niedziela, 21 kwietnia 2013

Sztukobranie - Targi Młodej Sztuki vol. III - Słów Kilka



Niedzielne przesiadywanie z emocjonalnymi chrabąszczami na Małym Rynku w Krakowie mamy za sobą.

Z jakim skutkiem?

Osobiste doznania są dwa- totalnie przeciwległe.

Mógłbym rozpisać się bardzo, bardzo długo i dość mocno, ale powiem mniej niż mi się ciśnie na usta- ale muszę słów kilka wyrzucić- bo wraz z Patrykiem Hadasem (klik), zrobiliśmy ,,małe" zamieszanie.

Większość wystawców postawiła na sprzedaż, my natomiast bardziej na prezentację w minimalistycznej formie- co nieco wyróżniło nasze stanowisko- tworząc jedną, spójną (i wspólną!) całość, uzupełniając się nawzajem. Oboje trafiliśmy (zupełnie przypadkowo) do jednego namiotu, prezentując w pracach... nagość.
On kobiecą, ja męską...
Co było latarnianym ekshibicjonizmem z naszej strony.
Reakcje przechadzających ludzi (mimika ich twarzy z naszej perspektywy bezcenna) i komentarze były dość różne i skrajne (od pozytywu do negatywu)- mógłbym przytoczyć wiele przykładów, padanych słów, ale chyba nie ma to najmniejszego sensu- brakowało tylko faktu byśmy obydwoje się rozebrali ;)

Pierwszy raz miałem styczność z reakcjami i odbiorem z zewnątrz tego co robię w tak długim czasie- face 2 face, swoją osobą przez kilka godzin- na ,,odstrzale", pokazując homoerotyczne prace. Bez bariery internetu, czy postawienia chrabąszczy na ścianie wystawowej, samemu wychodząc po wernisażu zostawiając obrazy bezosobowe- beze mnie.

Morał jest taki- nie jesteśmy jeszcze gotowi na ,,ciało", lepiej jest zakryć to czego się ,,wstydzimy"...
Kolejną refleksją jest fakt, że zostało to pokazane w miejscu publicznym- przypadkowemu odbiorcy- nagle nagość nie jest tabu- czymś co do tej pory ,,należy" oglądać w zakamarkach sypialni czy monitora komputera- przecież jesteśmy podglądaczami, a cielesność jest wpisana w naszą naturę- czy tego chcemy czy nie.

Dać wybór na świadome podjęcie decyzji oglądania? 
czy zaskakiwać i atakować znienacka?

Ale to jedna strona medalu...





Druga...

Doznałem miłych zaskoczeń - poznanie ukradkowych obserwatorów bloga i chrabąszczy oraz przypadkowych gości poprzednich wystaw.

Pani Ewo... Dziękuje- to było ponadwymiarowe...
Słowa miodem na serce...

W podzięce od starszego Pana, dostałem jego grafikę, po którą wrócił się specjalnie do domu - miał możliwość wyboru jednej pocztówki z chrabąszczem- wybrał Maoryskiech Brothersów w pocałunku- ,,niech żona zobaczy" :)


Podziękowania należą się również Patrykowi- miło było razem walczyć z wiatrakami, oraz Marcie Kozłowskiej, całej prekursorki krakowskich Targów Młodej Sztuki :)


Krępującym faktem było wystąpienie przed kamerą, byłem czerwony jak burak podobno, mimo ciemnej karnacji- z opowieści o aktach, wybrnąłem opowiadając o ŻyWej Pracowni ;)

Niestety fotorelacji z mej strony brak- aparat zaniemógł- karta pamieć została przypięta w laptopie...
no nic... przypadków nie ma :D



6 komentarzy:

  1. Witaj, tutaj dziewczyna z czubem na głowie, która kupiła faceta wychodzącego z kory drzewa... przykro mi naprawdę, że tak wielu ludzi odbiera Twoje prace, tak niedojrzale podchodzi do cielesności, ma tak zamknięte umysły... Twoja praca wisi tuż nad moim laptopem i czuję się świetnie, że w każdej chwili mogę na nią zerknąć:) Na moich rodzicach też zrobiła wrażenie. Czekam, aż latawiec będzie na sprzedaż! Pozdrawiam ciepło, Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AHOooooooooJ :)

      miło mi, że napisałaś :) a jeszcze milej, że Ofelion znalazł swoje miejsce w Twoich domowych pieleszach.

      Jak mówiłem latawiec prędzej czy później zostanie wydrukowany na folii- oczekuje jakiegoś zrządzenia losu w przypływie gotówki, by to uczynić :D

      gdybyś przyszła wcześniej zobaczyłabyś jeszcze naocznie to co robi Patryk- nie wytrzymał napięcia i zmył się jednak szybciej ;>

      pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wasze stanowisko musiało być wyjątkowe :)
    w takich chwilach żałuję, że nie mieszkam w Krakowie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyjątkowe... może inaczej- przykuwało troszkę uwagę, ale był to zabieg zupełnie przypadkowy- pierwszy raz brałem udział w takim wydarzeniu i do końca nie wiedziałem co z czym się je. Wyszło to naturalnie i spontanicznie.

      :) a ja czasami żałuje, że nie nie mieszkam zupełnie gdzieś indziej :)

      Usuń
  3. Fajnie, że miałeś możliwość i odważyłeś się wyjść ze swoimi "chrabąszczami" do ludzi.
    Myślę, że bezpośrednia konfrontacja z Obserwatorem jest trudniejsza, ale daje więcej do myślenia.
    Ciało? Z tym współcześni mają olbrzymi problem!
    Krew? No problem.
    Dość smutna konkluzja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doświadczenie nieocenione!
    Uwielbiam takie imprezy jako gość lub oglądacz, nienawidzę być wystawcą ;D rozumiem zatem buraka na buzi ;DDD

    OdpowiedzUsuń