Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Raba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Raba. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 stycznia 2012

Konserva...(cje)


Mimo, że nie jestem urodzonym przemyślaninem, to jednak prędko wsiąkłem w tamtejszą, specyficzną mentalność. Jak to Doro kiedyś określiła- ,,nie jest to tylko mentalność- Przemyśl to stan umysłu..." ;) Zatem moje serducho jak najbardziej należy do tego miasta, gdzie oczywiście mam miejsce zwane potocznym językiem ,,domem".

Domem nie tylko jako mieszkaniem, ale ludźmi, miejscami, klimatem i bla bla bla

Jeśli ktoś nie był- pfff niech żałuje :P
wszystko jest do nadrobienia...

 Zatem nie mogłem przejść obojętnie, przy wyremontowanym niedawno Dworcu Kolejowym, który miałem ostatnio przyjemność oglądać, podczas powrotu ze świątecznego wolnego :)


Fakt pozostaje faktem, że robi wrażenie- tym bardziej, że jest to po prostu... dworzec :)
a ja pełną piersią i podniesioną głową patrzyłem i patrzyłem :D 

coś się ciężko zaczyna i coś się pięknie kończy :)
ale dlaczego się pojawił na blogu?

Ponieważ przy renowacji i konserwacji (freski, złocenia i sztukateria) zabytkowego, neobarokowego dworca, pracowały osoby dobrze mi znane- wręcz bardzo bardzo, bo z mojego rocznika z poprzednich studiów (arch wnętrz) - zatem pełen podziwu muszę im pogratulować ponad rocznej pracy przy tym kolosie, szczerze doceniając prace ludzi na rusztowaniach. 

Jako jedni z nielicznych, mogliście zobaczyć efekty pracy już w październiku, przed jej ukończeniem, gdzie jedna z konserwatorek (machająca poniżej swą łapką) ugościła Fafika, powalając mu na błogie hasanie po rusztowaniu ;)


 fot. Fafik

Padły wtedy też słowa:
"Jest różowy, chujowy i tak ogólnie",
które rozeszły się po Przemyślu szybciej niż myślałem, a tym bardziej doszły do kolegów z rusztowania przyprawiając o niekończący się rzecz jasna śmiech ;)

Przy renowacji dworca pracowały min osobniki tj:

;) 


 czyli osoba dość znana z bloga- 
czyli 1/3 HTF'ów,
która obecnie dziobie ostro  kolejny zabytek, tym razem w Łodzi ;)



Iwona vel Vifon:

 fot. Doro

polecam Jej oficjalną stronę
(gdzie można zobaczyć min. ,,Ofelie" w Jej wykonaniu)



Gosia vel Muszka:
 fot. Doro


oraz



Łukasz vel BelMondo:




Zatem się pochwaliłem ;>
i to nie tylko dlatego, że wzięli sobie specjalnie wolne z pracy na rusztowaniu, by przyjechać na mój wernisaż ;) nie nie, wcale nie :P

Ekipę, można również kojarzyć z letnich warsztatów u Doro ;)


ehe
Z racji, że jest to pierwszy post blogger'owy w nowym roku, chciałbym zapowiedzieć mały projekcik rysunkowo- malarski, który o dziwo, nie ujawni się w całości, lecz w detalach, fragmentach szkiców i obrazów, by w momencie, kiedy przyjdzie odpowiednia data (koniec stycznia)- pokazać całość ;) związane jest to również z pewną niespodzianką...
więc to leci na dzień dobry :)

(jest to też nowy, tegoroczny patent, na prezentacje szkiców i obrazów- zawsze przed całościowym chrabąszczem, będzie ukazywany jako preludium jego mały fragment)

Dalej nie mam aparatu do dokumentacji bieżącego materiału, więc dopiero w przyszłym tygodniu, projekt zacznie ukazywać się kroczek po kroczku :)

