,,He & Him..."
tusz na kartonie
2 x 100x70
(fragmenty)
Czasem zdarza mi się opowiadać o swoim osobistym traktowaniu chrabąszczy i tym czym one dla mnie są- jaką formą i po co powstają- tak jak to było przy ukazaniu tryptyku szkicowego do ,,Surrogate... Embryo... Daddy..." (klik- btw praca została ostatnio na digarcie polecona)... Zapominam, że chowanie ich do szuflady (ukazując tylko na blogowym poletku- bo tak jest bezpieczniej) czasem mija się z celem samego aktu tworzenia- jestem uparty i niepokorny w tej materii- ale ciągle nad tym główkuje. Choc ostatnio usłyszałem od doświadczonego kolegi po fachu (litografia), by robić chrabąszcze właśnie do szuflady, a pracować tam gdzie jest duży przypływ kasy- czyli biura komercyjne- jak wiadomo mam to za sobą (grafik uczelniany) i mówię sobie niet- wole ciułać od pierwszego do pierwszego ;> lepiej nie kusić losu by w dupie się poprzewracało a tym bardziej popaść w rutynę...
Odmówiłem dwóch autorskich wystaw- bo nie czułem i w sumie nadal nie czuje się na siłach... Nie lubię sprzedawać chrabąszczy, które powstały dla samego siebie- nie dlatego, że mi szkoda, ale dlatego, że są... nijakie i za bardzo emocjonalne niż warsztatowe- wole je rozdać (jako taki mały gratis od firmy), a dziobać zamówienia, które dają taką czy nie inną formę zarobkową. Czasem okazuje się, ze pozbywanie się swoich prac stawia mnie przed faktem, ze w gruncie rzeczy nie mam co później pokazać- mając tylko dokumentacje fotograficzną ;)
Jednak ta wiosna jak i wiele ostatnich doświadczeń (kubły zimnej wody, dotykanie dna, podnoszenie się, konsekwencja w działaniu, emocjonalne huśtawki- i wyciąganie W KOŃCU wniosków), co rusz mnie zaskakują. Ten rok zapowiadał się dość intensywny już w styczniu, kiedy pojawiły się różne propozycje z zewnątrz jeśli chodzi o zamówienia- tym razem komercyjne pod dany ,,produkt" i osobnika, który nie zamknął, ale dał wolną rękę- o tym niebawem, bo nie chce wybiegać do przodu z rzeczami (projektami), które gdzieś siedzą jeszcze w ,,ukryciu".
Nigdzie się nie wychylam, nie zgłaszam, nie biorę udziału w konkursach...
Prowadzę swoje skromne poletko uprawne i na tym moje działanie się kończy- jakim cudem mnie znajdują? nie mam zielonego pojęcia...
Tym bardziej, że figuruje pod pseudonimem jako K.I.M. (przynajmniej się bardzo staram)...
Tym bardziej, że figuruje pod pseudonimem jako K.I.M. (przynajmniej się bardzo staram)...
o czym mówię?
na razie pozostawiam wszystko zawieszone w eterze- dość z przebąkiwaniem czegoś do przodu- by nie doznać zawodu a tym bardziej nie rzucić słowa na wiatr (a zdarzało mi się na tym blogu nie raz to robić)- bo jak wiadomo- Kimon niczym kalejdoskop- gorąca woda- wrzątek, lód- zapał słomiany i spontaniczne decyzje, przynoszące takie a nie inne konsekwencje.
Z racji, że już brak plotkarskiego cyklu na moim blogu (hasający- klik), nie wiem czy wypada mi się pewnymi rzeczami samemu chwalić (nie tylko z racji wrodzonej skromności buhaha), póki nie staną się faktem ;)
Po prostu... dzieje się dużo ;>
a ja się rozdwajam, roztrajam i mimo wszystko łapie chill :D
0:14 & 2:10
:D
będą w tomiku - prędzej czy później, będą :)))
OdpowiedzUsuńmuszę cosiek je na bloga.
zapowiedzieć oficjalnie nasze tomisko, już w mediach pisali, a ja cicho...
może to jeszcze do mnie nie dotarło, może śpię snem zimowym,
nie śpię, jestem zaczarowana i czekam na księcia :) tak tak na księcia, to też nie tak.
Kim, nic mi się nie chce - pewnie to zmęczenie wiosną.
chodzę jeszcze w ciepłym płaszczu bo na północy cholernie zimno!
a to co napisałeś całkiem... do Ciebie i nic mnie nie dziwi oprócz tego, że do mnie też pasuje!
;) ,,nasze" tomisko???
Usuńkochana ja tylko fuszerkę odwaliłem robiąc te ilustracje :*
(choć nie ukrywam, że bardzo miło mi się robiło te szkice- dziękuje za wolną rękę w ,,męskiej" miłości, mimo kobiecej narracji ;>
ciągle czekam na zdjęcie w mailu- i od razu przepraszam za brak odzewu- tyle ostatnio różnych ,,dziwnych" sytuacji (w domu praktycznie mnie nie ma), że ciężko mi się zabrać do napisania dłuższego monologu ;)
Jolu- czas się obudzić :) i to prędko!
ja już oficjalnie w samej bluzie i trampiskach- sezon zimowy dawno zamknięty ;P
:* buziol
http://conasniezabijetonaswzmocni.blogspot.com/ zmieniłam adres:)
OdpowiedzUsuńooooooo ;)
Usuńw porę Pani zawiadomiła :P
Odmówiłeś dwóch autorskich wystaw? Eeeee...to trochę przypomina chowanie głowy w piasek.
OdpowiedzUsuńTeż jestem emocjonalnie związany z moimi "chrabąszczami", ale trenuje owe chrabąszcze i z dumą wystawiam na każdej możliwej "imprezie", a później... "sprzedaję". Cóż, taki lajf.
;P anu odmówiłeś... i do tego opierdol od znajomych dostałeś- tym bardziej, że sami Cię znaleźli poprzez ekshibicjonistyczne poletko (jedna z nich nawet miała być ukazana w miejscu dostępnym dla ,,mniejszości" z racji ostatnich tematów podejmowanych ;)
Usuńale ujawnię rąbka tajemnicy, że niebawem będzie można zobaczyć chrabąszcze na ,,lajfie" ;P
ha ha sprzedajesz swoje chrabąszcze :P Ty alfonsie!!!
Mistrzu Woź... tfuuu Jedi i jak ja mam nauk od Ciebie pobierać ;) a fe
Ta obudzić, jak łatwo powiedzieć. U mnie właśnie zima. Od wczoraj sypie dużymi śnieżynkami. Za oknem bajkowy krajobraz, siedzę i patrzę jak te płatki wirują. Wiosny ani śladu, na ulicach gołoledź i ślizgawa.
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje niebieskie trampki(przydadzą się do mojej męskiej błękitnej koszuli...)
Ostatnio olewam pędzel, zabrałam się za szycie stroju kociewskiego i uczyłam się haftu...
Na fartuszku mam wyhaftowane maki i chabry... palce poranione od igły...
Na majowy festyn muszę mieć strój... długa droga do końca.
Czy masz dla mnie (jeszcze) chrabąszcze?
Oczywiście przesyłam buziole.
W tym wypadku akurat opierdol się należał:p
OdpowiedzUsuńHm...jakby nie patrzeć, to faktycznie trochę ze mnie alfons, kasę wszak za to dostaje.
Ale zaznaczam, że moim chrabąszczom krzywda żadna się nie dzieje, a wręcz odwrotnie! :P :)))
ps. W życiu nie można być tylko sportowym, trza być również przedsiębiorczym :p