List do...
(fragmenty)
,, [...] Wycieczka wgłąb siebie to duże wyzwanie, ale jak najbardziej pochwalam, sam na taką się obecnie wybieram- tylko że u mnie (jak już wiesz) jest to na zasadzie popatrzenia na swoje emocje z boku, głębokiego dystansu, na moją relację, która mogłaby nadal trwać- jednak nie podołałem, moja słabość emocjonalna, braki, niedowartościowanie, smak porażki i samotności dały o sobie znać, a niedojrzałość i strach przeszyły od samego czubka głowy po palec u nogi (zbyt długa historia, o której nie mam prawa opowiadać- nawet sił mi zabrakło). Bycie z samym sobą- odbić się niczym w lustrzanym zwierciadle, zobaczyć rzeczy za, rzeczy przeciw, docenić to co ma prawdziwą wartość i jaką wartość ta relacja mi wniosła (a wniosła więcej niż bym potrzebował)- bez zbędnych czynników zewnętrznych, zmierzyć się z tym uczuciem, swoim własnym ja- niczym Wojownik stoczyć walkę z samym sobą, zwierzyną która również drzemie w środku- nie do końca upolowaną i oswojoną- z przeszłością, która dość wiele zrobiła- niekoniecznie dobrego- ale ma swój udział aż po dzień dzisiejszy...
Czas w końcu stanąć na nogi- niekoniecznie w materii doczesnej, namacalnej- ale tej ponad wymiar, dalekiej, głębokiej...
,,ponad"...
Nie spotykam się z aprobatą mojego wyjazdu, który większość traktuje jako ucieczkę- nie wiem... To nie jest przecież tak (a wiem, że dokładnie rozumiesz o co mi chodzi)
albo to strach przed byciem oko w oko w własnym ego, albo fakt izolacji, sprawia w nich poczucie niesmaku? niezrozumienia? tęsknoty?
Staram się ich zrozumieć- sami widzą jak miotam się w swoich emocjach, chcą dobrze- pytają- ja już nic nie odpowiadam- milczę, bo każde słowo wyrzucone w eter nie ginie, a ja jednostronnie mogę tylko wyrządzić krzywdę swojemu sercu, któro ciągle jest zamieszkałe.
Staram się ich zrozumieć- sami widzą jak miotam się w swoich emocjach, chcą dobrze- pytają- ja już nic nie odpowiadam- milczę, bo każde słowo wyrzucone w eter nie ginie, a ja jednostronnie mogę tylko wyrządzić krzywdę swojemu sercu, któro ciągle jest zamieszkałe.
Pytają:
,,Jak powrócisz za tydzień, dwa, trzy, miesiąc, pół roku... to coś zmieni?
Wrócisz do rzeczywistości, w której będziesz musiał żyć...
Wiele może się zmienić- jednak to z naszej strony.
Czy to my będziemy czekać?
Będziesz oczekiwał czegoś więcej? Odpowiedzi?
Przy klaskania, że dobrze zrobiłeś paląc za sobą mosty?"
Nie traktuje tego w ten sposób, jednak mam już dość tłumaczenia się z tych decyzji...
Nie traktuje tego w ten sposób, jednak mam już dość tłumaczenia się z tych decyzji...
Błędem było mówienie o tym, tym najbliższym...
Boją się o mnie.
Myślisz, że jest to jedyne rozwiązanie?
Myślisz, że jest to jedyne rozwiązanie?
Jedyna droga?
Jeśli tak- i Ty wierz w nią... i idź.
Jeśli tak- i Ty wierz w nią... i idź.
Po prostu idź- i nie patrz do tyłu.
Po wypadku, gdy śmierć zaglądnęła mi przez ramię- zacząłem doceniać każdy dzień, każda chwilę- i tak jak mówisz- dopiero teraz, kiedy wiesz, że mogłeś przez życie wiele zrobić (akceptować wiele ponad swoje możliwości), dopiero jesteś przepełniony determinacją i odwagą, że przecież wystarczy tylko chcieć- chcieć to móc i nigdy nie mówiąc nigdy! Serce, któro się odzywa, nawala- również nie jest dla mnie łaskawe- a ja nigdy nie mówię, że ciągle mi wibruje, czując się jak nadziewanym widelcem. Życie jest delikatne i kruche, nie warto zatrzymać się na etapie, który jest tak na prawdę ,,pusty duchowo", bez marzeń i działań... bez miłości, której poszukujesz...
Miłości, którą ja odnalazłem- krzyczała... prosiła... milczała...
Głód...
To jest głód miłości...