Po nim, rzecz jasna podreptają kolejne chrabąszcze, grafiki, obrazy, wieści z pracowni warsztatowej i ploteczki... dużo emocjonalnych ploteczek, bo przyszedł w końcu czas by rozprawić się szczerze z przeszłością i doświadczeniem ;) 

jako K.I.M.'uszka (cium za uszka?) oficjalnie otwieram kolejny, nowy roczek na Passion'ie ;] 


;)
również Lil' Kim szykuje swój powrót na 2012- Jej pierwsza płyta (nie licząc mixtape ,,Black Friday" z zeszłego roku z moim ulubionym kawałkiem, będącym zapowiedzią oficjalnego krążka) po wyjściu z więzienia- 2006 roku...
ponoć nadchodzący EP'ek, to nowe wcielenie Kimuszki.
Z jednej strony zacieram swe dłonie, z drugiem jestem pełen obaw, bo ostatnio bierze się za dziwne kolaboracje, niekoniecznie dla Niej dobre ;/
Dzidziu... tylko nie disco- pląs...
Nie Ty!

piątek, 2 grudnia 2011

Sic!


,,Ofelion"
part 2 

akwatinta

100x70

czyli kolejny chrabąszcz i pierwsza odbitka pracy nad matrycą, do całościowego tryptyku.
Jak na pierwsza odbitkę w technice akwaforty (czyli samego ,,kwaszenia" powierzchni- bez wydłubanego konturu), to jestem w miarę zadowolony- w przeciwieństwie do pierwszej  ryciny poprzedniej matrycy.

Jak na razie jest płasko, ale przy kolejnym dziobaniu czas na realistyczną pracę chwiejakiem i gładzikiem nad twarzą i cycuszkiem- tło jak na razie zostanie bez zmian- aż po kolejnej odbitce.

czuje w kościach, że kolejne ryty przyniosą wiele przypadku i zapewne zaskakujących efektów :)

bałem się, że obecnie nie ogarnę takie formatu w grafice- jednak wielkie blachy są tym, z czym będę chciał teraz się zmierzyć.


Jak co piątek w ramach dnia wolnego od zajęć, to zamykam się wtedy na cały dzień w pracowni.
Mój pobyt tam nie składa się tylko na pracy, ale przede wszystkim na długimi rozmowami z prof, który ciągle poświecą mi wiele serca, patrząc na to w jaki sposób pracuje i jak bardzo zaangażowałem się całym sobą w ten warsztat....

,,...Jesteś ewenementem!.
Przychodzisz, wiesz co chcesz zrobić i w ciągu niecałych 2 miesięcy pokonałeś drogę, którą wielu przechodzi w ciągu 3 lat licencjatu. Poznałeś techniki, którymi operujesz już bez mojej ingerencji. 
Wpadłeś tu do pracowni i na dzień dobry zrobiłeś takie grafiki, co jest zaskoczeniem nie tylko dla mnie... Aż strach pomyśleć co będzie za te 1,5 roku gdzie w takim tempie będziesz już pracował nad dyplomem!
Rzadko się zdarza, by ktoś nagle wpadał tutaj do pracowni i z takim zaangażowaniem i zapałem pracował, chcąc przeskoczyć samego siebie, stawiając sobie samemu poprzeczki pokazując temat którego tutaj nie było. 
Nie w taki sposób. 
Nie tak!
Te prace przypominają Ciebie, są częścią Ciebie- są dla Ciebie, do Twojej twórczości i tego co robisz prywatnie- a Ja patrze i się ciągle przyglądam.
Jesteś spontaniczny, impulsywny, nieokiełznany i niepokorny, chciałbyś od razu widzieć efekt- to nie jest złe, ale w całej tej temperamentności wskakujesz na kolejną matrycę, mimo, że mógłbyś dopracować poprzednią- bo już potrafisz, ale Ty chcesz już coś innego i coś inaczej, pędząc dalej..."

