Piątek… weekend… A co za tym idzie- jak co tydzień, Pink Friday na hds’owym poletku z pod Kimona dłoni. O mych poczynaniach można wyczytać, z Hasającego Dialektu Sarkastycznego, a ja sam po intensywnym tygodniu, postaram się troszkę ogarnąć, bo nie za wiele i nie za często mnie tu było- choć starałem się na bieżące śledzić blogowe poczynania… Nie ukrywam, że czuje się niczym zdjęty z krzyża- ale to pozytywny znak, że tydzień został dobrze zagospodarowany nie tracąc grama uciekającego czasu.
Pokazując powoli drugie oblicze właściciela poletka- a raczej to miększe i delikatniejsze (łoł)- wyciągając własne wnioski, można stwierdzić, ze oprócz pozującej zimnej ryby z domieszką pikanterii i szczyptą sarkazmu, HaDeS to bardzo współczulne stworzenie, które potrafi chwilami pokazać to czemu samemu się nie widzi, ukazując to w bardzo prosty i jednocześnie barwny sposób. Znajomość z Freak’iem to nie tylko pozytywny pląs, nieustający śmiech (choć tego jest najwięcej), ale przede wszystkim szczere stawianie do pionu, co ma nieść za sobą wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków- mówiąc oczywiście o własnej perspektywie z Nim bytowania- bo wraz z Doro przejęli nade mną duchową opiekę- może to głupie, ale czuje się jak w energetycznym kloszu, gdzie wszystko ma inny smak. Nawet na wczorajsze zakończenie dnia dostał ode mnie szczere życzenia z okazji Ojcowego dnia, przypominając sobie o nim w ostatniej chwili, bo nie mam w zwyczaju obchodzić tego święta.
Słowo, obraz… HaDeS jednoznacznie i dosadnie potrafi patrzeć, czytać i półsłówkami dochodzić do swoich racji- które zazwyczaj okazują się prawdą… Mimo, że pod przykrywką infantylności i totalnego słownego pustkowia, daje ostro w pięty, będąc takim pozytywnym duchem, gdzie wiele czytelników nim się napaja, wkraczając w zastawioną pułapkę, która ma nieść za sobą uszczypliwe i bardzo otwarte komentarze- niesienie uśmiechu w swoim inwentarzu to nie lada wyzwanie- tym bardziej jeśli ma się za sobą bogate doświadczenia, które nie zawsze były smaczne i różowe... mimo zakładanej przez niego maski dystansu na dzień dobry, pokazując się z tej sarkastycznej strony, powoli daje się poznać z pod tej innej twarzy. Z racji swej autonomicznej emocjonalności, zawsze odkrywam to czego nie widać, bo to jest główna wartość człowieka, którą warto poznać, ściągając te wszystkie warstwy…
Obiecałem już na początku Pink Friday’owego cyklu, że pokaże HaDeSa jak go widzę ze swojej perspektywy- więc nastąpiło to w 10, rzekłbym nawet jubileuszowym odcinku. Na zakończenie w Jego imieniu, przepraszam, że na weekendzie będzie tu dość cicho i nie pojawi się sobotnie SZF & przy niedzieli QW, ale jak wiadomo z wcześniejszego wpisu, Freak wyemigrował do Gdańska na Bałtycki Festiwal Komiksowy, gdzie oddaje się błogiemu szlifowaniu swojej pasji jaką jest komiks. Postaram się godnie zaopiekować przez ten czas owym poletkiem- ale to robię praktycznie zawsze- albo dość często…
Na zakończenie dedykacja dla Freaka & JIM… Proszę się z tym utożsamić… A ja obiecuję odrobić lekcje jeszcze troszeczkę- czyli wyedukować się przed poniedziałkowym egzaminem z historii sztuki…
Zatem życzę udanego weekendu…
K.I.M.
(woah- dopiero ogarnąłem, że nie użyłem emotikon w tym wpisie!)
Nareszcie bez emotków ;DDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuń;P raz mi się zdarzyło ;]
OdpowiedzUsuńDroga Matko... następnym razem obiecuję poprawę ;]
Moja koleżanka robi taką nalewkę; spirytus i po kolei dorzucane owoce sezonowe i na koniec rodzynki. W spirytusie wychodzi wspólna pyszność, a do tego każdy owoc zachowuje swój smak, nieco podrasowany wszystkimi innymi
OdpowiedzUsuńMam czasem wrażenie, że podobnie jest z blogerami ;)
Dosyć celna uwaga!