Teraz mój stan emocjonalny jest jaki jest, trwa dość długo (bałem się sam tego nieustannego smutku i tęsknoty, kilka miesięcy to jest ewidentnie sporo czasu)- ale może tak ma wyglądać prawdziwa miłość? Widzę w tym wiele dobrego- przełomowego w sobie samym. Jest to potrzebne- właśnie teraz- jest to dobry czas na dojrzewanie. Obumarcie ziarna- by wydało plon... Przestanie byciem Piotrusiem Panem... Czas na walkę tego Wojownika z tym zwierzęciem, któro trzeba poznać, oswoić, być z nim obok- lub je zabić...
Teraz mój stan emocjonalny jest jaki jest, trwa dość długo (bałem się sam tego nieustannego smutku i tęsknoty, kilka miesięcy to jest ewidentnie sporo czasu)- ale może tak ma wyglądać prawdziwa miłość? Widzę w tym wiele dobrego- przełomowego w sobie samym. Jest to potrzebne- właśnie teraz- jest to dobry czas na dojrzewanie. Obumarcie ziarna- by wydało plon... Przestanie byciem Piotrusiem Panem... Czas na walkę tego Wojownika z tym zwierzęciem, któro trzeba poznać, oswoić, być z nim obok- lub je zabić...
Walka jest walką.
Strach ma tylko wielkie oczy- sam czasem się boję...
Strach ma tylko wielkie oczy- sam czasem się boję...
Nie myśl o porażce- nie przyciągaj negatywów- jeśli się nie uda, będziesz miał świadomość, że zrobiłeś co było w Twojej mocy- ile nadzieja wsparcia Ci dała. Wiele rzeczy, sytuacji i spraw trzeba przyjąć, pokornie przyjąć i nic na to się nie poradzi. Jestem jednak pozytywnej myśli i nadziei, że mimo wycieńczenia fizycznego, wrócisz zupełnie innym człowiekiem- tylko wróć.
Chętnie posłucham Twojej historii...
Mam nadzieję, że i Ja powrócę... [...]"
Biała Dama dzień przed moim wyjazdem w głąb serca, również odeszła- Książę Ciemności nadal wibruje mi nad głową- pchając się teraz późną nocą do monitora- pewnikiem też odejdzie na dniach (nocach). Noc duszy... Ciemna noc wewnętrzna...
Ćmy stały się moim symbolem, mam tylko nadzieje, że w momencie gdy ,,zamknę" się na kilkanaście dni w Bieszczadzkim lesie (i nie tylko), nie przyniosą mi innego zwiastuna.
teraz...
samotnie jadę.
Życzę sobie owocnej walki...
Tym razem to nie klasztor karmelitów bosych staje się mym erem, do którego uciekłem kilka lat temu- gdy dostałem drugie życie.
Tym razem to natura, las, jeziora, rzeki, strumienie, góry stają się dla mnie azylem na najbliższych kilka tygodni, odzianym w mały plecak, złotówką w kieszeni i czotką w dłoni.
Tam mnie znajdziecie.
Na łąkach, polach i głuchej ciszy podczas blasku księżyca- nocą kiedy budzą się wewnętrzne mary.
Ładnie napisane ;)
OdpowiedzUsuńNo to jedź i powiedz, coś tam zobaczył, w zewnętrznym wnętrzu zwierza!
Piękne :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i pozytywnych przemyśleń, które pozwolą podjąć odpowiednie i dobre decyzje :)
Doro wyjęła mi z ust...
OdpowiedzUsuńmoże te przemyślenia kiedyś znajdą się w książce;)
odpoczywaj z księżycem, goń słońce i koniecznie notuj to wsio!!!
no to pojechał :-(
OdpowiedzUsuńUważaj na siebie i wracaj szczęśliwie.
POWODZENIA... NAH
OdpowiedzUsuńKIMonie nieźle jesteś zakręcony i pogubiony
OdpowiedzUsuńObyś znalazł to czego szukasz.
OdpowiedzUsuńWracaj zdrów i nie zapominaj jaka była końcowa konkluzja filmu ;)
Czy ciepłe majciochy zabrał? Czy ktoś go spakował? ;)
OdpowiedzUsuńję, ze znajdziesz to, czego szukasz.Powodzenia i wracaj zdrowy, Roma
OdpowiedzUsuńPowodzenia K.I.M :) Jestem z Tobą ...
OdpowiedzUsuńZapakowałem Kimona do walizki i nadałem przesyłką konduktorską. Początkowo piszczał, że się dusi, ale w drodze na dworzec ucichł, więc chyba mu dobrze. Majciochy, skarpetki, buciki, kurteczki spakowane razem z białym sweterkiem (nie wiem kto będzie wywabiał plamy po trawie uff...) Pociąg odjechał punktualnie i chociaż nie machałem białą chusteczką było pięknie jak na filmach.
OdpowiedzUsuńP.S. Chata wolna, parapetówa w weekend HURA!!!
Hurrraaaaa!!!! Juz się pakuję ;DDDDDDD
OdpowiedzUsuńniczego nie szukaj...
OdpowiedzUsuń