po tych słowach znów zamknąłem się w sobie, czerwieniąc się i robiąc minkę małego chłopca, który nie wie jak ma się zachować...

te słowa sprawiły, że nagle cały ten amok emocjonalnej huśtawki przestał mieć miejsce...



dziś również odważyłem się wejść na antresole, gdzie wraz z kurka stwierdzilismy, że przebywa tam loża szyderców- studentów, którzy z góry na nas patrzą, śmiejąc sie z tego co robimy ;]
twierdza nie do zdobycia...
jednak!!! nie byłbym sobą, gdybym tam nie wlazł ze swoimi tobołkami ;]
wlazłem na górę z potem oblewającym czoło i okazało się, ze jest tam tak sympatycznie, że chyba zostanę tam na dłużej- nawet praca spokojniej idzie, mając wiele miejsca w około siebie i przede wszystkim spokoju :)


 Jak co piątek miałem przyjemność na korytarzu konwersować z moim promotorem z poprzednich studiów- Panem RRR- który jest piętro wyżej- tam gdzie automat do kawy ;)
zastanawiam się, dlaczego mimo, że jako z jednym z nielicznych zbuntowanych zdradzających arch wnętrz z grafiką, rozmawia ze mną zwierzając z rzeczy, których chwilami nie akceptuje, mówiąc mu swoje zdanie co do zaistniałej sytuacji- a raczej wojny, które ciągle trwa i trwa...

Obecny promotor kwituje to szacunkiem, że zawsze byłem z nim szczery i pracowity walcząc o swoje, a Ja sobie tłumacze, ze to z ciepła (i mimowolnie wyciąganej macki) i uwagi, którego jest mu po prostu brak.

faceci to straszne plotkary ;)
fuj fuj




 Kurak stawia do pionu kiedy trzeba!
Nie gadamy!
Nie myślimy!
Hasamy, pląsamy & idziemy na kawę ;]
a przynajmniej rękawy podwijamy do roboty, choć by ręce brudne były...

a po warsztacie nawet pumeksem zejść nie chce...
nie kłamałem, ze brudny wracam po pachy same...



muzycznie dziś mi HTF'y łażą po głowie ;]
i piosenka z nimi związana (z różnorakich przyczyn), będącą naszym muzycznym sztandarem podczas rozkręcania imprez- widok tańcującej Rabki należy do najpiękniejszych ;)




co to się będzie działo, gdy spotkamy się przy jednym stole podczas świąt ;P
ręka, noga, mózg na ścianie.
a raczej płonące stoły ;)

właśnie w takich momentach pozytyw wygrywa nad negatywem :D

musiałem zatem:


polecam inne filmiki CeZika ;)

środa, 30 listopada 2011

Cisza?...



Dziś pracownia opustoszała...
Cisza... 
Bezruch... 
Bezwład...
Zapach nafty unoszący się po kątach...
Skwierczące piece do nagrzewania blach...
Pustka...
oraz charakterystyczny stukot butów profesora...

Ja 
samotna praca...

czyli ciąg dalszy nastroju mimowolnie mi się udzielił...
tym razem opanowałem łzy cieknące jak z krokodyla... 
(co za ubaw profesorka miała na fotografii w poniedziałek popołudniu ho ho ho)
chociaż chce mi się już tak na prawdę tylko śmiać...
(wraz z Anetą i jej Wiedźmami ;] )



Zacząłem robić kolejną matryce- drugą część do tryptyku ,,Ofeliona"- tym razem wizerunek dobrze znany z wcześniejszych dokonań. Format 50x70 matrycy został podwojony- czyli pracuje na formacie 100x70 (szarpnięta kieszeń blachą)- stwierdziłem, że czas na coś większego- a owy wizerunek będzie częścią środkową do projektu.
Po konsultacji, profesor stwierdził, że niekoniecznie możemy zamknąć się w ,,popiersiu"- wręcz pójść dalej- po zrobieniu obecnej pracy- można ją kontynuować na kolejnej dużej matrycy, robiąc resztę ciała- czyli rozmytego brzucha, bioder i nóg- co oczywiście ochoczo podchwyciłem- czyli nie tylko powstanie zapowiadany tryptyk- ale również osobna praca, która będzie rozmiarów większych od skali naturalnej, ludzkiej zatopionego w emocjach ,,Ofeliona"...
Podjarałem się jak dziki bąk- dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

