzy się jakaś perła. Ten niepowtarzalny moment, gdy idealnie zgra się światło, poza, włosy, szczegół w tle, mimika.
Po trzecie, w tym przypadku, większe jest pole do popisu dla samego pozującego, gdyż to na niego spada główny ciężar maksymalnego wykorzystania swoich atrybutów.
Po czwarte, podczas takiego spontanu, zawsze wpadają do głowy kolejne fajne pomysły.
Muszę przyznać, że chyba jednak wolę współpracę z artystą koncepcyjnym, czyli takim, który najpierw dłuuugo szlifuje, dopracowuje, obmyśla jakiś projekt, by w momencie jego realizacji, wiedzieć dokładnie, jaka ma być poza, mimika, dlaczego tak, a nie inaczej, co z tłem, dodatkami, fryzurą, jakie oświetlenie, czyli całą niezbędną ideologią potrzebną w późniejszym prezentowaniu dzieła.
Nie twierdzę, że to co robi Kim jest złe, gdyż nie zapominajmy, iż chłopaczyna dopiero się uczy i rozwija swoje talenty, a osobiście wierzę, że ma spory potencjał.
Pracuje się z nim bardzo miło, radośnie i na luzie.
Jest dużo śmiechu, wygłupów, picia wina oraz chrupania orzechów.
Serdecznie zachęcam Was do pozowania freakowi.
To nic nie boli, a on będzie miał większą różnorodność w materiale.
Powoli zmierzając ku końcowi dzisiejszego wpisu, chciałbym oficjalnie zwrócić Kimci uwagę, że są tacy, których odstawił on na boczny tor realizacji zamówień ;P
Tak to jest, kiedy ciągnie się zbyt wiele srok za ogon ;)
Na przykład Arthi dopomina się w komentarzach o swoje, odkąd zacząłem zaglądać na tego bloga, czyli tak gdzieś od początku roku.
Co prawda tryumfatorka lutowego Candy – Agul, dała mu nieograniczony czas na wywiązanie się z rzeczonego portretu, jednakże ileż można czekać!!! Tym bardziej, że …
„termin realizacji ok. 7 dni roboczych z dostawą do domu”
Przynajmniej tak obiecywał rzemieślnik ;P
Od ogłoszenia werdyktu mijają 3 miesiące, a Tu nic oprócz marnego szkica ;)
Chociaż z drugiej strony jak miałby spierdolić, to niech lepiej dziubie jak najdłużej ;)
W ramach dedykacji piosenka, która ma zupełnie trochę inne przesłanie, niż hasanie, ale refrenowa „Fabryka małp, fabryka psów, rezerwat dzikich stworzeń”, to wypisz wymaluj Kimonie otoczenie ;D
piątek, 27 maja 2011
Hasający Dialekt Sarkastyczny 8

Jak co piątek, witam w cyklicznym odcinku HDS'a.
Na wstępnie bardzo, ale to baaardzo dziękuję Wam (czytelnikom) za to, że swoimi kliknięciami, udowodniliście niecnemu Kimonowi wyższość (w rankingach czytelniczych), moich fantastycznie zredagowanych wpisów, od Kimoniej bezładnej paplaniny ;D
Tym samym ciągle potwierdzacie fakt, że ludzie jeżeli już cokolwiek czytują, wolą krótką, konkretną, zabawną nowelkę, od nudnego, rozwlekłego, niestrawnego strumienia świadomości a'la JJ.
Tak właściwie po zeszłotygodniowym faux pas popełnionym przez K., zacząłem się zastanawiać, czy jest sens dalszych gościnnych występów tutaj.
Staram się jak mogę, żeby zaspokoić Wasze niewybredne gusta, a właściciel bloga chwilę po mojej publikacji, wrzuca własną pisząc w uzasadnieniu:
"Miałem dziś nic nie wrzucać, pozostawiając piątkowe wibracje komuś innemu, ale po ostatnim wpisie, nie miałem wyboru- by nie wyskakiwał jako pierwszy na stronie głównej".
Nawet sobie nie wyobrażacie jak przykro mi się zrobiło, pomimo tego że jestem zimny jak góra lodowa.
Kim przeliczył się jednak odrobinę, bo mimo wszystko mój wpis, przez kolejny tydzień (aż do wczoraj), okupował pierwsze miejsce Top 10!!!
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI!!!
JESTEŚCIE KOCHANI ;-*
Dzięki Wam wiem, że jednak warto orać to poletko.
Przechodząc do konkretów.
Nasz umiłowany dzieciuch, wrócił do osobistego nadzorowania bloga i przez ostatni tydzień raczył nas swoimi chrabąszczami ;D
Największe poruszenie wywołały jego szkice do dyptyku - "Descent Into... Hades..." ;)
Z których absolutnym hiciorem, zupełnie niezasłużenie, stał się niedopracowany rysunek dupy, uuups chciałem napisać pupci ;]
Te cztery litery, wspięły się w tempie expresowym na pierwsze, czytelnicze miejsce, potwierdzając kolejną starą prawdę, że nic nie przyciąga tak ludzi, jak golizna.
Zaczynam się mocno obawiać, co to będzie, gdy Kimonek odważy się opublikować akt z widocznymi narządami płciowymi...
Jedynka kimonkowej Babci na liście wszechczasów, może być poważnie zagrożona ;]
Dlatego przez pamięć owej babci, apeluję do Ciebie Kimonie!
Nie podążaj tą ciężką, trudną i zdradliwą drogą taniej golizny!!!
Może się wydawać, że jest ona lekka i przyjemna.
Pochlebcy ze wszystkich stron, będą mówili jakże piękne i wspaniałe te akty, lecz nie zapominaj - óny chcom ino hleba, ygrzysk, krfi oraz tits&bóbs.
Najpierw wytrenuj "nudne" portrety, martwą naturę i pejzaże.
Na artystyczne akty przyjdzie czas ;)))
Tyle w kwestii, mojego (hds'owego) sprowadzania niewinnej, kimoniej duszyczki, na ciernistą drogę, wprost do czeluści Tartaru.
Na zakończenie będzie jeszcze kilka zdań o kimonkowych przyjaciołach, którzy z racji wieku i doświadczenia starają się prowadzić małpiątko przez życie.

Mowa o HTFach, którym autor poświęcił wczorajszy wpis.
Wspaniale mieć przy boku takich kumpli.
Gdyby tylko Kimonek odrobinę łatwiej przyswajał wiedzę, bo niby twierdzi że tak jest, a bez przerwy udowadnia, że inaczej jest ;>
Mówią, że ptaki nie mają węchu.
Zobaczcie jak szybko, złapany w kadrze gołąb, oddala się od brudnych nibynóżek, odzianych w oldschoolowy sandał ;D
Pełna fotorelacja ze zdarzenia na wiedźminim blogu ;)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)