czwartek, 24 listopada 2011

Pink Friday/ Black Friday


 Przyszedł czas na mnie i na mój pożegnalny wpis na tym blogu. 
O rozpadzie naszej działalności, mogliście wyczytać najpierw u mnie w ,,Hasajacym...", no i w późniejszych wpisach- czy tu czy tam...
W zeszłym tygodniu starałem się coś naskrobać, ale wszystko było dla mnie zbyt świeże by wyrzucić to w eter publiczny, a na pewno zostałoby to ocenzurowany w jakiś tam sposób przez samego hds'a- bo język to ja mam długi, a emocje i słowa ,,chwilami" nieokiełznane.
Jak już kilka razy sam wspomniał, że nie ważne dlaczego, po co, jak- ale jednak ciągle wspominał i wspomina- i chyba to jest bardzo dotykające, ponieważ nie ułatwia to (przynajmniej mi) tego faktu... 
Stało się i decyzja zapadła w spokojnej (melancholijnej i dość smutnej), długiej rozmowie- mimo, że przez cały tydzień drążyliśmy ten temat pod jednym dachem. Jednak wytwór naszej relacji, nie pozwolił nam na zerwaniu ze sobą kontaktu całkowicie- we wrogim nastroju- jest to chyba niemożliwe- pozytyw vs pozytyw. Wiele z Was bacznie obserwowało naszą HamKid'ową kooperacje, czekając jaki skutek i owoce przyniesie ta znajomość oprócz rysunków i obrazów, która chwilami kipiała dwuznacznymi stwierdzeniami, dając czytelnikowi do myślenia, (a na pewno do tego fantazyjnego).


Nasze pierwsze kooperacyjne (wspólne, uwiecznione zdjęcie)- zatem mamy prędszy koniec, niż początek...

Nie raz wspomniałem, jak ważna dla mnie była ta relacja- połączona nie tylko z artystycznymi dokonaniami, ale przede wszystkim z przyjacielską, partnerska relacją, która podniosła mnie na nogi w okresie kiedy tego potrzebowałem, znajdując kawał pozytywnej energii, wsparcia, która dała się poznać również z innej strony- tej prawdziwej- bliskiej- ciepłej- namacalnej- dojrzałej- którą na łamach Pinka starłem się krok po kroku, kawałek po kawałeczku, doznaniem za doznaniem przedstawić (odkrywając prawdziwa twarz hds'a), mimo, że w sposób bardzo infantylny- by nie zakłócić sposobu prowadzenia tego bloga- czyli dystans, śmiech, subiektywne, czasami uszczypliwe i zaczepkowe oko szpilkowe.






gdzie pojawiał się Freak- tam pojawiałem się ja- i działało to na odwrót...

akceptacja, szacunek, współpraca, szczerość i wolność-
to sobie chcieliśmy dać...

Dzięki Freak'owi zacząłem inaczej patrzeć na swoje prace, na to co mogę zrobić i zdziałać... Uwierzyłem dzięki Niemu, że mam potencjał, ze mogę coś więcej wycisnąć, mimo, że wielu nie wierzyło... Podsycał atmosferę, motywował, stawiał do pionu, opierdolił  kiedy trzeba, że leże ptakiem do góry, rzucał pomysłami i nigdy nie wyraził sprzeciwu do żadnego projektu, ewentualnie go urozmaicając dając wiele od siebie- dlatego powstał HamKid- ponieważ była to działalność wspólna, która dopiero teraz zacznie ujawniać materiały, nad którymi pracowaliśmy całe wakacje i nie tylko.





Lubiłem tutaj pisywać i chyba będzie mi tego brakowało- tym wpisem również tracimy wgląd do naszych blogów, tracąc statusy członków bloga- czyli wszystko wraca do normy- jak z przed kilku miesięcy- gdzie zaczęliśmy po raz pierwszy (tu i u mnie) robić zamieszanie swoimi osobami. Ale czy wszystko będzie wyglądało tak samo? Tak jak było wcześniej? Czas wszystko wyjawi.
Jednak w głębi serducha czuje, że nasze drogi prędzej czy później jeszcze się zejdą- mimo, że chyba tylko ja jeszcze mam jakąś iskrę nadziei co do tej kooperacji... Nigdy nie mówię nigdy, a tym bardziej nie tracę nadziei w ,,coś" co smakuje ,,ponad".







Jeszcze raz dziękuje, że chcieliście czytać moje emocjonalne wywody i infantylne wpisy :)
było to ciekawe i miłe doświadczenie.

Dzisiaj zostawiłem dla Was szkice, które wcześniej nie były nigdzie publikowane (jest ich jeszcze więcej- szybciaki naprędce (min. do ,,Descent Into Hades...")  oraz początkowe preludia do ,,Piety..." & ,,Bewaling..."), miało ukazać się również Candy, które Freak wygrał, co dało początek naszej prywaty- ale stwierdziłem, że uczynię to na swoim poletku w poniedziałek, wraz z drugim obrazem, który wygrała również Agul- by było fair wobec Niej....

muzycznie miała być inna dedykacja muzyczna, będąca kontrą dla ,,Bad Romance", ale stwierdziłem, że to nie w moim stylu...

zatem niech moja emocjonalność, emocjonalnością zostanie- a Jednak hds, był dla mnie niczym mój prywatny ,,Bodyguard"...




pozdrawiam jak zawsze ciepło

K.I.M.

P.S.
...zawsze wolał się witać, niż żegnać...
uroniłem łezkę pisząc ten wpis...

4 komentarze:

  1. Miło było Ciebie tutaj gościć, dzięki czemu nie było tak monotonnie ;)

    Myślałem, że dedykacja muzyczna będzie jeszcze inna ;D

    Pozostaje uczynić ostatni punkt rozwodowy, czyli usunąć Ciebie z listy rolników tego poletka.

    Dziękuję i powodzenia ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny szkic Hadesa z cieniową ręką robota!!

    OdpowiedzUsuń
  3. chwila nieuwagi i takie zmiany

    OdpowiedzUsuń