Oczywiście wszystko wyjdzie w trakcie pracy... 
Przy porażce przy pierwszej części tryptyku, zastanawiam się czy praca na samej ,,tincie", bez wytrawionego konturu, pójdzie mi sprawnie- choć sam prof i inni odwiedzający pracownie, mówią, że wyszło ok- natomiast sam kwituje to beznadziejnym ,Nieeeee e... to nie tak miało wyglądać..."

Znów odwiedzający studenci z innych pracowni pytali i główkowali:

,,Znów ten pan... No to pięknie"

,,Niczym Ofelia- Zabiłeś tym razem biedaka..."
,,OOOOooooooooo nie będzie już na mnie patrzył..."

,,Skąd Ty wziąłeś takiego przystojniaka? Ja też chcem!"

Po minutach ciszy i samotnej pracy, zmusiłem się na spacer po innych pracowniach- zostałem również zaproszony do pracowni linorytu- prawdopodobnie wezmę sobie ją obok animacji jako dodatkową w przyszłym semestrze- chyba, że czas na dziobanie metalowych matryc zabierze mi najwięcej czasu.

We will see...



Wraz z Kurakiem postanowiliśmy troszkę reformować naszą wiedzę-  w ramach wolnych wieczorów i okienek chodzić na wykłady i sympozja z zakresu artystycznego, które odbywają się w muzeach i innych instytucjach. Również mamy w planach zapisać się jako wolni słuchacze na wykłady.

Po wczorajszym wykładzie w Muzeum Narodowym dotyczącym malarstwa Turnera oczami krytyków, na piwie wraz z Kurką stwierdziliśmy, że ostatnio bujamy się na podobnym wózku...
oraz po raz kolejny uświadomiliśmy sobie fakt, ze nasze poznanie się na akademii to nie tylko czysty przypadek- zbyt dużo nas łączy- łącznie z burzliwa przeszłością i burzliwymi relacjami- czytaj dostawianie w dupę za nadmierne emocje, którymi najchętniej się pomiata i zamiata- czy po prostu wykorzystuje, poprzez nadmierną naiwność i ufność...
Wyciąganie swych ośmiorniczych macek do ludzi (cytat dedykowany od Doro, która pięknie się mną opiekuje na prywacie), w nadmiernej ilości bo nie tylko 8 sztuk, ale 800 czasem przyprawie o odcięcie jednej, drugiej, trzeciej- co niestety boli- mimo, że człowiek się nauczył nie dać tego poznać po sobie ;]
w końcu pracowało się na to przez swoje całe życie- czyż nie tak?


Po zajęciach w warsztacie, na pożegnaniu Maszkowym w pracy, padła debata... 
Siedząc przy barze (moje stałe krzesełko zarezerwowane) klienci ino kręcili nosem, podciągajac głośno swoje smarki- na co z grzecznym uśmiechem odpowiadałem- ,,Tak, tak- to ja... śmierdzę naftą, benzyną i jestem po pachę brudny... sorki" ;]

Zatem szybciej niż myślałem stałem się tematem nr jeden na cały bar...
Maszka podczas zbierania kufli słyszała jak stoliki debatują na temat ślicznego chłopaka w niebieskim sweterku i kolorowych skarpetkach siedzącym i chichrającym się w niebo głosy jak foka przy barze- ,,czy śmierdzę czy specyficznie pachnę"...
Chłopak kupujący piwo, ładnie mi to rozłożył na czynnik pierwszy zapraszając do siebie do stolika- mówiąc że grafika warsztatowa wszytko tłumaczy, natomiast inne dziewczę stwierdziło, że z chęcią pójdzie ze mną potańczyć o_O pomagając zabierać brudne kufle, stolik okrzyknął- ,,oooo nasz kolega!!!" czyli czas najwyższy trzeba było się zbierać z tego miejsca...