OdpowiedzUsuńfiu fiu- co za wyszukane porównanie ;]
OdpowiedzUsuńzastanawiam się kto w tym wypadku jest rodzynką/rodzynkiem ;P
Ten od chrupania bakalii?;P
OdpowiedzUsuńW te warsztaty to tylko nas zalać spirytusem..... help!
oj tam ;] ciekawe kto tak pochłania te chrabąszcze ;P czyżby cukinie znowu coś z lodówki krzyczały? jakieś wizje na warsztaty??? oooł jeeeeeee %P
OdpowiedzUsuńuffff ;] żebym to ja nie wyszedł na infantylnego prowokatora- to Doro organizatorka naskrobała ha ha ha
OdpowiedzUsuńSpirytus wyciąga różne sprawy, nie wiem czy Twój dom to zniesie ;)
OdpowiedzUsuńKimciu, nie będę już więcej zawstydzać coponiektórych i wypominać kto tu ma najwięcej słodyczy ;) Tym bardziej, że - o zgrozo! - znajduję w sobie chęć zostania adeptką...
anu więc i mój zmiękczający ślinotok & HaDeSowy haczyk potrzebny nie będzie ;] bo i tak wszystko wylizie ;]
OdpowiedzUsuńtak ;] szkoda już Freakowi policzki rumienić ;]
Lubię skorumpowanych aptekarzy ;D
OdpowiedzUsuńoj tam ;] zaraz takie mocne słowa jak... korupcja ;P
OdpowiedzUsuńSłowo "HaDeeS" i słowo "słodki" obok siebie? Hahahaha
OdpowiedzUsuńChyba gdyby go JIM w miodzie usmarowała ;) Nic więcej nie mówię, bo zaraz mi się oberwie od tej krewkiej kobiety ;)
JIM to bardzo kapryśny okaz osobowości- więc lepiej nie zadzierać ;] jedno słowo, a w piety idzie :) tzn. w pięty ;P
OdpowiedzUsuńpieta to już inna bajka- choć tam też ma swój udział ;)
Aneto a uwierz, że HaDeS potrafi być... słodki ;) miałem okazje obserwować jego ,,podnóżkowość" i ciepło (łoł) w relacji z JIM ;)
miły dla oka obrazek :D
JIM jest kobietą (zmienił płeć czy jak?)buhahaha!!!
OdpowiedzUsuńa może to tylko pluszowa zabawka? a Wy łykacie
Jestem jak najbardziej za spirytusowymi wieczorami warsztatowymi ;)
OdpowiedzUsuńKimciu, weź mnie wytłumacz, jakim sposobem mam się utożsamiać ze zdzirem ;>
Czy rozważając płeć JIM, mamy na myśli jej fizyczne czy umysłowe aspekty ;D
Lord Jim na zawsze pozostać musi Lordem Jimem, tego wymaga literatura piękna!
OdpowiedzUsuńO ile mnie pamięć nie myli, xywa JIM wzięła się jako skrót od Jakiejś Innej Paskudy, gdzie w trakcie blogowych utarczek literka P została w tajemniczy sposób zamieniona na M.
OdpowiedzUsuńZatem dywagacje na temat płci tej persony (rzeczywistej czy wykreowanej), uważam za równie bezcelowe, jak zastanawianie się nad nią w przypadku Yeti oraz Potwora z Loch Ness.
Aneto - mi oczywiście chodziło o spiritus movens ;D
OdpowiedzUsuńHadesie - literkę przekręcił Kim po pijaku ;)
To może zamiast w spirytus, idźmy od razu w miody i nalewki ;D
OdpowiedzUsuńTo prawda, że winowajcą jest jak zwykle Kim, tylko nie chciałem go publicznie piętnować za literówki ;)
Ja chciałam przy okazji zapytać, jak tam się czuje ośmiornica i czy oby nie samotna w jakiejś szufladzie? ;D
OdpowiedzUsuńOśmiornica czuje się świetnie, cieszy oko moje, choć wyszła lekko chroma ;)
OdpowiedzUsuńDoro, spirytus movens tym bardziej porusza i rozwala struktury, sądziłabym? ;)
OdpowiedzUsuńo nie... literkę przekręciła sama osoba podczas komentarza jaką jest JIM, nie ja :P
OdpowiedzUsuńdurne pipy z was... i wszystko na mnie!
Doro masz wpier*** za to jurganie ;P
a co do JIM'owej płci- wystarczy czytać po prostu komentarze ;P la la la
OdpowiedzUsuńPoświęciłem swój cenny czas, żeby w odmętach komentarzowych archiwów, odnaleźć etymologię określenia JIM ;D
OdpowiedzUsuńPojawiło się ono w komentarzach do tego wpisu, a literówkę popełniła... Doro ;)
Ha! No myślałam, że jednak nie znajdziesz ;DDDDD
OdpowiedzUsuńHadesie, ale Potwór z Loch Ness to Nessie... ona ;)
OdpowiedzUsuńKimciu, bo Hades jest miękki i delikatny... w środku ;)