To nie jest tylko moje zdanie o tej uroczej mieścinie.
Powiedziała to jedna z tubylczyń, dodając że pod nietypowym, pochyłym rynkiem, ciągną się podziemia, w których "tuptają masoni".
Zresztą z obserwacji czysto geomorfologicznych ewidentnie widać, że Przemyśl dziurą jest i basta, gdyż znajduje się w naturalnym zagłębieniu terenu.
Widać to chociażby na poniższym zdjęciu, gdzie po oberwaniu chmury, w kierunku centrum spływa rzeka błota.
Trafiłem tutaj zupełnie przypadkowo, po skończonych warsztatach Panka w Łańcucie.
Spodobało mi się. Jednak służbowe zobowiązania Panka, nie pozwoliły nam pozostać tutaj dostatecznie długo, żeby wnikliwie zapoznać się z wszystkimi atrakcjami.
Zatem w ekspresowym tempie jednego dnia, liznąłem zaledwie wspomniany Rynek, na którym stoi fontanna niedźwiedzia (zwierzę herbowe tego miasta), który wygląda jak wielka... świnka.
W drodze na najwyższe wzgórze, minąłem kilka kościołów, klasztorów, zamek, jakieś klimatyczne kamienice i to wszystko.
Nad miastem góruje olbrzymi Krzyż Zawierzenia na wzgórzu Zniesienie, z którym wiąże się pewna anegdota, o której wiedzą tylko nieliczni.
Dzięki znajomościom mojego przewodnika,
Na sam koniec prezentuję przemyską anomalię przyrodniczą.
Miasto na tyle mi się spodobało, że postaram się tam jeszcze wrócić na dłużej.
Przy okazji pochodzę po niedalekich Bieszczadach, gdzie jeszcze nie miałem okazji hasać.