..Brawo Marianek...!" okrzyknęła Maszka klaszcząc w dłonie śpiewając Pana Zenka ;]

Obiecuje, że jutrem zabierając w tany Anetę, będę pięknie pachniał...
bo inaczej się nie odgonię... 
od psycholi...

tym bardziej, że na siłę chciałem zatrzymać melancholijny stan- z wariatami się jednak nie da...

zatem dedykacja jak najbardziej trafiona- dziś pytam sam siebie...



a pocałowana Żaba w Księcia się nie zamieniła... 
dziwne bajki...

a co do Żaby Raby... 
Przesłała mi wczoraj ciekawy film, który nie omieszkam się obejrzeć ;]

no i na zakończenie preludium Dagowe ;]
tym razem w wersji Pin-Up...


 ,,Daga"

szkic
akryl na dykcie
100x70

czyli kolejny szybciak- w wersji B&W

(powyżej światło dzienne, poniżej światło nocne)


Daga stwierdziła, że się marnuje pozwalając by mi łóżko stygło...
a tym bardziej mając coś takiego jak Termofor!
WSTYD (podobno) ;]

Kurka natomiast porównała do Szopa...
który potrafi w ciągu godów przejść 300km i wrócić z powrotem ;P


kobiety...
eh

poniedziałek, 28 listopada 2011

Jackass...


Rozhasana małpa na (dosłownym) Jackass'ie...
(nie hasie)

czyli w całym tym surrealnym rollercoasterze...

...ja już nic nie wiem...

o_O


jak się odnajdę... 
to odnajdę & zaległe candy'zowanie...




P.S.
Toruń dla Rabki :*


Żabka dla Żabki :*


życzę sobie miłej zacierki i wyskakiwania niczym surykatka z czarnej d...

wtorek, 13 września 2011

Matka Chrzestna Bloga Mego czyli Mój Prywatny Doradca Artystyczny


Z racji, że wczoraj na światło dzienne ukazały się pierwsze oficjalne słowa Doro, jako członkini poletka ,,Passion Of The K.I.M.", chciałbym oficjalnie i na forum przywitać Matkę Chrzestną Bloga Mego czyli Mojego Prywatnego Doradce Artystycznego- znaną bardziej jako Starą (Wiedźmę) z Sadu ;] oraz zachęcić czytelników do oględzin jej prywatnego cyklu
,,Niespieszny Traktat O Temperowaniu Ołówków czyli D'oro się wtrąca"
(który doczekał się również swojej własnej etykiety)
gdzie sama Doro pokazywać będzie wady i ubytki mojej twórczości, poszczególnych prac, oraz całościowego ogarnianego tematu. Będzie również sarkastycznie wytykać mi błędy w twórczych chrabąszczach oraz od czasu do czasu ukazywać swoje własne twórcze inspiracje, zachęcać do wystaw, książek oraz nowinek kulturalnych...

Będzie to miły, nowy cykl u boku mojego ślinotoku, chrabąszczy twórczych, hasów z HTF'ami i Cypiskiem, Love Is The Devil, Nocnych Raportów czy K.I.M. LifeStyle...
no i oczywiście Hasającego Dialektu Sarkastycznego, gdzie hds- pierwszy członek kooperacyjny poletka- bawi się w kompromitacje mojej osobowości pokazując mnie z bardziej infantylnej, nieznanej nikomu innemu strony- za co Go ubóstwiam ;]

Bardzo się ciesze, że obydwoje chcą poświęcać swój czas na naskrobanie słów kilka tutaj, bo zajęci są natłokiem dziennych zajęć oraz prowadzeniem własnych poletek blogowych ;]
pierwsza ich (nasza również) oficjalna konfrontacja miała miejsce tu, gdzie bariera internetu została przełamana...
są to chwile dla mnie bardzo ważne...


