czwartek, 10 maja 2012

Grunt & Bunt?


 Skoro mamy już nowe włości, przyszedł również i czas na nowe chrabąszcze...
Lawendowy grunt akrylowy do ścian, posłużył jako wspaniałe medium do gruntowania starych obrazów, z którymi również trzeba było się pożegnać, by zrobić miejsce dla kolejnego, życiowego rozdziału. 

Zapewne zaskoczy co niektórych moja decyzja zamalowywania, ale oprócz zaprzestania bawienia się w sentymenty (a nigdy nie byłem bardzo związany z własnymi chrabąszczami- autoterapia- przypominam) również jest to wynik krachu finansowego- a dziobać trzeba, na chleb zarabiać ;) 

Zapewne przyszły klient na ,,komercyjnego chrabąszcza", nawet nie będzie się spodziewał, że pod warstwą Jego portretu, tudzież kwiatków, bratków i stokrotek, ujawni się zupełnie inny obraz ;) 

(ciekawe czy Doro kiedyś zastanawiała się co jest pod jej portretem- tam chyba jakieś ze dwa obrazy są pod spodem)



Na pierwszy rzut poleciał Jah Kozłowski z Degrengolandu...
Dzielnie został uwieczniony na okładce, zostawiając swój ślad dla potomnych :)


 Z łezką w oku, tą największą pożegnałem się z ,,Ecce HaMo...", moim ulubionym dotychczas obrazem... To również było konieczne z innych powodów.


Niepublikowana do tej pory homo ,,Pieta..." również wylądowała na gilotynie, tutaj powodów była masa, więc tym bardziej trzeba było się tego pozbyć- strach ma wielkie oczy ;) 
zalążki tej pracy można było oglądać niejednokrotnie, jednak nigdy nie udostępniłem do widoku publicznego samego obrazu- mimo emocjonalnego ekshibicjonizmu, Kimon jednak posiada jeszcze jakieś tajemnice (łoł).


 Również Cypisowy portret ,,My Brother... Kain..." poszedł w odstawkę, a to dlatego, że nigdy go nie lubiłem... Jakiś taki zielony...
Obok niego zwinięty w chamski sposób (i zdeptany gratisowo- przypadkowo) ,,Shame..." (rulon na zebrze powyżej).

Ale sympatycznie wyglądał jak się go zamalowało- mogłem zostawić efekt poniżej, jednak sąsiad z naprzeciwko dziwnie się na mnie patrzył, więc machnąłem całość do końca ;>


 No i jeszcze jeden malarski chrabąszcz ,,Invitation...", który również nie zaznał światła dziennego :)



Za stopą również ciekawie się eksponował >


Reszty chrabąszczy wymieniać mi się nie chce- cały pokój zastawiony schnącymi podobraziami ;]

Nie mam w zwyczaju niszczyć doszczętnie obrazów (nie licząc jednego przypadku)- szkoda krosien, płótna no i kasy- lepiej zamalować to co niepotrzebne i mieć materiał gotowy do nowej pracy ;)

Fakt... Mogłem ogłosić sprzedaż za grosze- by przynajmniej na nowe podobrazie się zwróciło, ale chyba jestem za bardzo niedowartościowany, by takie rzeczy czynić ze swoją prywatą.

Może teraz praca przy farbach będzie szła bardziej ochoczo widząc zagruntowane płótna, bo jak wiadomo odpuściłem płótna na rzecz warsztatu i tuszowych ,,cudaków"- a tym bardziej po ,,Wstydliwej" porażce.

,,Cypis Śpiący..." pozostał na ASP w pracowni malarstwa, ,,Anielka" wylądowała u Viniour'a na włościach, a ,,Kontemplujący Cypis"... u Cypisa.

eh
natchnienie...


artyści...
rzemieślnicy...

Na usta rzuca się pytanie- dlaczego pozostawiłem pierwsze obrazy, które wiszą na ścianach?
Odpowiedź banalnie prosta: 
format 50x70 jest już dla mnie za mały, by nowego coś na nich robić- a na ścianach coś mieć trzeba.

Więc nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy pod Jego portretem ujrzy twarz bóstwa podziemi ;P

P.S.
Mój były prof z Plakatu powiedział mi kiedyś, że po tym jak traktujesz swoje twory, to co wychodzi z pod twojej reki, sposób w jaki je eksponujesz, obrazuje przede wszystkim to jakim jesteś człowiekiem i jak traktujesz siebie samego... 
W takich momentach zastanawiam się, czy niedowartościowania, porażki, egzystencjalne braki, problemy z własnymi emocjami, kiedyś zostaną przetrawione, niczym matryce azotowym kwasem.

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ktoś tu miał nagminnie pracować, nie mogąc dłużej u nas zostać hem?
      a nie siedzi na blogowych włościach ;>

      Usuń
  2. Ojoj mam nadzieję że tryptyku nie zamalowałeś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czeka na wysyłkę podczas przypływu gotówki wraz z Ofelionem :)

      Usuń
  3. KIM, po co zamalowywać???
    maluj bezpośrednio na tych starych - to świetny podkład!
    no chyba, że to konieczne ale na biało :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybym nie zamalował, ciężko byłoby mi się skupić na nowym obrazie- potrzebuje zawsze jednej płaszczyzny :)

      e tam na biało- z braku laku, lawenda dobra ;)

      pozdrawiam ciepło

      Usuń
  4. lawenda fajna, do bieli mogłeś dodać odrobinę koloru ;)
    przecie wiosna!
    czy ja jestem Ci coś jeszcze winna za szkice?
    na litość napisz, że nie!
    i może jeszcze jakieś masz to ostatni dzwonek...
    na okładkę wrzucę zdjęcie (nie wiem tylko jak zrobić te 300 dioptrii? - podpowiedz w mailu)

    gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń