Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZQ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZQ. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 lipca 2013

Red nose

"Red nose"
akryl + tusz na kartce
21x30

Z K.I.M. przystajesz takim się STAJESZ!!!
To przysłowie ma sporo sensu w odniesieniu do HamKid'owych działań.
Jak we wszystkim, tak i w tej materii czas iść do przodu, ewoluując z bezwolnego tworzywa w Tfurcę, a dokładniej w graFIKA (oj fika fika niczym maupa na palemce).
Może technika niezbyt wyszukana, bo zwyczajna kolagrafia, czyli coś czym urozmaicają sobie przedszkolaki czas na zajęciach plastycznych. Jednak wyszedł z tego baaardzo udany autoportret, bezpośrednio powiązany z najbliższym mi obrazem i po części z moją wersją "Malinowego sputnika".

Robi się takie cuś niezwykle łatwo.
Farbą malujemy przedmiot, który będzie służył nam za wypukłą matrycę.
Następnie przykładamy papier przytwierdzony do twardego, płaskiego podłoża.
Dociskamy mocno i gotowe.
Najfajniejsze jest to, że nigdy nie będziemy mieli dwóch takich samych odbitek.
W przypadku "Red nose" powstało ich aż 5, z czego trzy na zwykłych kartkach formatu A4, jedna na wcześniejszej grafice autorstwa Kimona oraz jedna na niezwykle nietrwałym materiale, zatem istnieje już tylko w postaci zdjęć.

Podkreślmy to jeszcze raz.
 Jestem clownem, pijakiem, zboczuszkiem i ogólnie CHUJ-luj-zbój! 
Wstydzę się tego, jednak swojej natury nie zmienię!
O!!!

Mam nadzieję, że nie skończę jako smerfny... tata posiadający sinoniebieski ogonek :D

piątek, 25 stycznia 2013

Domowe melodie

Domowe melodie to fenomen ostatnich miesięcy!
Nie znajdziecie ich w rozgłośniach radiowych, TV i na masowych spendach.
Poznałem ich dzięki nieocenionej poszukiwaczce sieciowych rzeczy niebanalnych - Sydonii, która pewnego razu udostępniła w necie ten kawałek.
To była miłość od pierwszego taktu.
Natentychmiast przesłuchałem wszystkie utwory jakie umieścili na YT, razem z Grażką i Zbyszkiem, a chwilę później zamówiłem ich płytę DIY (każda z inną kubkową plamą po kawie).
No i tak sobie na okrągło lecą melodie w domu.

Domowe melodie to trójka przyjaciół, którzy jak sama nazwa grupy sugeruje, plumkają swoje utwory w domowym zaciszu.
Śpiewa Juśka Chowaniak (przewodniczka stada), przygrywając sobie głównie na białym pianinie.
Chłopak z gitarą i bębenkami to Kuba Dykiert.
Kontrabas, harmoszka, śmieszne miny oraz nieopowiedziane kawały, czyli Staszek Czyżewski.
Właśnie wróciłem z ich koncertu w kultowym, bydgoskim klubie Mózg, gdzie towarzyszyła mi cudowna Choco, a planował pojawić się również Kimonek, którego niestety zmogła choroba.
Na żywo prezentują się jeszcze lepiej niż na płycie i w sieci!
Koncert był R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-Y!!!
Domownicy zagrali wszystkie utwory z płyty oraz jedną świeżynkę.
Choćbym chciał się do czegoś przyczepić, to nie mogę. No chyba, że poskarżę się na Panka, bo nie dość że przeszkadzał w trakcie koncertu (głośno fałszował oraz chodził wśród tłumów), to jeszcze wystraszył muzykantów po koncercie.
Jeżeli Drodzy Domownicy to czytają, chciałbym z całego psiego serduszka podziękować za moc niezapomnianych wrażeń, a także przeprosić za tego gbura, mojego Panka.

Do usłyszenia i zobaczenia w Toruniu.

piątek, 10 sierpnia 2012

Pogodynkowy Zbok Qltury

Kolejny zaproszony gość napisał: "Zdjęcia są przewrotne wobec Twojej idei: pokazuję trochę ciała, ale nie jest to w moim odczuciu intymne."
Miałem nie lada zgryz, żeby z tych nadesłanych zdjęć wybrać to jedno "wyjątkowe", zatem równie przewrotnie wybrałem inne niż pozostałe.
Zanim jednak je zaprezentuję, przytoczę historię dodatkowo zamieszczoną w mailu, która w moim odczuciu jest megaintymna i poruszyła mnie bardziej niż same fotki.

"Kilka lat temu zrobiłam wczesną wiosną rewolucję w życiu paru osób. Trochę się z tym borykałam, w te i we wte, aż wczesna jesienią, we wrześniu, koleżanka zabrała mnie w podróż. Nie wiedziałam dokąd, z grubsza tylko że do Rosji.

Okazało się, że wyprawa była na północ, do Karelii nad jezioro Oniega. Było mistycznie i mitycznie, jak to w ruskiej bajce: samotny stuletni dom nad jeziorem, żona rybaka i rybak przez las nocą, jurodiwa Ludmiła, do której wieczorami zlatywały się anioły, rano naga kąpiel w jeziorze, rozgrzana prosto z pieczki, wieczorem bania, wszędzie wielkie białe puchate koty, Wilk i Zając w drodze na Wielką Sołowkę, takie tam.

Wszystko mi się tam poukładało, pozamiatało, jak wracałam, to wiedziałam kim jestem, na czym stoję i co jest w życiu ważne (na tamten moment). Żeby wewnętrzną zmianę uzewnętrznić i utrwalić obcięłam włosy prawie na łyso.

Dowiedziała się o tym znajoma znajomej, fotografka, i zaproponowała mi sesję. Nienawidzę bycia fotografowaną, więc się zgodziłam dla poznania swoich ograniczeń. Okazało się, że kiedy nie fotografują mnie, tylko mogę wejść w rolę, ograniczenia znikają i jestem w swoim żywiole."
Foto by Barbara Wadach
Gdy patrzę na te kilka zdjęć, od razu w głowie wibruje mi jedna melodia
Ten wybór jest zbyt prosty więc w dedykacji poleci polski szlagier z zakrapianych alkoholem domówek.
Jeżeli stali czytelnicy jeszcze się nie domyślili, kto nam się zaprezentował? Wyjaśniam iż jest to...
Nie będę się powtarzał jak wspaniałym jest człowiekiem.
Dziękuję że jesteś! 
;-*