Chwilami w tej przyjaźni czuje się jak ogarnięty skrzydłem, a raczej dwoma oddzielnymi skrzydłami, które otaczają mnie swoją opieką, troską o przyszłość, relacje, emocje i stawianiem mnie do pionu, gdy trzeba...
Cieszę się, że obydwoje pojawili się tak nagle w mojej autonomii, bo Jedyny Bóg wie, jak ta relacja wygląda od wewnątrz- słowa nie potrafią tego ogarnąć- choć zapewne nawet i na forum się to udziela :)

blog ciągle się zmienia i ewoluuje...
zaczynałem pisać go sucho...
później bardziej rzeczowo...
następnie emocjonalnie- nawet za bardzo...
później znów rzeczowo...
następnie bardzo, bardzo luźno, infantylnie i ślinotokowo w swym pozytywie, bawiąc się w chat'erię z bloggerami...
później znów emocjonalnie...

ale po miesięcznej ( w sumie nawet dwu miesięcznej) przerwie stwierdziłem, że czas oddzielić owy blog od chrabąszczy- stąd oficjalne portfolio, które powoli pnie się do góry w oglądalności z artystycznych stronek internetowych...
twory artystyczne a zabawa w autonomii...
a skoro mam pozostać człowiekiem, nie artystą, jak to Rogalik stwierdził, nigdy nie pozwolę by woda sodowa uderzyła mi do mózgu (i chyba obydwa członkowie poletka mi na to nie pozwolą) czy stać się zimnym w swych doznaniach...
dzieląc... na dwa... dwa światy...


Oficjalni członkowie poletka :)
hds, Doro & K.I.M.

(proszę zwrócić uwagę na te piękne szyje & naszyjniki)

jakoś tak wizualnie skojarzyło mi się z HTF'ami ;]
trójkąty dobre są & zawsze się mnie trzymają...



Chciałbym napisać o wiele więcej... Więcej o Doro... O naszych początkach, gruntowaniu znajomości później przyjaźni... ale po wczorajszym wpisie, prywatnej reprymendzie i wzięcia do serca sugestii kilku osób z zewnątrz, ostatni raz tak emocjonalnie opisuje te dwie osobowości :)
koniec łechtania Maminy & Tatina
czytaj Wiedźmy i Dziaduszka ;]

anu i muzycznie na dziś :)
dla obydwu trójkątów ;]

czwartek, 31 marca 2011

Nocny raport z małpiego gaju


To już miesiąc z okładem jak wyhasałem z Przemyśla do Krakowa… tego cudownego miejsca gdzie obok szaleńczego życia głównych arterii miasta, można odnaleźć niespodziewanie zagubione uliczki rodem ze średniowiecza… gdzie cisza… gdzie spokój, gdzie woda sobie kapukap po rynience płynie… gdzie kot nagle miauknie… aż mi serce ze strachu prawie nie wyskoczy z piersiątka mego małego…. ;D

Chadzamy sobie tędy z Moją Drogą Kapucynką Maszką, gadając bez przerwy o wszystkim i hihrając się dosłownie ze wszystkiego w głos, aż się pipule dziwnie na nas spoglądają, lecz my sobie nic z tego nie robimy, bo z nią nawet najpochmurniejszy dzień robi się pełen słońca… pozytywnych wibracji… motyli wszędzie i zawrotów głowy ;))))

Mimo to tęskni mi się czasem za kameralnym Przemyślem, gdzie zostali Happy Three Friendsy, moje fajowiutkie stadko orangutanów, z którymi można konie kraść ;), wypiliśmy morze wina, hałdy tytoniowe spłonęły doszczętnie, a donośny głos Raby, trząsł w posadach kamienicą całą ;)))

Tam też jest moja pracowienka ukochana, moj utopiczny azyl, a jednocześnie gwarne miejsce, pozostał tam po mnie zapach kadzideł, złoto i mirra ;))) ściany cichutko nucą puszczane melodie, a kurz tynia leniwie w promyczkach dnia…
Powstało tutaj tyle mych obrazów dla pipuli oraz wiele autoportretów, z których ostatni właśnie pokazuję Wam.


I Karmel tam został, choć wracam żeby skończyć malowidła naścienne… które zostaną po mnie jak te Michałowe Aniołowe z Sykstyńskiej Kaplicy, bo w zaschniętej farbie na tynku, zostawiłem kawał mojego serducha i zakląłem część ducha mego w te freski…

Hasy tam są zupełnie inne, niż po Krakowie…
Chwila moment i już jest się na rozległej połoninie, gdzie wiatr smaga policzki, woda w strumyku rozkosznie plumka, w wokół cicho i hałaśliwie zarazem, bo ludzia tam nie uświadczysz, natomiast zwierzaki odzywają się zewsząd.

Nie mogę też zapomnieć o Mojej Artystycznej Wyroczni – Szympansi Doro, która gdzieś tam w Starym Sadzie już szykuje atrakcje na letnie warsztaty, na których pewnie pojawią się tłumy.
Dorusia zawsze służyła mi dobrą radą i nigdy jeszcze się nie zawiodłem, słuchając jej podszeptów znad sagana wypełnionego tajemniczą miksturą, mieszaną cukiniową chochelką ;)))

Ehhhhhhhhhhhh…
Zrobiło się nostalgicznie, a przecież mnie ostatnio pozytywna energia roznosi.
Zamówień tyle iż ledwom to ogarniam, ale przynajmniej ręka coraz bardziej wprawna i oko czujniejsze… a to będzie ważne przed kolejnym uczelnianym wyzwaniem ;]

Nie znalazłbym się tutaj, gdyby nie mój brat ubratowiony najmilejszy i wyciumkany – Cypisek Gorylaczek.
Ile to już razy pisałem, że on jest mym pierwszym modelem, to na jego ciele i twarzy uczyłem się ogarniać ludzkie proporcje, on mnie bez przerwy ładuje pozytywną energią, a długie z nim wyhasy są zawsze pełne wrażeń i niespodzianek ;)))
A ja tylko nóżką przebieram
Tup tup tup tup ;)))
Dumnym z niego przeogromnie, bo jeszcze niedawno dzidziak z niego był okrutny, a ja patrzę jak dorasta… dojrzewa… upada i się podnosi… Jak szlifuje swój aktorski talent, a jego ciało mężnieje…
I dlatego ostatnio pokusiło mnie żeby uwiecznić ten fakt w aktowych szkicach i fotografiach
Cypis Forever!!! ;DDD
Ostatnio zupełnie przypadkowo trafiłem na ten teledysk ;D
Młody Panasewicz zupełnie jakby skóra zdarta z Cypisiątka ;)))


Cała emigracja zbiegła się w czasie z poznaniem Freaka blogowego Bonobowego HaDeSa i gdyby nie jego szaleństwo, głupoty, szpilki (te wbijane w ego oraz noszone na stópkach ;), docinki i ciągłe inspiracje, myślę że nie byłbym aż tak pozytywnie nastawiony w tej chwili.
Dzięki chłopaku!!!
Za tą wredolkową karykaturę też, choć talentu nie masz za grosz ;P
a pffffffffffffffffffff .....

izi izi bejbe, kiedyś będziesz tak dobry w te klocki jak ja ;)))))))))

Już nie będę dalej przynudzał, więc na zakończenie dedykacja muzyczna

La la la lala lalalalala

Bananowy jest, po prostu żywot mój …. ;DDDDDDDDDDDD